O Lewim, który stał się Mateuszem…

O

Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym spieszę z najlepszymi życzeniami do Osób, świętujących swoje imieniny i urodziny.

Imieniny, czyli święto Patrona, przeżywają dziś:

Ojciec Mateusz Fleiszerowicz – Franciszkanin, mój Kolega ze studiów prawa kanonicznego na KUL, Proboszcz Parafii w Nysie;

Ojciec Mateusz Pawłowski – Oblat, posługujący w swoim czasie w Kodniu;

Ojciec Mateusz Zys – jak wyżej;

Mateusz Grzyb – za czasów mojego wikariatu: Lektor w Parafii w Żelechowie;

Mateusz Sitek – za czasów mojego wikariatu: członek Wspólnoty młodzieżowej w Celestynowie;

Mateusz Maksymiuk – należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej;

Mateusz Mochnacz – mój Znajomy z Białej Podlaskiej;

Mateusz Śledziewski – za czasów mojego wikariatu: Lektor w Parafii w Tłuszczu;

Mateusz Sętorek – należący niegdyś do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach;

Mateusz Piątek – dość ciekawy młody Człowiek z Siedlec.

Urodziny natomiast obchodzi Bartłomiej Górski, należący ongiś do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

A imieniny i urodziny jednocześnie obchodzi Mateusz Szeląg – za moich czasów: Lektor w Miastkowie Kościelnym.

Życzę Wszystkim dziś świętującym wielkiej przyjaźni z Jezusem – i jednocześnie wielkiego zapału apostolskiego. I o to będę się dla nich modlił!

Moi Drodzy, nieustająco pozdrawiam z rekolekcji kapłańskich w Kodniu! Modlę się za Was – i Waszej modlitwie się polecam. Podobnie, jak i sprawę Kodeńskiego Wieczernika Akademickiego, na którym mi szczególnie zależy! I na który zapraszam Was do Kodnia!

Tymczasem, zachęcam Wszystkich do pochylenia się nad Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan mówi do mnie dzisiaj? Właśnie dzisiaj – właśnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Święto Św. Mateusza, Apostoła i Ewangelisty,

21 września 2023., 

do czytań z t. VI Lekcjonarza: Ef 4,1–7.11–13; Mt 9,9–13

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani w jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.

Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim.

Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami.

Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?”

On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.

Ewangeliści Marek i Łukasz nazywają dzisiejszego Patrona najpierw: Lewi, syn Alfeusza, dopiero później, w innych miejscach, wymieniane jest imię Mateusz. Prawdopodobnie Chrystus powołując Lewiego, nadał mu imię Mateusz. Imię: „Mateusz” pochodzi z języka hebrajskiego i oznacza: „dar Boga”.

Mateusz był Galilejczykiem. Jego pracą było pobieranie ceł i podatków w Kafarnaum, jednym z większych handlowych miasteczek nad jeziorem Genezaret. Pobierał tam opłaty za przejazdy przez jezioro i przewóz towarów. W Palestynie pogardzano celnikami właśnie z tego powodu, że ściągali opłaty na rzecz Rzymian. Ich pracę rozumiano jako wysługiwanie się okupantom. Celnicy słynęli również z żądzy zysku, nieuczciwie czerpali korzyści z zajmowanego stanowiska. Uważano ich za grzeszników i pogan. Przebywający wśród celników stawał się nieczysty i musiał poddawać się przepisowym obmyciom.

Z takiego właśnie nieciekawego środowiska wywodził się Mateusz. Wydaje się, że był nawet kierownikiem i naczelnikiem celników w Galilei. Chociaż celnicy tak często są w Ewangelii nazywani grzesznikami, to jednak Pan Jezus odnosił się do nich życzliwie: odwiedzał ich, nawet z nimi jadał… To – bynajmniej – nie oznacza, że zachęcał ich do łupienia innych!

Delikatność i miłosierdzie Jezusa raczej pobudzały celników do umiaru i nawrócenia. Usłyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, że na postawiony przez Żydów zarzut: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? – Chrystus odpowiedział: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. […] Bo nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników. A warto zauważyć, iż słowa te przekazał w swojej Ewangelii właśnie dzisiejszy Patron, Święty Mateusz.

O jego młodzieńczym życiu nie wiemy praktycznie nic. Spotykamy się z nim po raz pierwszy dopiero w Kafarnaum, kiedy Chrystus zastał go w komorze celnej i powołał na swojego Apostoła. To wezwanie odbyło się po cudownym uzdrowieniu paralityka, którego spuszczono przez otwór, zrobiony w suficie mieszkania. O tym cudzie Mateusz musiał się dowiedzieć, gdyż natychmiast wieść o nim rozeszła się między ludźmi. Być może, słuchał też wcześniej mów pokutnych Jana Chrzciciela. Na wezwanie Chrystusa zostawił wszystko i poszedł za Nim. Nawrócony, zaprosił do swego domu Jezusa, Jego uczniów i swoich przyjaciół celników oraz współpracowników. I odtąd pozostał już w gronie dwunastu Apostołów.

Po Wniebowstąpieniu Chrystusa, przez jakiś czas działał w Palestynie. Apostołował wśród nawróconych z judaizmu. Dla nich też przeznaczył napisaną przez siebie Ewangelię. Napisał między 50 a 60 rokiem, najprawdopodobniej około roku 55. Starał się w niej wykazać, że to właśnie Jezus jest wyczekiwanym od dawna Mesjaszem, że na Nim potwierdziły się starotestamentalne proroctwa i zapowiedzi.

Pierwotnie Ewangelia według Świętego Mateusza była napisana w języku hebrajskim lub aramejskim. Nie wiadomo, kto i kiedy przetłumaczył ją na język grecki. Nie zachowały się żadne ślady oryginału, tylko grecki przekład. Tłumacze nie mogli sobie dać rady w pewnych wypadkach i pozostawili część słownictwa aramejskiego.

Mateusz przekazał wiele szczegółów z życia i nauki Jezusa, których nie znajdziemy w innych Ewangeliach – jak chociażby: rozbudowany tekst Kazania na górze, przypowieść o kąkolu, o ukrytym skarbie, o drogocennej perle, o dziesięciu pannach. On jeden napisał o pokłonie Magów i rzezi Niewiniątek; o ucieczce do Egiptu, jak też – on jeden zamieścił wizję Sądu Ostatecznego…

Po zakończeniu działalności w Palestynie, Mateusz udał się do innych krajów, przy czym Ojcowie Kościoła nie są zgodni, dokąd. Wylicza się Etiopię, Pont, Persję, Syrię i Macedonię. Najbardziej prawdopodobna jest jednak Etiopia. Powszechnie uważa się, że swoją apostolską działalność zakończył śmiercią męczeńską.

Jeżeli zatem dzisiaj Apostoł Paweł mówi w pierwszym czytaniu, że każdemu […] z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego, to przyjmujemy to stwierdzenie jako coś oczywistego. Jak i następne, iż to On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa. Można powiedzieć, że to wszystko prawda.

Ale tutaj akurat Paweł nie wspomina, jakimi drogami niektórzy dochodzili do tego, by zostać apostołami, ewangelistami… A tymczasem, każdy z nich – to inna historia! Za każdym razem – ciekawa i intrygująca, a przypadku Mateusza… No, właśnie – jaka?

Jak określić historię pogardzanego przez wszystkich poborcy cła, wysługującego się w ten sposób rzymskiemu okupantowi, zaliczanego z tego powodu do grona ostatnich grzeszników – którego słów cały Kościół słucha teraz na stojąco, czyniąc na początku tegoż słuchania trzykrotny krzyżyk: na czole, na ustach i na piersi, wyrażając w ten sposób pragnienie przyjęcia Bożego słowa umysłem i sercem, aby je potem głosić ustami.

Takiego gestu dokonujemy w liturgii, kiedy rozpoczyna się czytanie Ewangelii – jednej z czterech, które mamy w Piśmie Świętym, a jedną z nich jest właśnie Ewangelia według Świętego Mateusza. Czyli – Ewangelia według… Lewiego, syna Alfeusza, poborcy podatkowego, znienawidzonego i pogardzanego przez wszystkich, kolaboranta, wysługującego się okupantom. Czy tak możemy powiedzieć?…

Oj, chyba niełatwo byłoby uczynić wówczas owe trzy krzyżyki – oj, niełatwo… A przecież – taka jest prawda! Bo to właśnie on, celnik Lewi, podarował nam życiodajne Boże słowo, które stało się wielkim dobrem, a wręcz skarbem Kościoła! Tak niesamowicie zadziałał Jezus, który wśród różnych funkcji i zadań, jakie ustanowił w swoim Kościele, niektórym powierzył zadanie apostołów i ewangelistów – dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego. I właśnie Lewiego do tego zadanie powołał.

Wcale nie przeszkadzało Jezusowi, że musiał go wyciągnąć z komory celnej. A już na pewno nie było dla Jezusa żadną przeszkodą ludzkie gadanie, jakie powszechnie słyszało się o Lewim i jemu podobnych. Jezusowi to w niczym nie przeszkadzało. Zaprosił owego Lewiego do współpracy i… nie pożałował tego. Lewi też nie pożałował, bo jego życie stało się odtąd inne – zupełnie inne – mądre, sensowne i nakierowane na określony cel. I cały Kościół nie pożałował, bo ów znienawidzony przez wszystkich i powszechnie pogardzany celnik dał nam słowo życia, którym karmimy się na naszej drodze do zbawienia.

Możemy chyba tylko zachwycać się niezwykłą mądrością, przenikliwością i oryginalnością działania, połączoną z odwagą, jaką Jezus dzisiaj pokazał, wybierając właśnie takiego ostatniego łachmytę na jednego z głównych nauczycieli w swoim Kościele! Jak niezwykły, nieprzeciętny, oryginalny i pomysłowy jest w swoim działaniu Jezus! Ale też – jak pokornym i dyspozycyjnym okazał się sam Lewi, aby stać się Mateuszem, czyli aby skorzystać z szansy, jaką dostał.

Moi Drodzy, a czy my w pełni wykorzystujemy wszystkie szanse, jakie daje nam Pan? Czy wykorzystujemy w pełni wszystkie dobre natchnienia, jakie rodzą się w naszym sercu na bieżąco? A jak jest z realizacją życiowego powołania? Czy dobrze je rozeznaliśmy i czy to, co obecnie robimy, jest zgodne z wolą Bożą? Spytaliśmy o to Jezusa chociaż raz?…

Czy nie za bardzo przyzwyczailiśmy się do swoich prywatnych komór celnych, w których od lat tkwimy i nie damy się z nich ruszyć, bo to przecież taki nasz przytulny domek – ciasny, ale własny! Tak nam, niestety, dobrze w w gorsecie naszych złych przyzwyczajeń, naszych niedobrych nawyków i grzesznych zachowań… Tak nam nieraz – niestety! – dobrze, że choć słyszeliśmy już wiele wezwań Jezusa, żeby się stamtąd ruszyć, a także otrzymaliśmy już wiele szans ku temu – to ciągle jednak jakoś tak trudno odważyć się na całkowitą i radykalną zmianę stylu życia.

Jest to jednak konieczne! Zarówno dla nas samych, dla naszego zbawienia, jak i dla tych, wśród których żyjemy. I dla całego Kościoła. Bo tylko wtedy, kiedy znajdą się tacy odważni ludzie, wówczas Pan będzie miał z kogo wybierać, aby ustanowić jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa.

I abyśmy w tym celu postępowali w sposób godny powołania, jakim [zostaliśmy] wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości, [usilnie starając się] zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój.

Właśnie do tego potrzebne jest każdej i każdemu z nas takie odważne i pokorne serce, jakie miał Lewi, syn Alfeusza, a dzięki któremu – za łaską Jezusa – stał się Mateuszem!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.