Uczmy się od braci Józefa!

U

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ojciec Edgar Semeniuk, Franciszkanin, Gwardian i Proboszcz w Opatowie. Za Jego „pontyfikatu” dwukrotnie sprawowałem tam różne posługi, a na stałe zachowuję z Nim kontakt, co pozwala nam prowadzić długie rozmowy na różne ważne tematy. Dziękując Solenizantowi za życzliwość, życzę nieustannego zapału duszpasterskiego i gorliwości w realizacji charyzmatu zakonnego. Zapewniam o modlitwie!

A jutro, na naszym forum – jak nakazuje blogowa tradycja – słówko z Syberii!

Jutro też, w Parafii w Radoryżu Kościelnym, o godzinie 18:00, sprawować będziemy uroczystą Mszę Świętą w intencji zmarłej przed rokiem Pani Teresy Mućki, Mamy Księdza Leszka. Liczę na obecność Bliskich – duchownych i świeckich. Co prawda, rocznica była już przed tygodniem, ale w ten piątek jest możliwość odprawienia takiej Mszy Świętej. Proszę Was, moi Drodzy, o modlitewne westchnienie do Pana za Panią Teresę i Jej zmarłego wiele lat temu Męża Mirosława.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad dzisiejszym Bożym słowem. Co Pan mówi do mnie konkretnie i osobiście? Jakie konkretne wskazanie mi daje? Niech Duch Święty rozjaśni nasze umysły i wzmocni serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 14 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Jana z Dukli, Kapłana,

8 lipca 2021.,

do czytań: Rdz 44,18–21.23b–29;45.1–5; Mt 10,7–15

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Juda oraz jego bracia przyszli do domu Józefa. Juda, zbliżywszy się do niego, rzekł: „Pozwól, panie mój, aby twój sługa powiedział słowo wobec ciebie. I nie gniewaj się na twego sługę, wszakżeś ty jak faraon. Pytał mój pan swoich sług: «Czy macie ojca lub brata?» Odpowiedzieliśmy panu mojemu: «Mamy starego ojca i jednego jeszcze, najmłodszego brata, zrodzonego przez niego już w starości. Brat tego najmłodszego nie żyje; został on więc jeden z tej samej matki i dlatego ojciec go pokochał». Rozkazałeś sługom twoim: «Sprowadźcie go do mnie, abym mógł go zobaczyć. Jeśli nie przyjdzie z wami wasz najmłodszy brat, nie pokazujcie mi się na oczy».

Gdy więc przyszliśmy do twego sługi, ojca naszego, powtórzyliśmy mu twe słowa, panie. Potem zaś powiedział nam ojciec: «Idźcie znów, aby zakupić dla nas żywności». Odpowiedzieliśmy: «Nie możemy iść. Pójdziemy tylko wtedy, gdy z nami pójdzie nasz najmłodszy brat. Bo nie możemy pokazać się owemu mężowi, jeśli nie będzie z nami naszego najmłodszego brata». Wtedy powiedział nam twój sługa, ojciec nasz: «Wiecie, że jedna z mych żon urodziła mi dwóch synów. Jeden wyszedł ode mnie i wtedy pomyślałem sobie, że został rozszarpany, gdyż więcej go już nie widziałem. Jeżeli i tego drugiego zabierzecie ode mnie i spotka go jakieś nieszczęście, moja siwizna zstąpi do krainy zmarłych wśród niedoli»”.

Józef nie mógł opanować swego wzruszenia i wobec wszystkich, którzy tam byli, zawołał: „Niechaj wszyscy stąd wyjdą!” Nikogo nie było z nim, gdy Józef dał się poznać swym braciom.

Wybuchnąwszy głośnym płaczem, tak że aż usłyszeli Egipcjanie oraz dworzanie faraona, rzekł do swych braci: „Ja jestem Józef. Czy ojciec mój jeszcze żyje?” Ale bracia nie byli w stanie mu odpowiedzieć, gdyż zlękli się go. On zaś rzekł do nich: „Zbliżcie się do mnie!” A gdy oni się zbliżyli, powtórzył: „Ja jestem Józef, brat wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do Egiptu. Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich apostołów. „Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie». Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej strawy.

A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. Wchodząc do domu, powitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was.

Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych. Zaprawdę powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu”.

Zobaczmy, z jakim uniżeniem, z jaką delikatnością i dbałością o każde słowo przemawiał Juda do egipskiego wielmoży, w którym bracia nie rozpoznawali jeszcze Józefa. Jak nie chciał go w niczym urazić, jak drobiazgowo tłumaczył wszystko, co miał do wytłumaczenia, aby przekonać go do swoich racji i aby jednak ostatecznie zakupić choć trochę żywności i jakoś bezpiecznie powrócić do ojca.

Tymczasem, sprawy zaczęły się komplikować, bo Józef – cały czas ukrywający przed nimi swoją tożsamość – zaczął domagać się przysłania najmłodszego brata, a jednego z pozostałych braci zatrzymał w więzieniu. Dlatego synowie Jakuba odebrali to jako karę Bożą za swój niecny postępek, bowiem widzieli na pewno, jak wszyscy, przybywający zewsząd do Egiptu, po prostu płacili i wyjeżdżali ze zbożem, a oto oni stanęli w obliczu jakichś komplikacji. Dlaczego? Czemuż to ów wielmoża zwrócił na nich tak szczególną uwagę?

Nie mogli tego na pewno inaczej wytłumaczyć, jak tylko karą Bożą. Dlatego tak usilnie starali się zrobić wszystko, co w ich mocy, aby przekonać go do szczerości swoich intencji, które w tym momencie na pewno były szczere. W przeciwieństwie do tych sprzed lat, kiedy to jego samego sprzedali do niewoli, a ojca bezceremonialnie oszukali, wpędzając go niemal do grobu wiadomością o śmierci jednego z jego ukochanych synów.

Dzisiaj już zupełnie inaczej przemawiali, dzisiaj chyba naprawdę się bali o to, co będzie dalej i czy naprawdę nie spowodują przyspieszonego zgonu ojca. I właśnie w tym momencie, kiedy zobaczył takie ich nastawienie, Józef odkrył przed nimi całą prawdę. Dopiero w tym momencie. Możemy zatem przypuszczać, że gdyby bracia nadal eksponowali swoją pychę i pokazywali arogancję i pewność siebie, zupełnie inaczej potoczyłaby się cała sprawa. Bo zapewne Józef podjąłby jakieś konkretne kroki w celu poskromienia ich zapędów i jednak – zmuszenia ich do refleksji.

Tymczasem jednak zobaczył, że oni naprawdę dużo zrozumieli i szczerze żałują tego, co zrobili. Zresztą, potwierdziło się to w momencie wyjawienia im całej prawdy. Świadomość krzywdy, jaką wyrządzili w przeszłości Józefowi, tak ich sparaliżowała, że nie byli w stanie ucieszyć się w wiadomości, że to jest on. Po prostu się zlękli. I na pewno zadali sobie wewnętrznie pytanie, co z nimi teraz zrobi?

Uciekać już bowiem nie mieli dokąd, ani nie mieli jak, wszak otoczeni byli całą armią strażników, chroniących tak ważnego urzędnika królewskiego. Dlatego musieli zdać się na miłosierdzie brata, a wcześniej jeszcze – na miłosierdzie Boże. I dobrze na tym wyszli.

I już tak zupełnie na marginesie dodajmy, że cała historia w Księdze Rodzaju opisana jest znacznie szerzej i barwniej, dzisiaj otrzymujemy – z konieczności – tylko jej najważniejsze fragmenty, natomiast na pewno warto przeczytać ją w całości, aby zobaczyć, jakimi to etapami Józef dochodził do tego momentu, o którym dzisiaj słyszymy: do momentu wyjawienia braciom prawdy o sobie. Dzisiaj słyszymy wersję bardzo skróconą, natomiast pokazującą i nastawienie braci, i nastawienie Józefa, a ponad tym wszystkim – niezwykle oryginalne działanie Boga, który w tak ciekawy sposób pisze historię człowieka.

I w takim kontekście odczytujemy dzisiejszą Ewangelię, a w niej misyjny nakaz Jezusa, który posyła swoich Apostołów na swoiste – jak by je nazwać – praktyki duszpasterskie. Wyposaża ich w potrzebne środki duchowe, zastrzegając jednocześnie, aby nie przesadzali z tymi materialnymi. Mówi do nich: Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie». Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej strawy.

Po czym wyraźnie wspomina o sytuacji, w której Apostołowie nie będą słuchani, a nawet będą odrzucani – spotkają się z wrogością. Jezus wprost zapowiada, że z takimi reakcjami na swoją działalność także muszą się liczyć.

Oczywiście, nie pozostanie to bez odpowiedzi ze strony Bożej. Jezus stanowczo stwierdza: Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych. Zaprawdę powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu. Wszystko jest więc jasne.

Natomiast zwraca uwagę sama zapowiedź oporu, na jaki Apostołowie się natkną. Jezus co prawda mówi: gdyby was gdzie nie chciano przyjąć, co sugerowałoby, że nie musi być w ogóle takich sytuacji. Ale chyba wszyscy odczytujemy to jednoznacznie: będą takie sytuacje! A wówczas stanie się to, co zostało tu zapowiedziane, czyli trzeba będzie ponieść konsekwencje swego wyboru.

Czemu zresztą trudno się temu dziwić. Jeżeli bowiem odrzuca się Boże dary, Boży pokój, Boże błogosławieństwo, to trzeba przyjąć jakieś inne dary i inne błogosławieństwo. A ponieważ poza Bogiem nie ma dobra i szczęścia, przeto owo „inne dobro” i „inne błogosławieństwo” siłą rzeczy musi się okazać przekleństwem! I na takowe skazuje się właśnie człowiek, który odrzuca Boga.

Bracia Józefa – pomimo wcześniejszych bardzo złych postaw – jednak powrócili na prawą drogę. Uniżyli się przed swoim skrzywdzonym bratem, wyrazili żal, a wcześniej jeszcze, zanim go rozpoznali, przekonali go, że naprawdę zależy im na ojcu i na najmłodszym bracie – że są gotowi dużo z siebie dać i poświęcić, aby tylko już w ich rodzinie nie stała się taka krzywda, jaką sami przed laty spowodowali. Zrozumieli więc swój błąd, wyciągnęli wnioski…

Moi Drodzy, Bóg i dzisiaj pisze naszą historię, prowadzi nas i kształtuje nasze losy. Mówi do nas, zachęca, przestrzega, upomina, doradza… Pomaga w tak wielu sprawach, pociesza, okazuje swoją łaskawość. Tak bardzo wiele nam również przebacza! Niekiedy także karci, czy wręcz karze – także dla naszego dobra, dla naszego opamiętania, nawrócenia… Jest naprawdę aktywnie obecny w naszym życiu. Aktywnie – i niezwykle oryginalnie!

Ale całe to Jego wyjście do nas i otwarcie na niczym może stanąć i do niczego nie doprowadzić, jeżeli zatrzaśniemy przed Nim swoje drzwi. Bo On całą swoją przebogatą – by tak rzec – ofertę kieruje do ludzi wolnych. My naprawdę z Jego słowami i działaniami możemy uczynić wszystko: od totalnego przyjęcia i przejęcia się – do totalnego odrzucenia! Zarówno z wydarzeń radosnych, jak i tych trudnych możemy wyciągnąć bardzo daleko idące wnioski i przemienić swoje życie, a możemy wzruszyć ramionami i powiedzieć: cóż, taki los… Raz na wozie, raz pod wozem! Raz jest dobrze, a raz źle – takie życie…

Spróbujmy się czegoś nauczyć od braci Józefa! Akurat na tym etapie ich życia – jest się czego nauczyć. A więc – warto!

I od Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Jana, Kapłana. Urodził się w 1414 roku, w Dukli, w dzisiejszej diecezji przemyskiej, w rodzinie mieszczańskiej. Legenda głosi, że studiował w Krakowie, jednak brakuje źródeł historycznych, które potwierdzałyby ten fakt. Po studiach wrócił do Dukli, gdzie żył jako pustelnik w lasach. Do franciszkanów konwentualnych wstąpił prawdopodobnie w Krośnie, między 1434 a 1440 rokiem. Miał wtedy około dwudziestu pięciu lat. Przed przyjęciem święceń kapłańskich odbył studia u franciszkanów.

W zakonie piastował różne stanowiska, między innymi – kaznodziei. Był światłym kapłanem i teologiem. Kilkakrotnie obierano go na przełożonego klasztoru w Krośnie i Lwowie. W 1463 roku, pod wpływem Świętego Jana Kapistrana, reformatora franciszkańskiego życia zakonnego, wstąpił do bernardynów. W zakonie tym piastował różne urzędy.

Zarówno jako kaznodzieja, jak i spowiednik, odznaczał się niezwykłą gorliwością. Miał dar proroctwa. W pełnieniu obowiązków nie przeszkodziła mu nawet utrata wzroku pod koniec życia. Nie stronił też od pracy fizycznej w ogrodzie i kuchni. Zmarł we Lwowie, 29 września 1484 roku.

Jan z Dukli od najmłodszych lat zdradzał predyspozycje do głębszego życia duchowego. W zakonie brał udział we wszystkich nabożeństwach, wyróżniał się kultem do Matki Bożej. Często na modlitwie spędzał całe noce. Zaraz po śmierci rozwinął się jego kult. Rosła ilość spisywanych cudów i łask, otrzymanych od Boga za jego pośrednictwem. 2 stycznia 1733 roku, Papież Klemens XII ogłosił go błogosławionym. Jego Kanonizacji dokonał natomiast Święty Jan Paweł II, w dniu 10 czerwca 1997 roku.

I to właśnie Jan Paweł II, nawiedzając grób Świętego, tak o nim mówił: „Jakże bliski wydaje się nam Błogosławiony Jan w tej świątyni, w której przechowuje się jego relikwie! Bardzo chciałem tu przybyć, aby w ciszy klasztoru wsłuchać się w głos jego serca i wspólnie z wami wgłębić się w tajemnicę jego życia i świętości. A było to życie całkowicie oddane Bogu.

Zaczęło się w pobliskiej pustelni. To właśnie tam, wśród ciszy i duchowej walki, „uchwycił go Bóg” i tak już pozostali razem do końca. Wśród tych gór uczył się żarliwej modlitwy i przeżywania Bożych tajemnic. Powoli utwierdzała się jego wiara, krzepła miłość, aby później wydać zbawienne owoce już nie w odosobnieniu, na pustelni, ale w murach klasztoru franciszkanów konwentualnych, a następnie u bernardynów, gdzie spędził ostatni okres swego życia.

Zasłynął Błogosławiony Jan jako mądry kaznodzieja i gorliwy spowiednik. Tłumnie schodzili się do niego ludzie spragnieni zdrowej Bożej nauki, aby słuchać jego kazań, czy też u kratek konfesjonału szukać umocnienia i porady. Zasłynął jako przewodnik dusz i roztropny doradca wielu ludzi. Zapiski mówią, iż pomimo starości i utraty wzroku, pracował nieprzerwanie – prosił, by mu odczytywano kazania, aby mógł dalej nauczać. Szedł do konfesjonału po omacku, aby nadal nawracać i prowadzić do Boga.

Świętość Błogosławionego Jana wynikała z jego głębokiej wiary. Całe jego życie i gorliwość apostolska, umiłowanie modlitwy i Kościoła – wszystko to było oparte na wierze. Była ona dla niego siłą, dzięki której potrafił wszystko to, co materialne i doczesne, odrzucić, by poświęcić się temu, co Boże i duchowe.

Bracia i Siostry, często nawiedzajcie to miejsce! Ono jest wielkim skarbem waszej ziemi, bo tu przemawia Duch Pana do ludzkich serc za pośrednictwem waszego świętego Rodaka. Mówi on, że życie osobiste, rodzinne i społeczne, trzeba budować na wierze w Jezusa Chrystusa. Wiara bowiem nadaje sens wszystkim naszym wysiłkom. Pomaga odkrywać prawdziwe dobro, ustala prawidłową hierarchię wartości, przenika całe życie.” Tyle z przemówienia Papieża Jana Pawła II.

My zaś, wpatrzeni w postawę Świętego Jana z Dukli oraz wsłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, pomyślmy raz jeszcze, jak odpowiemy Jezusowi na Jego ciągłe intensywne działania, jakie podejmuje w moim życiu? Najpierw spróbujmy odkryć i określić, jakie to są działania, a następnie – jak na nie odpowiemy? Dzisiaj – i w przyszłości?…

2 komentarze

  • Ja wierzę w te Boze przesłania KS Jacku już nie raz Jezus pokazał ze przy nas jest przy mojej rodzinie konkretnie Matka najświętsza Maryja już wolę razy pokazała jak się nami opiekuje moja rodzina i chwała Jezusowi za to trochę by o tym pisac i sporo by to zajęło czasu myślę że kiedyś napiszę pozdrawiam z Panem Bogiem

    • Bardzo proszę! To będzie z pewnością ciekawe świadectwo! I podniesie na duchu wielu, którym może jest w życiu ciężko i którzy może myślą, że Pan o nich zapomniał…
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.