Kto miłuje bliźniego…

K

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Sylwia Tomaszek – Dyrektor Liceum im. Lelewela w Żelechowie, gdzie przez prawie dwa lata byłem nauczycielem, współpracując właśnie z Dostojną Solenizantką;

Hubert Maksymiuk – należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Życzę Obojgu świętującym, aby stale stosowali w swoim życiu to, czego dzisiaj uczy Jezus i Święty Paweł. Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

I już niedługo ruszam na dyżur Duszpasterza Akademickiego – dzisiaj w gmachu przy ul. 3 Maja 54. A wieczorem – jak co środę – adoracja Najświętszego Sakramentu, po Mszy Świętej, do godziny 21:00. A jeśli będą chętni – to i dłużej.

Teraz zaś zapraszam już do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie Pan? Czego ode mnie dziś oczekuje, co tak bardzo chce mi powiedzieć? Duchu Święty, pomóż odkryć…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 31 Tygodnia zwykłego, rok I,

3 listopada 2021.,

do czytań: Rz 13,8–10; Łk 14,25–33

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: „Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj” i wszystkie inne streszczają się w tym nakazie: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”.

Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: «Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć».

Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.

Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.

Dwa stwierdzenia, jakich dziś użył Święty Paweł, to prawdziwa rewolucja na odcinku przestrzegania Prawa Starego Testamentu. Najpierw: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. A następnie: Miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.

I teraz wyobraźmy sobie pobożnego Żyda, który wie o tym, że Prawo jest niezwykle rozbudowane, przepisów całe mnóstwo, bo przecież nauczyciele Izraela namnożyli ich do liczby sześciuset trzynastu różnego kalibru i różnego zakresu paragrafów, w związku z czym taki sobie skromny i cichy człowiek, żyjący „od pierwszego do pierwszego” nie miał najmniejszych szans, żeby się w tym połapać – a tu mu nagle Święty Paweł mówi niejako: „Niczym się nie przejmuj, na te przepisy w ogóle uwagi nie zwracaj, bo najważniejsze, żebyś kochał”…

Może zatem i my dzisiaj możemy powiedzieć, że nie musimy przejmować się Dekalogiem, nie musimy aż tak bardzo wczytywać się w naukę ewangeliczną i w jej świetle rozważać różnych kwestii moralnych, bo przecież po co się rozdrabniać w jakichś szczegółowych zagadnieniach, skoro wystarczy, że kocham tego drugiego – czy tę drugą – i wszystko jest w porządku?…

Czyż Święty Augustyn nie powiedział – i nawet zapisał – stwierdzenia: „Kochaj i czyń, co chcesz”? Czy nie tak należy rozumieć dzisiejsze pouczenie Apostoła Pawła, że miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa? Jeżeli zatem chłopak mieszka z dziewczyną na sposób małżeński, ale mówi, że naprawdę szczerze ją kocha, to czy to nie wystarczy? Czy trzeba naprawdę roztrząsać na czynniki pierwsze jakieś zasady ewangeliczne i na siłę szukać problemu tam, gdzie go nie musi być?

Moglibyśmy zapewne tak mniemać, gdyby rozumieć pouczenie Pawła zupełnie dosłownie, w oderwaniu od kontekstu całej nauki Pisma Świętego. A dzisiaj tym kontekstem jest fragment Ewangelii według Świętego Łukasza, w nim zaś – słowa Jezusa, stanowiące z pewnością zimny prysznic dla tych, którzy w taki właśnie pobieżny sposób gotowi są rozumieć sprawy miłości i przestrzegania Prawa Bożego, spłycając wszystko do stwierdzenia: „Kochaj – i niczym się nie przejmuj”!

Oto bowiem Jezus mówi: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.

To jak w końcu: kochać, czy nienawidzić? I jak się to ma do zasady, żeby kochać i niczym się nie przejmować, bo miłość wystarczy na wszystko? Przecież – jak naucza Apostoł – miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa!

Oczywiście, że jest. Ale – jak to na początku każdej rozmowy na poważne tematy – dobrze jest uzgodnić pojęcia i ustalić, czy pod tymi samymi pojęciami wszyscy rozumiemy to samo, tak właśnie w tym przypadku dobrze jest określić, co rozumiemy pod słowem: „miłość”? Czy przelotne uczucie, chwilowe i kapryśne, które dziś jest, ale jutro już przejdzie?…

Czy może jednak – jak naucza Apostoł Paweł – mamy tu zastosowanie zasady, iż „Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj” i wszystkie inne streszczają się w tym nakazie: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Zatem prawdziwa miłość jest jednak przestrzeganiem konkretnych Bożych przykazań, a nie ich pomijaniem!

Jezus zaś powie jeszcze więcej: miłość to wyrzeczenie! Wyrzeczenie się samego siebie, rezygnacja ze swoich zachcianek, nawet ze swojego zadowolenia i komfortu psychicznego – o ile tego domaga się dobro drugiego. Ale prawdziwe dobro!

Dlatego dając przykład budowniczego wieży, który może się przeliczyć się z kosztami budowy, albo króla, który rozważa swoje możliwości militarne, Jezus stwierdza: Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem. Tym zaś «wszystkim, co się posiada», a czego należałoby się wyrzec, jest także ślepe przywiązanie do drugiego człowieka. A więc miłość rozumiana w sposób niewłaściwy. Jezus naprowadza na jej należyte rozumienie, mówiąc o nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego.

I znowu – uzgodnijmy pojęcia! Na pewno, nie chodzi o nienawiść w dosłownym rozumieniu tego słowa, ale o ustawienie właściwej hierarchii ważności. Po prostu, nie jest dobrą jest sytuacja, w której ktoś tak kocha drugiego, że pomija wszystkie prawa Boskie i ludzkie – kiedy po prostu nie kocha bardziej Boga, niż tegoż drugiego człowieka. Taka sytuacja zawsze jest niewłaściwa, a wręcz szkodliwa!

Zwykle bowiem – w takiej sytuacji – osobą, którą najbardziej kocham, jestem ja sam. A to już jest najprostszą drogą do nieszczęścia, fundowanego innym. Dlatego przede wszystkim – z samego siebie trzeba zrezygnować: z własnego egoizmu, z tego nieznośnego własnego „ja”– i ze wszystkiego, co się z tym wiąże. I – oczywiście – także ze ślepego przywiązania do drugiego człowieka. Także z przeróżnych wartości materialnych. I wreszcie także – ze swoich egoistycznych pomysłów na życie.

Jezus dzisiaj mówi: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Miał prawo tak powiedzieć Ten, który z miłości wziął krzyż na ramiona i poniósł na górę, aby tam oddać życie za każdą i każdego z nas. To jest dopiero prawdziwa miłość! Taka miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa. O takiej miłości możemy powiedzieć: „Kochaj – i czyń co chcesz”!

Tak, kiedy weźmiesz swój krzyż i pójdziesz za Jezusem, wtedy czyń, co chcesz. Bo wtedy na pewno będziesz wiedział, co i kiedy należy czynić, a czego na pewno czynić nie wolno. Dopiero bowiem taka miłość jest prawdziwym darem – a nie samowolą.

Czy tak właśnie osobiście pojmuję miłość?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.