Umysł jasny i serce otwarte…

U

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Sebastian Gruszczyński, w swoim czasie: Wiceprezes Służby liturgicznej w Miastkowie Kościelnym. Życzę serca otwartego i jasnego umysłu, otwartego na Jezusa – o czym więcej w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

I Was wszystkich także zapewniam o modlitwie – tu, w Kodniu, gdzie przeżywam swoje osobiste rekolekcje kapłańskie. Polecam się także Waszym modlitwom. Pamiętajcie również o przygotowywanym Kodeńskim Wieczerniku Akademickim:

https://podlasie24.pl/kosciol/kodenski-wieczernik-akademicki-20230919094706

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie – właśnie do mnie, konkretnie i po imieniu – Pan w swoim słowie? Duchu Święty, daj mi jasny umysł i otwarte serce!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 24 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Męczenników:

Andrzeja Kim Taegon, Kapłana,

Pawła Chong Hasang i Towarzyszy,

20 września 2023.,

do czytań: 1 Tm 3,14–16; Łk 7,31–35

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:

Najdroższy: Piszę ci to wszystko spodziewając się przybyć do ciebie możliwie szybko. Gdybym zaś się opóźniał, piszę, byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy.

A bez wątpienia wielka jest tajemnica pobożności. Ten, który objawił się w ciele, usprawiedliwiony został w Duchu, ukazał się aniołom, ogłoszony został poganom, znalazł wiarę w świecie, wzięty został w chwale.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Po odejściu wysłanników Jana Chrzciciela Jezus powiedział do tłumów:

Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali».

Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: «Zły duch go opętał».

Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność”.

Tymoteusz to bez wątpienia jeden z najbliższych i najbardziej oddanych współpracowników Pawła Apostoła w dziele ewangelizacji. Pomimo młodego wieku i wątłego zdrowia, przyjął on od swego duchowego mistrza misję kierowania gminą chrześcijańską w Efezie. A ponieważ w tej Gminie – jak i w każdej innej – co i raz pojawiały się różnorakie trudności i przeszkody na drodze rozwoju Kościoła i dzieła Bożego, przeto Paweł starał się im na bieżąco zaradzać.

Niestety, nie był w stanie wszędzie i w miarę sprawnie dotrzeć, aby problemem owym zaradzić osobiście. Dlatego pisał swoje Listy, w których dawał wiele konkretnych wskazań. Tak o tym dzisiaj pisze do Tymoteusza: Piszę ci to wszystko spodziewając się przybyć do ciebie możliwie szybko. Gdybym zaś się opóźniał, piszę, byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy.

Tak, bo dzieło jest na tyle ważne i na tyle wymaga troski, że nie można pozwolić sobie na poczekanie, aż Paweł dojedzie na miejsce. A co, jeśli nie dojedzie, bo jakieś przeszkody po drodze mu to uniemożliwią, albo problemy innej Gminy zatrzymają go tam na dłużej? I co wówczas? Zawiesić działalność tej Wspólnoty, którą kieruje Tymoteusz, aż do rozstrzygnięcia, które nastąpi dopiero po przybyciu Pawła?

Zdajemy sobie sprawę, że takie rozwiązanie zupełnie byłoby pozbawione sensu i jednocześnie – bardzo szkodliwe. Dlatego Paweł daje wiele cennych, bardzo konkretnych i praktycznych wskazań, licząc jednak na trzeźwe myślenie Tymoteusza, który w obliczu różnych trudności będzie umiał zadziałać mądrze i roztropnie.

Bo przecież Paweł nie jest w stanie przewidzieć wszystkich możliwych wariantów zdarzeń, nie jest w stanie tego przewidzieć Tymoteusz, ani nikt inny. Dlatego ważnym jest, aby Tymoteusz otrzymał kilka konkretnych wskazań, ale – nade wszystko – aby pamiętał, że bez wątpienia wielka jest tajemnica pobożności. Ten, który objawił się w ciele, usprawiedliwiony został w Duchu, ukazał się aniołom, ogłoszony został poganom, znalazł wiarę w świecie, wzięty został w chwale.

A zatem, ma się stale wpatrywać w Jezusa, ma być z Nim w pełnej jedności – z całą pobożnością. Ma wierzyć i innym pomóc uwierzyć w Jezusa – takiego, jakiego mu głosił Paweł. W tej swoistej wyliczance, którą tu sobie przed chwilą przywołaliśmy, Paweł zawarł kolejne etapy życia i posłannictwa Jezusa. I Tymoteusz w takiego właśnie Jezusa ma wierzyć i takiego głosić, takiego Jezusa ma się trzymać i takiemu Jezusowi ma się dać poprowadzić.

Dokładnie tak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy. W tym zdaniu – jak się wydaje – zostały połączone te dwa wymiary słowa „kościół”, jakie my dziś znamy, a więc Wspólnota ludzi wierzących, ale i dom Boży, miejsce modlitwy i sprawowania kultu Bożego. Tutaj słyszymy o «domu Bożym, który jest Kościołem». Na pewno zatem chodzi o tę Wspólnotę, o tę Gminę chrześcijańską, którą kierował Tymoteusz. Ma on nią kierować tak, jak mu polecił Paweł – czyli tak, jak polecił sam Jezus Chrystus. Wiemy, że Tymoteusz dobrze wywiązywał się z tego zadania.

Zupełnie inaczej, niż – jak ich dzisiaj w Ewangelii określił Jezus – «ludzie tego pokolenia». Możemy się zastanawiać, o jakich dokładnie ludzi chodziło, bo wyrażenie jest dość ogólne. Zapewne, Jezus miał tu na myśli postawy, które widział u wielu, sobie współczesnych. Dlatego zwrócił na nie uwagę. A jakież to były postawy, jakie zachowania?

Słyszymy to bardzo wyraźnie, iż ludzie tego pokolenia podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali». Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a [oni mówią]: «Zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a [oni mówią]: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników».

Czyli – i tak źle, i tak niedobrze. Nie sposób dogodzić tym ludziom – zawsze widzą jakieś „ale”. Boży wysłannik, jakim był Jan Chrzciciel, nie podobał się im, bo był surowym ascetą, twardo wzywającym do nawrócenia i bezkompromisowo piętnującym złe postawy. Boży Syn, Jezus Chrystus, też im się nie podobał, bo… w sumie, to nie wiadomo, czemu. Ale się nie podobał.

Chociaż żył normalnie – w tym sensie, że nie tak surowo, jak Jan, a bardziej jak większość «ludzi tego pokolenia», bo funkcjonował wśród ludzi, spotykał się z nimi, dawał się zapraszać na uczty i wesela… To jednak także stało się powodem oskarżeń, bo o ile Jan Chrzciciel to jakiś dziwak, opętany przez złego ducha, to znowu Jezus okazuje się «żarłokiem i pijakiem», „kumplującym się” dodatkowo z celnikami i grzesznikami!

Widzimy zatem, że w tych ludziach nie ma ani krzty dyspozycyjności i otwartości, której wspaniały przykład dawał swoją postawą młody Biskup Tymoteusz. On był otwarty na wszelkie sugestie swego duchowego mistrza, Pawła, ale nade wszystko – był otwarty na Jezusa! Z Nim budował wspólnotę. Właśnie dlatego, że serce miał otwarte, chętne i gotowe.

«Ludzie tego pokolenia», o których mowa w Ewangelii, właśnie na tym wszystko przegrywali, że serca mieli zamknięte. Dlatego nie w tym tkwiła przyczyna ich problemów i trudności, że ci, którzy im głosili słowo Boże źle wywiązywali się ze swego zadania. Nie! Przyczyna wszelkich problemów tkwiła w nich samych!

Przyczyną ich problemów były ich serca totalnie zablokowane, nastawione z góry jedynie na sprzeciw, opór i narzekanie. A na takie problemy… trudno jakkolwiek zaradzić. Na pewno, musi to uczynić – i jako jedyny jest w stanie to uczynić – właściciel takiego zablokowanego serca. Poprzez to, że je sam, w wolny sposób, odblokuje. Inaczej się nie da.

Niech Pan nam zawsze daje serca tak szczere i otwarte – i umysły tak jasne i trzeźwe – jakie dał Pawłowi i Tymoteuszowi. I jak najwięcej tego młodzieńczego entuzjazmu, którym obydwaj promieniowali!

pewnością, nie brakło go również Patronom dnia dzisiejszego – przez całe życie, ale szczególnie w chwili największej próby. A Patronami tymi są Święci Męczennicy: Andrzej Kim Taegon, Kapłan, Paweł Chong Hasang i ich Towarzysze.

Jeden z nich, Andrzej Kim Taegon, był pierwszym kapłanem koreańskim. Urodził się w 1821 roku, w koreańskiej prowincji Tcziong–Czu. Jego ojciec, Ignacy, zginął w czasie prześladowań w roku 1839 i został beatyfikowany w roku 1925. Po chrzcie, który Andrzej przyjął mając lat piętnaście, przebył kilkaset kilometrów do seminarium w Makao w Chinach. Po sześciu latach zdołał wrócić do swojego kraju poprzez Mandżurię.

W tym samym roku przebył Morze Żółte i w Szanghaju, w roku 1845, przyjął święcenia kapłańskie. Został skierowany do przygotowania bezpiecznej przeprawy wodnej dla misjonarzy chrześcijańskich, tak aby udało im się ujść straży granicznej. Został jednak aresztowany i po torturach ścięty niedaleko stolicy swojego kraju, Seulu, w dniu 16 września 1846 roku.

Z kolei inny dzisiejszy Patron, Paweł Chong Hasang, był współpracownikiem i tłumaczem kapłanów. Przez dwadzieścia lat przewodził wspólnocie chrześcijańskiej w Korei. Kiedy był klerykiem, poniósł śmierć w wieku czterdziestu czterech lat – ścięty mieczem w dniu 22 kwietnia 1839 roku.

A trzeba tu jeszcze wspomnieć,chrześcijaństwo dotarło do Korei podczas japońskiej inwazji w 1592 roku, kiedy to ochrzczono zaledwie kilku Koreańczyków, czego prawdopodobnie dokonali katoliccy żołnierze japońscy. Ewangelizacja była utrudniona, ponieważ Korea przez wiele dziesiątków lat całkowicie izolowała się od innych państw, pozwalając swoim mieszkańcom jedynie na coroczną wyprawę do Pekinu w celu zapłacenia podatków. Przy okazji jednej z takich wypraw, w 1777 roku, udało się przewieźć do Korei książki chrześcijańskie, otrzymane od jezuitów w Chinach. W ten sposób zaczął się powolny rozwój Kościoła w Korei.

Kiedy dwanaście lat później udało się na teren Korei przedostać chińskiemu księdzu, zastał on tam już około czterech tysięcy chrześcijan, spośród których żaden dotąd jeszcze nigdy nie widział kapłana. Siedem lat później chrześcijan w Korei było już prawie dziesięć tysięcy. Wolność religijną wprowadzono dopiero w 1887 roku, po podpisaniu traktatu z Francją. W XIX wieku poniosło śmierć męczeńską trzech biskupów katolickich, dziesięciu kapłanów i ponad dziesięć tysięcy wiernych. Z nich tylko część dostąpiła chwały ołtarzy.

Papież Jan Paweł II, podczas swojej wizyty apostolskiej w Korei w 1984 roku, kanonizował – oprócz Andrzeja Kim Taegon i Pawła Chong Hasang – także dziewięćdziesięciu ośmiu Koreańczyków i trzech misjonarzy francuskich. W całej tej grupie byli biskupi i księża, jednak większość stanowili ludzie świeccy.

W swojej ostatniej zachęcie, skierowanej do wiernych, Święty Andrzeja Kim Taegon tak pisał z więzienia:

Umiłowani bracia i przyjaciele! […] U Pana świat jest rolą; my, ludzie – jakby ryżem, a łaska wilgocią. On to dzięki Wcieleniu i Odkupieniu nawadnia nas krwią swoją, abyśmy mogli wzrastać i dojrzewać. W dniu sądu, gdy przyjdzie czas zbiorów, ten, kto dzięki łasce okaże się dojrzały – jako przybrane dziecko Boże – radować się będzie Królestwem niebieskim; kto zaś nie będzie dojrzały, stanie się jako nieprzyjaciel, i choć sam był już przybranym dzieckiem, otrzyma sprawiedliwą karę na wieki.

Bracia najmilsi, to wiedzcie, że Pan nasz, Jezus, przyszedłszy na świat, przecierpiał niezliczone udręki. Przez swoją mękę założył Święty Kościół i pomnaża go cierpieniem wiernych. Choć moce tego świata uciskają Kościół i zwalczają, to jednak nigdy nie zdołają go pokonać! Po Wniebowstąpieniu, od czasów apostolskich aż po dni obecne, Kościół Święty wszędzie wzrasta pośród ucisków.

Teraz zaś od pięćdziesięciu lub sześćdziesięciu już lat, odkąd święty Kościół zaczął istnieć w naszej Korei, wierni raz po raz znoszą ucisk, a i dzisiaj również szaleje prześladowanie. Wielu braci w tej samej wierze, pośród nich i ja, zostaliśmy wtrąceni do więzienia. Także i wy żyjecie pośrodku prześladowań. Ponieważ wspólnie jedno ciało stanowimy, jakże się nie smucić tym szczerze? Jakże nie odczuwać po ludzku bólu z powodu rozdzielenia?

Jednakże, jak mówi Pismo, Bóg troszczy się o najmniejszy włos na głowie, i to całą swoją wszechwiedzą. Toteż czy można widzieć w tym prześladowaniu coś innego, jak rozkaz Pana, Jego nagrodę lub wreszcie Jego karę? Postępujcie zatem zgodnie z Bożą wolą, z całego serca walczcie pod wodzą Jezusa, niebiańskiego Przewodnika, pokonujcie moce tego świata, zwyciężone już przez Chrystusa! Proszę was, nie zaniedbujcie miłości braterskiej, ale pomagajcie sobie wzajemnie. Wytrwajcie, dopóki Pan nie zmiłuje się nad nami i nie oddali utrapień.

Jest nas tutaj dwudziestu, i wszyscy dzięki Bogu trzymają się dobrze. Jeśli ktoś zostanie zabity, pamiętajcie, proszę was, o jego rodzinie. Wiele mam jeszcze do powiedzenia, ale jakże to wyrazić na piśmie? Kończę więc list. Ponieważ bliscy jesteśmy ostatecznej walki, dlatego proszę was, abyście postępowali zgodnie z zasadami wiary, tak abyśmy dostawszy się do nieba, wspólnie mogli sobie nawzajem powinszować. Pozostawiam wam pocałunek miłości.” Tyle z listu Świętego Andrzeja Kim Taegon.

Wpatrzeni w heroiczne świadectwo Męczenników koreańskich, oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się, na ile otwartego serca i trzeźwego umysłu – na ile odwagi – z mojej strony może liczyć Jezus, może liczyć Kościół?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.