Moja góra Tabor…

M

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywali Małgorzata i Paweł Chalimoniukowie, czyli Siostra mojego Szwagra, Kamila, wraz ze swym Mężem. Życzę Im obojgu, aby jak najpiękniej i jak najgodniej realizowali swoje powołanie do życia małżeńskiego i do rodzicielstwa, a ten sposób – to najbardziej podstawowe powołanie, czyli powołanie do świętości. O to będę się dla Nich modlił.

Wczoraj także pierwszą rocznicę urodzin przeżywała Julia Fabisiak – Córka Moderatora naszego bloga. Niech Pan osłania to Maleństwo przed wszystkim, co złe, a obdarza tylko dobrem! Niech błogosławi całej Rodzinie. Także o to będę się modlił.

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi oraz Ilii za wczorajsze słówko z Syberii. Cieszę się, że Ilia tak intensywnie i tak owocnie uczy się języka polskiego. Jak widać, idzie Mu to coraz lepiej. Słychać to także w każdej kolejnej z Nim rozmowie przez skype. Da Bóg, że już niedługo porozmawiamy „na żywo”.

Tymczasem, dziękujemy za wczorajsze, bardzo ciekawe refleksje, szczególnie za tę, dotyczącą słuchania Instruktora… A Księdzu Markowi – za słówko „mówione”, a w jego ramach: za przypomnienie o zapieraniu się siebie i o pójściu za Jezusem, często wbrew sobie.

Modlitwą wspieramy wszelkie duszpasterskie manewry na Syberii, a zwłaszcza w Parafii w Surgucie.

Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Pamiętajmy, moi Drodzy, że dzisiaj – oprócz wielkiego i wspaniałego Święta Przemienienia Pańskiego – mamy także pierwszą sobotę miesiąca. Oddajmy wszyscy cześć Matce Najświętszej!

A co się tyczy dzisiejszych czytań, to znowu mamy zamieszanie, związane ze starszym lub nowszym wydaniem Lekcjonarza Mszalnego. Dlatego w każdym naszym kościele usłyszymy tę samą Ewangelię, ale czytanie pierwsze – lub dwa czytania – usłyszymy inne. Ja zamieszczam te, które wskazują najnowsze przepisy, ale wiem, że mogą być odczytane inne, które obecnie są zapisane w „roku A” czytań niedzielnym i świątecznych. A mamy teraz „rok C”. Osobiśnie, nie podoba mi się to zamieszanie i to unowocześnianie – chyba trochę na siłę i dla zasady – czytań mszalnych. Ale, cóż…Dlatego w moim rozważaniu dotykam tylko Ewangelii.

Zatem, pochylmy się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim osobistym przesłaniem właśnie do mnie zwraca się dzisiaj? Duchu Święty, przyjdź nam z pomocą i swoim natchnieniem!

A na głębokie i religijne przeżywanie dzisiejszego Święta – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Święto Przemienienia Pańskiego, C,

6 sierpnia 2022., 

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

Dn 7,9–10. 13-14; 2 P 1,16–19; Łk 9,28b–36

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:

Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał sprzed Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi.

Patrzyłem w nocnych widzeniach, a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.

ALBO:

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:

Najmilsi: Nie za wymyślonymi mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości.

Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej.

Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić.

Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe.

A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie.

Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim.

Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy tamci weszli w obłok.

A z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie”. W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam.

A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmiali o tym, co widzieli.

Góra Tabor to takie szczególne miejsce na ziemi. To takie miejsce, w którym tamtego, pamiętnego dnia – Niebo dosłownie zetknęło się z ziemią. Nawet w sposób widzialny, fizyczny, dotykalny! Jest wielką tajemnicą, jak to się stało – trudno to po ludzku ogarnąć. Jedynym sensownym wyjaśnieniem – zresztą słusznym – może być to, że stało się to za sprawą Bożą i na Boży sposób. Nic więcej nie jesteśmy w stanie powiedzieć.

Dzisiejszy fragment Łukaszowej Ewangelii pokazuje nam przebieg całego tego Wydarzenia, ale też zwraca uwagę na znaki Boga, znaki Nieba, jakie pojawiły się wtedy na Taborze.

A wszystko w ogóle zaczęło się od tego, że Jezus zapragnął wejść na górę i że do tej wędrówki zaprosił Piotra, Jakuba i Jana. Tak przy okazji, to dość ciekawa sprawa, że pomimo, iż wszystkich bez wyjątku Jezus kochał – i stale kocha – miłością bezgraniczną, to jednak w swoich kontaktach z ludźmi, w trakcie publicznej działalności, różnicował swoje podejście do ludzi. A tak precyzyjnie – to niektórych wyróżniał, także w gronie Dwunastu!

Właśnie ci trzej, którzy dzisiaj zostali zaproszeni do udania się na górę Tabor, byli przez Jezusa traktowani jakoś inaczej. Czy lepiej? Trudno powiedzieć – na pewno, byli traktowani jako najbliżsi. Dlatego Jezus zabierał ich ze sobą także przy innych znaczących wydarzeniach, opisanych na kartach Ewangelii.

To takie w sumie ciekawe zjawisko, bo może rodzić pytanie, czyżby Jezus kogoś faworyzował, a innych przez to traktował gorzej, z mniejszą uwagą – mniej tych pozostałych kochał? Raczej trudno się nam z tym zgodzić, bo przecież wiemy, że za każdą i każdego z nas oddał życie z wielkiej miłości, zatem trudno, a wręcz nie da się powiedzieć o faworyzowaniu jednych, a pomijaniu drugich, ale wyróżnienie tych trzech jest faktem.

Zapewne, widzimy tu odniesienie do faktu, że i dzisiaj Jezus powołuje każdą i każdego z nas do świętości życia i do zbawienia wiecznego, ale każdemu powierza inne zadanie, inną funkcję. Każdego prowadzi inną drogą przez życie. I może w niejednym sercu zrodziła się wątpliwość, dlaczego to ten drugi otrzymał taką czy taką funkcję, takie stanowisko, taką wysoką pozycję, a ja ciągle na uboczu?… Czemu temu wiedzie się wyraźniej lepiej, a mi gorzej?Czyżbym nie pasował do Bożych planów? A może czymś Bogu „podpadłem”?… Czemu to inni otrzymują takie poczesne stanowiska, takie wysokie pozycje, a ja muszę się zadowalać byle czym?… Czy nigdy tego typu zazdrość i pretensje do Boga nie gościły w naszym sercu?

Jeśli nie, to dobrze, ale jeśli tak, to trzeba nam na spokojnie wszystko przemyśleć i uświadomić sobie, że fakt, iż każdy z nas zmierza za Panem i do Pana odrębną, swoją własną, indywidualną drogą, to naprawdę nie jest niczym złym, ale właśnie czymś bardzo pożądanym! Bo wielkim bogactwem świata i Kościoła jest to, iż każda i każdy z nas jest indywidualnością, że nie ma dwóch identycznych osób na tym świecie, w związku z czym każdy też ma swoją osobistą relację z Bogiem.

Ale choć jesteśmy tak bardzo indywidualni i inni od innych, to na pewno jesteśmy bardzo szczerze kochani przez Boga. Każda i każdy z nas – bezgranicznie! Bez względu na zajmowane stanowisko, takie czy inne wykształcenie, czy liczbę tytułów przed nazwiskiem. Apostołowie tak samo byli przez Jezusa kochani – każdy indywidualnie i bezgranicznie. A jednak wracała w ich rozmowach dyskusja – nieraz to nawet w formie konfliktu – kto z nich jest największy. Kiedyś przecież na takim sporze przyłapał ich sam Jezus.

Tymczasem, takie podejście do sprawy naprawdę nie ma sensu! Oto Jezus wyprowadza na górę trzech swoich Apostołów, aby w ich osobach i dzięki ich relacjom – wprowadzić i ciągle wprowadzać tam każdego bez wyjątku człowieka. Sam fakt, że my dzisiaj to wydarzenie wspominamy, że o nim czytamy, że je tak uroczyście przeżywamy w liturgii, wyraźnie pokazuje, że jest ono adresowane do każdej i każdego z nas. Teraz już każdy ma zaproszenie, aby z Jezusem wszedł na górę Tabor i aby doświadczył tego, co się tam wydarzyło. A co się wydarzyło?

Oto Jezus odsłonił przed naszymi oczami blask swojej Boskości. Oczywiście, tylko jego mały promyk, tylko maleńki skrawek swej chwały, ale to już wystarczyło, aby trzej Apostołowie przestraszyli się na dobre. Dlatego Piotr plótł te swoje niestworzone historie o namiotach dla Jezusa i dwóch Przybyszów z Nieba…

Był to z pewnością bardzo wyraźny znak, dany z Nieba: owo odmienienie się twarzy Jezusa, lśniąco biały blask Jego szat. Ale były też i inne cudowne znaki, jak chociażby pojawienie się postaci Mojżesza i Eliasza, czy pojawienie się obłoku z Nieba, który „zabrał” dwóch Świętych Przybyszów, ale z którego potem rozległ się głos samego Boga. To znaki z Nieba.

Były jednak i te znaki ziemskie, a przede wszystkim spanie Apostołów w momencie tak bardzo ważnym, a potem ich strach – kiedy się już ocknęli i zorientowali, że dzieje się coś niezwykłego.

Na tej świętej Górze doszło zatem do prawdziwego zetknięcia się Nieba z ziemią – tego, co Boskie, z tym, co ludzkie. A początkiem wszystkiego była intensywna modlitwa Jezusa do Ojca.

Moi Drodzy, Jezus także nas dzisiaj zaprasza na tę świętą Górę. Oczywiście, nie tyle może na sam Tabor – w sensie geograficznym – chociaż jeżeli ktoś wybierze się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, to będzie miał taką możliwość. Ale tam raczej nie spotka Jezusa tak bezpośrednio, nie ujrzy blasku Jego chwały, nie doświadczy spotkania z Niebem. A gdzie i kiedy jest to możliwe?

My dobrze wiemy: na każdej Mszy Świętej, w trakcie lektury Bożego słowa, na modlitwie… Każde z tych wydarzeń może oczywiście być tylko suchą, religijną praktyką, spełnioną z poczucia obowiązku, albo dla tradycji, albo dla tak zwanego „świętego spokoju”, żeby się w domu nie czepiali… Tak może być. Ale może to także być – i oby było za każdym razem – prawdziwe spotkanie z żywym Jezusem! Prawdziwe moje spotkanie, bardzo osobiste i serdeczne – z Jezusem, który jest moim Przyjacielem, Panem i Bogiem, Zbawicielem i Przewodnikiem po drogach życia.

Wtedy, na Taborze, Jezus odsłonił przed swoimi Apostołami – i także, jak wspomnieliśmy sobie, w jakimś sensie: przed wszystkimi ludźmi – blask swojej chwały, aby przygotować wszystkich na wydarzenia Kalwarii: aby kiedy ludzie zobaczą Go w takim poniżeniu i sponiewieraniu, umęczonego i odrzuconego – przypomnieli sobie, co stało się na Taborze i jakim Go wtedy zobaczyli: że jest On naprawdę Bogiem i Panem. I że na Kalwarii nie przegrał, nie został pokonany, ale naprawdę składa ofiarę ze swego życia.

Moi Drodzy, dokładnie czymś takim ma być dla nas każda Msza Święta, każda modlitwa, każda lektura Pisma Świętego, ale też każde spotkanie z Panem w drugim człowieku: ma to nas wzmocnić i uodpornić na wszystko, co dzisiaj dzieje się na świecie. Bo dzisiaj często wydaje się nam właśnie, że Jezus przegrał. A On naprawdę jest i żyje, Jego chwała tak samo jaśnieje, jak zawsze – blask Jego Boskości nie przygasł w dzisiejszych czasach.

I właśnie po to Jezus zaprasza każdą i każdego z nas – osobiście, indywidualnie i po imieniu – do serdecznej bliskości ze sobą, na spotkanie ze sobą, abyśmy się wewnętrznie wzmacniali i przekonywali się, że On jest, że jest wielki, że jest mocny, że jest Zwycięzcą, że jest Panem i Władcą świata i wszechświata, dlatego też wszyscy ci, którzy dzisiaj przeciwko Niemu wierzgają i krzyczą – przegrają z kretesem.

Po to, moi Drodzy, przychodzimy na Mszę Świętą, po to klękamy do modlitwy. Jesteśmy do tego zaproszeni przez Jezusa, a więc – nie zapominajmy o tym – jesteśmy wyróżnieni, jesteśmy naprawdę zaszczyceni przez Niego. Spróbujmy na to w ten sposób spojrzeć: że to nie my robimy łaskę Bogu, że się modlimy, czy przychodzimy na Mszę Świętą, ale że to On okazuje nam łaskę i wyróżnia nas, zaszczyca nas swoim zaproszeniem! Dziękujmy Mu za to zawsze! Szczególnie wtedy, kiedy będziemy przebywali na naszej górze Tabor. A co jest tą naszą górą Tabor?

Niech nią będzie nasza parafialna świątynia, niech nią będzie konfesjonał, ale też niech nią będzie nasz dom, w którym codziennie się modlimy, w którym czytamy Pismo Święte.

Niech wreszcie tą naszą górą Tabor będzie nasze serce! Oby tam dochodziło do jak najczęstszego spotkania z Jezusem, aby tam właśnie dochodziło do jak najczęstszego zachwytu Jezusem, oby tam zawsze – jak najmocniej! – jaśniał blask Jego chwały!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.