Trzeba Ci prorokować…

T

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Profesor Roman Krawczyk, przez cztery pierwsze lata mojej seminaryjnej formacji: Rektor naszego siedleckiego Seminarium, a do końca pobytu w Seminarium: Wykładowca Starego Testamentu; obecnie zaś – emerytowany Wykładowca Uniwersytetu Przyrodniczo – Humanistycznego w Siedlcach, przy którym przyszło mi pełnić posługę Duszpasterza Akademickiego.

Dziękując Księdzu Rektorowi za wiele dobra, jakie od Niego otrzymałem, a szczególnie za dwa piękne gesty, które wobec mnie uczynił, a które pokazały mi Go jako Człowieka o naprawdę wielkiej klasie i wielkim formacie ludzkim i kapłańskim, życzę Bożego błogosławieństwa w posłudze kapłańskiej i pracy naukowej!

Urodziny natomiast przeżywa Magda Martyniuk, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Oboje świętujących zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, zapraszam Was dzisiaj na audycję w Katolickim Radiu Podlasie, w ramach cyklu AKADEMICKIE GAUDEAMUS. Tematem będzie aktualna działalność uczelnianego Ośrodka Języka Polskiego i Kultury Polskiej oraz Samorządu Studenckiego. Zaczynamy o godzinie 21:40. Można nas słuchać także w internecie. Zapraszam do łączności z nami – smsowej, internetowej i telefonicznej.

A wcześniej, w ciągu dnia, planuję być w Kodniu. Obiecuję – jak zawsze – wspomnieć o Was Matce naszej.

Teraz zaś już zapraszam Wszystkich do wsłuchania się w Boże słowo i odnalezienia tego osobistego przesłania, z jakim Pan do mnie konkretnie się zwraca. Niech Duch Święty będzie światłem i natchnieniem!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 33 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Bł. Karoliny Kózkówny, Dziewicy i Męczennicy,

18 listopada 2022.,

do czytań: Ap 10,8–11; Łk 19,45–48

CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Ja, Jan, znów usłyszałem głos z nieba, jak zwracał się do mnie w słowach: „Idź, weź księgę otwartą w ręce anioła stojącego na morzu i na ziemi”.

Poszedłem więc do anioła, mówiąc mu, by mi dał książeczkę. I rzecze mi: „Weź i połknij ją, a napełni wnętrzności twe goryczą, lecz w ustach twych będzie słodka jak miód”. I wziąłem książeczkę z ręki anioła i połknąłem ją, a w ustach moich stała się słodka jak miód, a gdy ją spożyłem, goryczą napełniły się moje wnętrzności.

I mówią mi: „Trzeba ci znów prorokować o ludach, narodach, językach i o wielu królach”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: „Napisane jest: «Mój dom będzie domem modlitwy», a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”.

I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem.

I znowu mowa w pierwszym czytaniu o księdze. Zaledwie wczoraj czytaliśmy i rozważaliśmy o księdze, którą na swej prawej ręce miał «Zasiadający na tronie», a która to księga była od wewnątrz cała zapisana, a od zewnątrz – zapieczętowana na siedem pieczęci. Nikt nie mógł tych pieczęci złamać i księgi otworzyć – poza samym Synem Bożym. W księdze tej – jak można wywnioskować z całości przesłania Apokalipsy Świętego Jana – zapisane zostały przyszłe losy Kościoła i świata.

I oto dzisiaj także księga, którą Jan określa zdrobniale jako «książeczka». W innym tłumaczeniu pojawia się określenie «maleńki zwój». Może dlatego maleńki, że przeznaczony do „spożycia” przez człowieka, czyli jego treść ma być przyjęta i przyswojona przez człowieka, a przecież człowiek – sam w sobie – jest maleńki… I jego możliwości są maleńkie… A jednak to właśnie ten człowiek ma przyjąć ów dar z ręki anioła i pójść głosić słowo Boże – pełnić misję prorocką.

Owo pełnienie tej misji będzie się dla samego głoszącego niemałym wyrzeczeniem, czasami też goryczą, co symbolizuje gorzki smak spożywanej książeczki. Smak ten przywodzi również na myśl skojarzenie z gorzkim losem tych, którzy odrzucą głoszone przez proroka – przecież w imię Boże – orędzie.

Jak jednak dzisiaj słyszymy, w pierwszym czytaniu mowa jest nie tylko o smaku gorzkim. Pojawia się bowiem również stwierdzenie o odczuciu wielkiej słodyczy. Tak, bo pełnienie misji prorockiej, głoszenie Bożego słowa w imieniu Boga – jest samo w sobie piękne i słodkie, niesie ogromną radość i szczęście. I tę właśnie radość i szczęście Boże słowo przynosi tym, którzy je przyjmują.

Oni także nie są wolni – tu, na ziemi – od chwil smutnych, chwil goryczy, chwil cierpienia… Ale w głębi serca człowiek, który jest blisko Boga, który przyjmuje słowo Boga, który przejmuje się słowem Boga – jest szczęśliwy, bo ma świadomość, że swoje życie układa mądrze i sensownie, w jakimś konkretnym kierunku i celu…

Ale trzeba się opowiedzieć – jasno i wyraźnie, może nawet radykalnie – za Panem, lub przeciw Niemu. Za Bożym słowem, albo za słowem świata. Za prawdziwym bogactwem, które tylko Bóg dać może, albo za straganami, symbolizującymi „bogactwa” tego świata, cały ten bałagan i blichtr świata, wszystkie te błyskotki i maskotki, które tylko udają prawdziwe bogactwo, a które jedynie odwracają uwagę od tego, co najważniejsze. Trzeba się opowiedzieć!

I jeżeli będzie to wybór Jezusa i Jego słowa, to trzeba przyjąć, a więc «spożyć» Księgę Bożego słowa, a dokładniej: codziennie ją «spożywać», przyjmując ód duchowy pokarm, który napełniać będzie serca wielką słodyczą, ale nierzadko także: goryczą i cierpieniem, od jakich nigdy na tym świecie, nie uwolni się człowiek Boży.

Mówiąc jeszcze inaczej: jeżeli będzie to wybór Jezusa i Jego słowa, to trzeba tak radykalnie, jak Jezus dzisiaj w Ewangelii – powywracać w swoim życiu i w swoim sercu stragany, zastawione bogactwami tego świata, aby zrobić w sercu miejsce dla jedynego bogactwa. To się musi dokonać radykalnie! I oby jak najszybciej.

Tak, jak bardzo szybko, bo od początku swego życia na tym świecie – do jego równie, niestety, szybkiego końca – uczyniła Patronka dnia dzisiejszego, Karolina Kózkówna, Dziewica i Męczennica.

Urodziła się w podtarnowskiej wsi Wał–Ruda, 2 sierpnia 1898 roku, jako czwarte z jedenaściorga dzieci. Pięć dni później otrzymała Chrzest Święty w kościele parafialnym w Radłowie. Jej rodzice posiadali niewielkie gospodarstwo. Pracowała z nimi na roli.

Wzrastała w atmosferze żywej i autentycznej wiary, która wyrażała się we wspólnej rodzinnej modlitwie wieczorem i przy posiłkach, w codziennym śpiewaniu „Godzinek”, częstym przystępowaniu do Sakramentów i uczestniczeniu we Mszy Świętej – także w dzień powszedni.

Ich uboga chata była nazywana „kościółkiem”. Krewni i sąsiedzi gromadzili się tam często na wspólne czytanie Pisma Świętego, żywotów Świętych i religijnych czasopism. W Wielkim Poście śpiewano tam „Gorzkie Żale”, a w okresie Bożego Narodzenia – kolędy.

Karolina od najmłodszych lat ukochała modlitwę i starała się wzrastać w miłości Bożej. Nie rozstawała się z otrzymanym od matki różańcem – modliła się nie tylko w ciągu dnia, ale i w nocy. We wszystkim była posłuszna rodzicom, z miłością i troską opiekowała się licznym młodszym rodzeństwem.

W 1906 roku rozpoczęła naukę w ludowej szkole podstawowej, którą ukończyła w 1912 roku. Potem uczęszczała jeszcze na tak zwaną naukę dopełniającą trzy razy w tygodniu. Uczyła się chętnie i bardzo dobrze, z religii otrzymywała zawsze najwyższe oceny, była pracowita i obowiązkowa.

Duży wpływ na duchowy rozwój przyszłej Błogosławionej miał jej wuj, Franciszek Borzęcki, człowiek bardzo religijny i zaangażowany w działalność apostolską i społeczną. Karolina pomagała mu w prowadzeniu świetlicy i biblioteki, do której przychodziły często osoby dorosłe i młodzież. Prowadzono tam kształcące rozmowy, śpiewano pieśni religijne i patriotyczne, deklamowano utwory wieszczów.

Karolina odkrywała w sobie talent katechetyczny. Nie poprzestawała na tym, że poznała jakąś prawdę wiary lub usłyszała ważne słowo – zawsze spieszyła, by przekazać je innym. Z potrzeby serca katechizowała swoje rodzeństwo i okoliczne dzieci, śpiewała z nimi pieśni religijne, odmawiała Różaniec i zachęcała do życia według Bożych przykazań. Wrażliwa na potrzeby bliźnich, chętnie zajmowała się chorymi i starszymi. Odwiedzała ich, oddając im różne posługi i czytając pisma religijne. Przygotowywała w razie potrzeby na przyjęcie Wiatyku i Namaszczenia Chorych.

Zginęła w wieku zaledwie siedemnastu lat, na początku pierwszej wojny światowej, w dniu 18 listopada 1914 roku. Carski żołnierz uprowadził ją przemocą i bestialsko zamordował, gdy broniła się, pragnąc zachować dziewictwo. Nie było świadków samego momentu śmierci. Po kilku dniach, 4 grudnia 1914 roku, w pobliskim lesie znaleziono jej zmasakrowane zwłoki.

Pogrzeb Karoliny był wielką manifestacją wiary okolicznej ludności, która z wielkim przekonaniem mówiła, że uczestniczy w pogrzebie Męczennicy. Karolinę pochowano w parafialnym kościele we wsi Zabawa. W dniu 10 czerwca 1987 roku, Jan Paweł II, w Tarnowie, ogłosił ją Błogosławioną.

A oto co mówił w homilii, w trakcie Mszy Świętej beatyfikacyjnej:

Orędzie Ośmiu Błogosławieństw, siejba Bożej Ewangelii, idzie przez stulecia. […] I oto za naszych czasów, w tym stuleciu, […] ognisty język Ducha Prawdy, Parakleta, zatrzymał się nad postacią prostej, wiejskiej dziewczyny: Bóg wybrał właśnie to, co niemocne, aby mocnych poniżyć, aby zawstydzić mędrców.

Czyż Święci są po to, ażeby zawstydzać? Tak. Mogą być i po to. Czasem konieczny jest taki zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub odkryć na nowo właściwą hierarchię wartości. Potrzebny jest nam wszystkim, starym i młodym. Chociaż ta młodziutka córka Kościoła tarnowskiego, którą od dzisiaj będziemy zwać Błogosławioną, swoim życiem i śmiercią mówi przede wszystkim do młodych. Do chłopców i dziewcząt. Do mężczyzn i kobiet.

Mówi o wielkiej godności kobiety: o godności ludzkiej osoby. O godności ciała, które wprawdzie na tym świecie podlega śmierci, jest zniszczalne, jak i jej młode ciało uległo śmierci ze strony zabójcy, ale nosi w sobie – to ludzkie ciało – zapis nieśmiertelności, jaką człowiek ma osiągnąć w Bogu wiecznym i żywym, osiągnąć przez Chrystusa.

Tak więc Święci są po to, ażeby świadczyć o wielkiej godności człowieka. Świadczyć o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym – dla nas i dla naszego zbawienia; to znaczy równocześnie świadczyć o tej godności, jaką człowiek ma wobec Boga. Świadczyć o tym powołaniu, jakie człowiek ma w Chrystusie. Karolina Kózkówna była świadoma tej godności. Świadoma tego powołania.

Psalm responsoryjny, który dziś wyśpiewaliśmy, pozwala nam niejako odczytać poszczególne momenty tego świadectwa. Tego męczeństwa. Czyż to nie ona tak mówi – ona, Karolina? Zachowaj mnie, Boże, bo chronię się u Ciebie, mówię Panu: Tyś jest Panem moim. Czyż to nie ona mówi poprzez słowa Psalmisty?

W momencie straszliwego zagrożenia ze strony drugiego człowieka, wyposażonego w środki przemocy, chroni się do Boga. A okrzyk Tyś jest Panem moim oznacza: nie zapanuje nade mną brudna przemoc, bo Ty jesteś źródłem mej mocy – w słabości. Ty, jedyny Pan mojej duszy i mego ciała, mój Stwórca i Odkupiciel mego życia i mojej śmierci. Ty, Bóg mojego serca, z którym nie rozstaje się moja pamięć i moje sumienie.

Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, On jest po mojej prawicy, nic mnie nie zachwieje. Bo serce napomina mnie nawet nocą. Tak Psalmista. I tak Karolina w momencie śmiertelnej próby wiary, czystości i męstwa. Jakbyśmy szli po śladach ucieczki tej dziewczyny, opierającej się zbrojnemu napastnikowi, szukającej ścieżek, na których mogłaby pośród tego rodzimego lasu w pobliżu jej wsi ocalić życie i godność.

Ty ścieżkę życia mi ukażesz. Ścieżka życia. Na tej ścieżce ucieczki został zadany ostatni, zabójczy cios. Karolina nie ocaliła życia doczesnego. Znalazła śmierć. Oddała to życie, aby zyskać Życie z Chrystusem w Bogu. W Chrystusie bowiem, wraz z Sakramentem Chrztu, który otrzymała w kościele parafialnym w Radłowie, zaczęło się jej nowe Życie. I oto padając pod ręką napastnika, Karolina daje ostatnie na tej ziemi świadectwo temu Życiu, które jest w niej. Śmierć cielesna go nie zniszczy. Śmierć oznacza nowy początek tego Życia, które jest z Boga, które staje się naszym udziałem przez Chrystusa, za sprawą Jego śmierci i zmartwychwstania.

Ginie więc Karolina. Jej martwe ciało dziewczęce pozostaje wśród leśnego poszycia. A śmierć niewinnej zdaje się odtąd głosić ze szczególną mocą tę prawdę, którą wypowiada Psalmista: Pan jest moim dziedzictwem, Pan jest moim przeznaczeniem. To On mój los zabezpiecza. Tak. Karolina porzucona wśród lasu rudziańskiego jest bezpieczna. Jest w rękach Boga, który jest Bogiem Życia. I męczennica woła wraz z Psalmistą: Błogosławię Pana.

Dziecko prostych rodziców, dziecko tej nadwiślańskiej ziemi, Gwiazdo twojego ludu, dziś Kościół podejmuje to wołanie twojej duszy, wołanie bez słów i nazywa Ciebie Błogosławioną! Chrystus stał się twoją mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem. Stał się twoją mocą. Dziękujemy Chrystusowi za tę moc, jaką objawił w twoim czystym życiu i w twojej męczeńskiej śmierci.” Tyle z pięknej homilii Jana Pawła II.

Słuchając tych słów, wpatrując się w świetlany przykład niezwykłej odwagi tej „prostej, wiejskiej Dziewczyny”, a jednocześnie wsłuchując się w Boże słowo dzisiejszej liturgii, postawmy sobie osobiście pytanie, czy tak, jak prości ludzie z dzisiejszej Ewangelii – umiem i chcę słuchać Jezusa i Jego słowa z zapartym tchem?…

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.