Coraz bardziej i bardziej!

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiejszych Jubilatów wymienię jutro, bo dziś już dość mocno się spieszę do Brzezin, na ostatni dzień Rekolekcji. Pozdrawiam i zapraszam do refleksji!

Niech Was błogosław Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE ADWENTOWE

Dzień 3 – 2 Niedziela Adwentu, C,

5 grudnia 2021.,

do czytań: Ba 5,1–9; Flp 1,4–6.8–11; Łk 3,1–6

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA BARUCHA:

Złóż, Jeruzalem, szatę smutku i utrapienia swego,

a przywdziej wspaniałe szaty chwały,

dane ci na zawsze przez Pana.

Oblecz się płaszczem sprawiedliwości

pochodzącej od Boga,

włóż na głowę swą koronę chwały Przedwiecznego!

Albowiem Bóg chce pokazać twoją wspaniałość

wszystkiemu, co jest pod niebem.

Imię twe u Boga, na wieki będzie nazwane:

Pokój sprawiedliwości i chwała pobożności!”

Podnieś się, Jeruzalem!

Stań na miejscu wysokim,

spojrzyj na wschód,

zobacz twe dzieci,

zgromadzone na słowo Świętego

od wschodu słońca aż do zachodu,

rozradowane, że Bóg o nich pamiętał.

Wyszli od ciebie pieszo,

pędzeni przez wrogów,

a Bóg przyprowadzi ich niesionych z chwałą,

jakby na tronie królewskim.

Albowiem postanowił Bóg zniżyć

każdą górę wysoką, pagórki odwieczne,

doły zasypać do zrównania z ziemią,

aby bezpiecznie mógł kroczyć Izrael w chwale Pana.

Na rozkaz Pana

lasy i drzewa pachnące

ocieniać będą Izraela.

Z radością bowiem poprowadzi Bóg Izraela

do światła swej chwały

z właściwą sobie sprawiedliwością i miłosierdziem.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:

Bracia: Zawsze, w każdej modlitwie, z radością zanoszę prośbę za was wszystkich – z powodu waszego udziału w szerzeniu Ewangelii od pierwszego dnia aż do chwili obecnej. Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa.

Albowiem Bóg jest mi świadkiem, jak gorąco tęsknię za wami wszystkimi ożywiony miłością Chrystusa Jezusa. A modlę się o to, by miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze, abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa, napełnieni plonem sprawiedliwości, nabytym przez Jezusa Chrystusa ku chwale i czci Boga.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni.

Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza:

Głos wołającego na pustyni:

Przygotujcie drogę Panu,

prostujcie ścieżki dla Niego;

każda dolina niech będzie wypełniona,

każda góra i pagórek zrównane,

drogi kręte niech staną się prostymi,

a wyboiste drogami gładkimi.

I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”.

I tak oto, moi Drodzy, dochodzimy do trzeciego, ostatniego dnia naszych parafialnych Rekolekcji adwentowych. Dzisiaj zakończą się nasze rekolekcyjne spotkania w świątyni, natomiast na pewno nie może zakończyć się rekolekcyjna praca nad sobą. Ta dopiero powinna się tak naprawdę zacząć, bo przecież dzisiaj, na zakończenie rozważania, podejmiemy osobiste postanowienia, które będą – miejmy nadzieję, że będą – programem naszej dalszej pracy. To wszystko zaś, co przeżyliśmy w ciągu minionych dni, będzie tylko pomocą i ukierunkowaniem dla naszych wysiłków, cierpliwie i wytrwale podejmowanych.

Właśnie o to modliliśmy się każdego dnia – to była i jest pierwsza z intencji, jakie tu sobie codziennie wymieniamy i przypominamy: intencja naszej wspólnej rekolekcyjnej modlitwy wszystkich za wszystkich.

Przypomnę, że modlimy się tak, jak każdy umie i lubi się modlić, za pomocą tych form i sposobów, które jakoś tak najłatwiej i najchętniej każdy z nas stosuje, natomiast codziennie wyznaczamy sobie jedną wspólną modlitwę, która jednoczy nas – jako rekolekcyjną i parafialną Wspólnotę – w wołaniu do Nieba. W piątek tą wspólną modlitwą była Koronka do Bożego Miłosierdzia, a wczoraj, w sobotę – Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny. Czy udało się nam ją odmówić? A może udało się odmówić ją wspólnie?…

Bardzo dziękuję tym, którym się udało i którzy nie zapomnieli, a jeżeli komuś zdarzyło się zapomnieć, albo nie miał czasu, a chciałby wesprzeć nasze duchowe dzieło, to proszę, aby dzisiaj odmówił tę Litanię – razem z modlitwą wyznaczoną na dzisiaj. A dzisiaj – z racji pierwszej niedzieli miesiąca, a więc dnia, w którym dziękujemy Jezusowi za Jego obecność między nami, także tę obecność eucharystyczną – zechciejmy odmówić Litanię do Krwi Pana Jezusa. I znowu – proszę, abyśmy odmówili ją w swoich domach, a najlepiej wspólnie, w gronie rodzinnym, lub jakimś innym gronie.

Przypomnę, że modlimy się o dobre owoce tego czasu i realizację podjętych dziś postanowień – to jest intencja pierwsza, o której już wspomniałem.

Drugą intencją naszej modlitwy ogarniamy tych, którzy chcieliby być tutaj z nami, ale z różnych względów nie mogą. Szczególnie myślimy o Osobach chorych, cierpiących, lub w podeszłym wieku. Pozdrawiamy Ich bardzo serdecznie i prosimy, aby łączyli się z nami duchem – tak, jak my łączymy się z nimi – oraz aby wspierali te Rekolekcje swoją modlitwą i swoim cierpieniem. Już teraz bardzo Im za to dziękujemy!

Trzecią intencją jest modlitwa za tych, którzy chociaż mogliby z nami tu być, to jednak nie chcą. Może już od wielu lat… Dla nich modlimy się o łaskę przemiany myślenia i odwagę zawrócenia ze złej drogi. Wierzymy, że może już w następnych Rekolekcjach będą uczestniczyć razem z nami. Nie tracimy nadziei, nie przekreślamy ich, nie osądzamy, tylko modlimy się o ich powrót…

I wreszcie czwartą intencją modlitwy obejmujemy wszystkich Rekolekcjonistów i Spowiedników adwentowych, posługujących gdziekolwiek, a szczególnie – Księży Spowiedników, posługujących w tych dniach w naszej Parafii.

Moi Drodzy, ta serdeczna i wytrwała modlitwa towarzyszy naszej refleksji nad Bożym słowem – tym Bożym słowem, które każdego dnia przynosi nam liturgia Kościoła – w duchu hasła: WIERZYSZ, ŻE MOGĘ TO UCZYNIĆ?… Zaczerpnęliśmy je z Ewangelii piątkowej.

I właśnie w piątek, w pierwszym dniu naszych Rekolekcji, hasłem dnia była odpowiedź dwóch niewidomych na to pytanie, skierowane do nich przez Jezusa. Odpowiedzieli oni: TAK, PANIE. I uzyskali łaskę, o którą prosili. W kontekście ich odpowiedzi, zastanawialiśmy się wówczas, czy i nas stać na taką odpowiedź – wyrażoną nie tylko słowami, ale przede wszystkim wewnętrznym osobistym przekonaniem, że naprawdę wierzymy Jezusowi i Jemu ufamy bardziej, niż ludziom – zwłaszcza wysoko postawionym, albo mieniącym się być autorytetami w każdej dziedzinie – u których to mielibyśmy ewentualnie szukać pomocy i ratunku, gdybyśmy się ich nie doczekali od Jezusa…

I to właśnie nad tym zastanawialiśmy się wczoraj, kiedy to hasłem dnia były słowa z pierwszego sobotniego czytania: TO JEST DROGA, IDŹCIE NIĄ! – i kiedy to mówiliśmy sobie, że mamy iść drogą, wskazaną przez Jezusa, mamy Mu być wierni – także wtedy, kiedy na nasze modlitwy odpowiada po swojemu, a nie po naszemu – i także wtedy, kiedy wydaje się nam, że w ogóle jakby ich nie słyszał i na nie odpowiadał na nie… Pytaliśmy samych siebie, czy stać nas na odwagę takiego totalnego zaufania Jezusowi także w takich sytuacjach?

I czy wtedy nasza odpowiedź na pytanie, będące hasłem naszych Rekolekcji: WIERZYSZ, ŻE MOGĘ TO UCZYNIĆ?…, czyli: Wierzysz, że jestem w stanie i chcę Ci pomóc? Wierzysz, że mam rację i wiem, co robię, nawet, jeżeli teraz tego nie rozumiesz? – jest także pozytywna, pełna ufności?

Nad tym zastanawialiśmy się wczoraj, a oto z dzisiejszych czytań wyprowadzamy hasło i główną myśl dzisiejszego dnia. A są to słowa z drugiego czytania, z Listu Świętego Pawła Apostoła do Filipian: CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ. Jak wspomniałem pierwszego dnia, słowa te mogą nam się wydawać wyrwane z kontekstu, dlatego przypomnijmy sobie ten kontekst, w jakim zostały użyte. Apostoł tak zwraca się do swoich uczniów, Filipian, ale i do nas wszystkich: Modlę się o to, by miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze, abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa, napełnieni plonem sprawiedliwości, nabytym przez Jezusa Chrystusa ku chwale i czci Boga. Zatem, chodzi dokładnie o to sformułowanie: by miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej…

Oczywiście, w całym przywołanym tu zdaniu – lub w szerszym kontekście kilku zdań – brzmią one pełniej, bo wiemy już, co Apostoł chciał nimi wyrazić. Natomiast ja zdecydowałem się wyodrębnić te słowa, nawet nieco wyrwać je z kontekstu, bo jestem przekonany, że one także same w sobie niosą bardzo określoną treść.

Owo CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ winno być bowiem zaproszeniem i zachętą, skierowaną do każdej i każdego z nas, uczniów i przyjaciół Jezusa Chrystusa, abyśmy właśnie CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ starali się tymi uczniami stawać, abyśmy CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ Jezusowi ufali – jak o tym rozważaliśmy wczoraj; abyśmy też CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ swoim postępowaniem potwierdzali wyznawaną wiarę.

Ze swej strony, chciałbym powiedzieć, że ja tę zasadę staram się już od lat promować w moich kontaktach z Młodzieżą, tyle, że może nie wyrażając ją tymi dokładnie słowami: CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ, a mówiąc o dawaniu z siebie więcej – zawsze więcej i zawsze z miłością. Kiedyś pewien młody Człowiek, w jednej z Parafii, w której posługiwałem, powiedział mi, że kiedy odejdę z tej Parafii, to on zapamięta mnie właśnie po tych słowach i że zawsze będą mu się one ze mną kojarzyły. Odpowiedziałem mu, że nie mógł mi sprawić większej radości i wypowiedzieć większego komplementu, jak właśnie uczynił to tym zapewnieniem.

A zatem: być chrześcijaninem, być uczniem Jezusa Chrystusa, kochać Go i kochać innych ludzi – CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ! Dawać z siebie więcej, zawsze więcej – i zawsze z miłością.

Może jednak ktoś zapyta: A dlaczegóż to miałbym tak postępować? W imię czego? Co z tego będę miał? Czy taka postawa – szczególnie we współczesnym świecie, wyrachowanym i kierującym się brutalnymi zasadami wydzierania sobie nawzajem tego, co się należy i co się nie należy – nie będzie oznaką naiwności, słabości, czy wręcz głupoty? Czy jest sens tak się nadstawiać, nadskakiwać innym, dawać im z siebie i dawać siebie, ofiarując swój czas, swoje talenty, swoje zaangażowanie, kiedy z ich strony nieraz nawet dobrego słowa się nie usłyszy, nawet prostego „dziękuję”?… Czy to ma w ogóle sens? A jeśli tak, to jaki? I dlaczego tak właśnie miałbym postępować?

Przede wszystkim dlatego, moi Drodzy, że taki przykład mamy ze strony samego Boga. Zobaczmy, w pierwszym dzisiejszym czytaniu – tym razem, z nie z Księgi Proroka Izajasza, a z Księgi Proroka Barucha – słyszymy takie słowa: Podnieś się, Jeruzalem! Stań na miejscu wysokim, spojrzyj na wschód, zobacz twe dzieci, zgromadzone na słowo Świętego od wschodu słońca aż do zachodu, rozradowane, że Bóg o nich pamiętał. Wyszli od ciebie pieszo, pędzeni przez wrogów, a Bóg przyprowadzi ich niesionych z chwałą, jakby na tronie królewskim. Albowiem postanowił Bóg zniżyć każdą górę wysoką, pagórki odwieczne, doły zasypać do zrównania z ziemią, aby bezpiecznie mógł kroczyć Izrael w chwale Pana.

A zatem, czy to jeden Prorok, czy drugi, czy jeszcze inny – wszyscy właściwie zapowiadają to samo: Bóg zmiłuje się nad swoim ludem! Okaże mu bezmiar swojej dobroci i miłosierdzia! Przebaczy mu grzechy i okaże swoją łaskawość. Zgromadzi go z rozproszenia! Moi Drodzy, to są niezwykłe zapowiedzi!

Dzisiejsze pierwsze czytanie można by w całości tutaj zacytować, bo każdy jeden werset niesie tę pocieszającą wieść – podobnie, jak każde zdanie dzisiejszej Ewangelii. Oto Bóg postanowił zlitować się nad grzeszną ludzkością, dlatego posyła na świat swojego Syna, przed Nim jednak posyła Jana Chrzciciela, aby przygotował drogi przychodzącemu Zbawicielowi. I to właśnie tenże Jan, rozpoczynając swoją działalność, przywołuje słowa Proroctwa – tym razem już Izajaszowego: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi. I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.

Moi Drodzy, to wszystko, co tu słyszymy, to są znaki i dowody na to, że Bogu bardzo, ale to bardzo zależy na człowieku. Dlatego pomimo tego, że człowiek tak bardzo niejednokrotnie zawiódł Boga i sprzeciwiał się Mu, odwracał się od Niego i buntował poprzez swoje grzechy – Bóg jednak ciągle wychodził z propozycją pojednania, odbudowania relacji, właśnie: wypełnienia wszelkich dolin, wyrównania pagórków, wygładzenia wszelkich dróg wyboistych, oby tylko człowiek zechciał na te drogi wejść i już zawsze ze swoim Bogiem pozostać.

W tym kontekście zapytajmy samych siebie tak szczerze: Czy Bóg musiał to robić? A niby w imię czego musiał? I kto tu pierwszy powinien starać się o odbudowywanie naruszonych, czy często wręcz zerwanych relacji? Wielki i potężny Bóg, czy ta mała kruszyna, jaką jest człowiek – w dodatku, tak często buntujący się przeciwko swemu Bogu?… Kto miał wyjść pierwszy w propozycją pojednania – kto powinien być pierwszy? Oczywiście, że człowiek.

Tymczasem to Bóg wychodzi z inicjatywą – i to nie jeden raz, ale ciągle i ciągle szuka dróg dotarcia do człowieka, często niestety napotykając na opór z jego strony… Czy Bóg musiał to robić?

Nie musiał. Ale bardzo chciał – i wciąż chce! Wychodzi jako pierwszy i daje z siebie ciągle więcej i więcej – i zawsze z miłością! Jego miłość, której już nie musi doskonalić, bo jej się nie da już udoskonalić, bo jest najdoskonalsza i największa z możliwych – jest nam jednak okazywana codziennie CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ! Bóg nie daje się wyprzedzić w jej okazywaniu, w obdarzaniu człowieka swoją łaską. Nawet, jeżeli człowiek sobie w danym momencie nie zdaje z tego sprawy, alby wydaje się mu – jak sobie wczoraj mówiliśmy – że Bóg o nim zapomniał, albo się na niego obraził, albo przestał się nim interesować. Nic z tych rzeczy!

My sobie nawet w małej części nie uświadamiamy, jak bardzo jesteśmy przez Boga kochani, jak bardzo Mu na nas zależy i jak hojnie obdarza nas swymi dobrodziejstwami w każdej chwili naszego życia. A chociażby poprzez to, że podtrzymuje nas w istnieniu, że żyjemy, że możemy pracować, że możemy budować relacje z innymi ludźmi, że jesteśmy obdarzeni tyloma różnymi talentami, które możemy wykorzystywać dla dobra swojego i innych…

Moi Drodzy, długo by wymieniać rzeczy, które nam się wydają takie oczywiste, a które wcale nie są oczywiste, bo wcale nie musieliśmy ich mieć. A jednak je mamy. A mamy je z miłości Boga do nas! Z miłości, z którą On wychodzi do nas jako pierwszy. Nasza wiara, nasza modlitwa, nasza religijność, w końcu także: wszelkie dobro, jakie czynimy sobie i innym – to już jest odpowiedź na miłość Boga, z którą On wyszedł do nas jako pierwszy, powołując nas do istnienia, okazując nam tyle łaski na każdym kroku.

On jest zawsze pierwszy – i zawsze daje siebie więcej i więcej, i jest do naszej dyspozycji CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ! Dlatego i z naszej strony nie może być minimalizmu i takiego aptekarskiego wyliczania po dekagramach naszych modlitw i naszych dobrych uczynków. Nie możemy wyliczać Bogu i ludziom, że już tyle się modliliśmy, że już tyle okazywaliśmy dobra, że już tyle wysiłku włożyliśmy, że teraz już wszyscy powinni nas na rękach nosić, a i sam Bóg powinien być dumny, że ma takich wspaniałych, jak my, wyznawców.

Oczywiście, Bóg jest dumny i szczęśliwy z nas i z dobra, które sobie nawzajem czynimy, natomiast nigdy nie możemy pozwolić sobie na takie myślenie, że już jesteśmy w pełni doskonali na tym świecie, że już osiągnęliśmy szczyty naszych możliwości, że już jesteśmy tacy wierzący i tacy pobożni, że tylko aureolę nam nad głową zaświecić i za wzór wszystkim wokół stawiać! Nic z tych rzeczy!

Naprawdę, przed nami jeszcze tyle obszarów do zagospodarowania, tyle pracy do zrobienia, tyle dobra do osiągnięcia i tyle możliwości okazania tego dobra innym. Obyśmy tylko chcieli! Obyśmy się odważyli dawać z siebie więcej, zawsze więcej – i zawsze z miłością! Obyśmy zawsze chcieli i starali się stawać chrześcijanami i przyjaciółmi Jezusa CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ.

Jak dzisiaj zachęca Apostoł – abyśmy CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ doskonalili swoją miłość! I abyśmy CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ pewnie i z jak największym przekonaniem odpowiadali Jezusowi na pytanie, postawione w haśle tych Rekolekcji: WIERZYSZ, ŻE MOGĘ TO UCZYNIĆ?… Wierzysz, że chcę tylko Twojego dobra i że tak bardzo Cię kocham – bezgranicznie i bez żadnego wyliczania? Wierzysz w to?

A wierzysz w to, że Ja naprawdę jestem obecny w świecie – w całym świecie i w tym Twoim świecie – i że nic, co dzieje się wokół Ciebie i co może nieraz tak bardzo Cię przeraża, tak naprawdę nie wymknęło mi się spod kontroli i nie przestałem czuwać nad Tobą i nad światem? Wierzysz w to? Wierzysz, że Twój los jest cały czas w moim ręku i dlatego zawsze możesz liczyć na moją pomoc? Wierzysz w to?

Moi Drodzy, jeżeli nasza odpowiedź na te pytania jest twierdząca, pozytywna, to niech wyrazem tego będzie nasze zaufanie do Pana, pogłębiane CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ. I potwierdzane dawaniem z siebie więcej, zawsze więcej – i zawsze z miłością! CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ – bez obawy, że coś na tym stracimy, lub okażemy się naiwni, przegrani, słabi…

Wprost przeciwnie, im więcej z siebie, ze swego serca, ze swoich talentów, ze swego czasu – będziemy dawać Bogu i ludziom, tym bardziej sami będziemy obdarowani, tym więcej na tym zyskamy: zarówno ze strony Boga, jak i ze strony ludzi, którzy z czasem także doceniają takich, którzy mają odwagę wyłamać się z powszechnie panującego minimalizmu i miernoty, i wybić się ponad przeciętność.

Ludzie zwykle doceniają i podziwiają takie jednostki, tylko – nie wiedzieć, czemu – sami nie decydują się na takie postawy. Wolą ponarzekać, pobiadolić, poużalać się nad sobą, zamiast z zapałem wziąć się za siebie, wziąć się do pracy, wziąć swój los w swoje ręce – i iść odważnie do przodu! Dając z siebie więcej, zawsze więcej – i zawsze z miłością! Stając się chrześcijanami, stając się ludźmi duchowo mocnymi, świętymi i wielkimi – CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ!

Moi Drodzy, każda i każdy z nas jest do tej duchowej wielkości, świętości i niezwykłości zaproszony. Nikt z nas nie jest skazany na miernotę, minimalizm i bylejakość! Nikt z nas nie powinien nigdy zgodzić się na takie postawy! To nie nasz styl! Bo to nie jest też styl Jezusa! A jaki jest Jego styl?

Dobrze wiemy. Powiedzieliśmy sobie o tym dzisiaj, a warto ciągle się o tym przekonywać, czytając chociażby Pismo Święte. I tego właśnie będzie dotyczyła dzisiejsza praca domowa.

Najpierw jednak chciałbym zapytać o wczorajszą: komu z nas udało się zrobić jakąś niespodziankę swoim bliskim? Bardzo dziękuję za zaangażowanie, inwencję i pomysłowość. Chciałoby się usłyszeć, jakie to były niespodzianki – wierzę, że naprawdę sprawiły one innym radość! Jeżeli ktoś jeszcze takowej nie sprawił, a chciałby, to cały dzisiejszy dzień jest jeszcze na to.

Dzisiaj zaś proszę, aby pracą domową była lektura Pisma Świętego. Przynajmniej przez piętnaście minut zechciejmy poczytać Ewangelię Świętego Łukasza, od jej początku. Tam znajdziemy opis tych wydarzeń, które przeżywamy w czasie Adwentu i które już niedługo przeżywać będziemy w czasie Świąt i w Okresie Bożego Narodzenia. Jest to tak zwana Ewangelia dzieciństwa Jezusa. Zechciejmy ją sobie dziś w skupieniu poczytać w swoim domu – albo indywidualnie, albo wspólnie.

Szczególnie do tej drugiej formy zachęcam. Proponuję, aby dzisiaj, po obiedzie, zgromadzić się wokół stołu, albo ławy, postawić tam świeczkę, zapalić ją, pomodlić się krótko do Ducha Świętego o światło i zrozumienie, po czym ktoś na głos odczyta kilka perykop, po czym zakończymy wspólną modlitwą: Chwała Ojcu… To taka propozycja, moi Drodzy, na dzisiaj.

A może nie tylko na dzisiaj. Może tak w każdą niedzielę, po obiedzie, takie wspólne czytanie wprowadzimy w swoim domu?… Pomyślmy! Może to jakaś propozycja postanowienia?

Bo właśnie to postanowienie teraz podejmiemy. Moi Drodzy, jak już wspominałem, chodzi o jedno i bardzo konkretne postanowienie, a więc nie kilka rzeczy naraz, tylko jedno, bardzo wyraźne postanowienie, iż coś konkretnego od dzisiaj będę robił, albo przed czymś złym i niewłaściwym będę się powstrzymywał.

To postanowienie musi być dla nas jakimś wyzwaniem, musi się wiązać z jakimś wysiłkiem, a więc nie może to być coś zbyt prostego i łatwego, z czym nie mamy większych problemów. Nie może to być też coś zbyt trudnego, czy wręcz niemożliwego do wykonania, bo z góry skazane będzie na niepowodzenia.

Jak wspomniałem wczoraj, ma to być lekarstwo na konkretną chorobę duszy, na tę naszą słabość, tę wadę, która szczególnie daje się we znaki nam – i naszemu otoczeniu – a często jest źródłem innych grzechów. Nie może to być zatem byle co, oby tylko było, ale coś bardzo konkretnego i bardzo potrzebnego, abyśmy naprawdę, dzięki temu, zbliżyli się do Jezusa i do innych ludzi!

Pamiętajmy także, że jest to postanowienie na jakiś dłuższy czas, nie na jeden dzień, dlatego nie możemy o nim zaraz zapomnieć, tylko właśnie wracać do niego, także przy Spowiedzi rozliczając się z tego, co się już udało zrobić, a co się jeszcze nie udało.

I właśnie tym, że się nie udało, nie wolno się zrażać, ani zniechęcać, tylko ciągle zaczynać od nowa, nawet pomimo niepowodzeń! Wzywać pomocy Bożej, prosić o światło Ducha Świętego, przyzywać wstawiennictwa Matki Najświętszej i wszystkich Świętych – i odważnie, do przodu!

A zatem:

Jakie będzie moje osobiste, konkretne postanowienie z tych Rekolekcji?…

WIERZYSZ, ŻE MOGĘ TO UCZYNIĆ?…, Wierzysz, że mogę Cię poprowadzić przez życie? TAK, PANIE! A zatem – TO JEST DROGA, IDŹ NIĄ! Zawsze idź tą drogą – i tylko tą, którą Ja Ci wskazuję! Nie szukaj innych! Na tej drodze osiągaj świętość! Dawaj z siebie więcej, zawsze więcej – i zawsze z miłością! Bo tylko wtedy sam najwięcej zyskasz! Niech zatem Twoja miłość, świętość i duchowa wielkość doskonali się wzrasta – CORAZ BARDZIEJ I BARDZIEJ!

Amen

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.