Rekolekcje w Rozkopaczewie – 1

R

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Ksiądz Adam Potapczuk, mój Poprzednik w posłudze wikariusza w Miastkowie Kościelnym;

Hubert Maksymiuk – należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

Joanna Zawadzka – jak wyżej.

Wszystkim świętującym życzę jak najpełniejszego zjednoczenia z Jezusem! Zapewniam o modlitwie!

A u mnie dzisiaj, o 9:00, spotkanie ze Studentami pierwszego roku na Wydziale Nauk Ścisłych, na którym opowiem o Duszpasterstwie Akdemickim.

A potem zaczynam kolejne Rekolekcje: tym razem w Parafii w Rozkopaczewie. Jak wspomniałem, pewne treści – te organizacyjne – będą się powtarzały. Nawet odznaczyłem gwiazdkami tę część, która się powtarza, możecie ją więc pominąć. Proszę tylko ewentualnie zwrócić uwagę na pytania końcowe…

Proszę Was o modlitewne wsparcie w tym całym maratonie. Na koniec Adwentu, albo już po Świętach, podsumuję wszystkie Rekolekcje, które prowadzę.

Tymczasem zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś tak konkretnie i wprost mówi do mnie Pan? Z jakim przesłaniem właśnie do mnie się zwraca? Niech Duch Święty pomoże jak najlepiej je odczytać.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE ADWENTOWE – 1,

Środa 1 Tygodnia Adwentu,

6 grudnia 2023., 

do czytań: Iz 25,6–10a; Mt 15,29–37

 

 

 

 

 

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

W owym dniu:

Pan Zastępów przygotuje

dla wszystkich ludów na tej górze

ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win,

z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win.

Zedrze On na tej górze zasłonę,

zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów,

i całun, który okrywał wszystkie narody.

Raz na zawsze zniszczy śmierć.

Wtedy Pan Bóg otrze

łzy z każdego oblicza,

odejmie hańbę swego ludu

po całej ziemi,

bo Pan przyrzekł.

I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg,

Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi;

oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność:

cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia!

Albowiem ręka Pana

spocznie na tej górze.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając ze sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.

Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: „Żal Mi tego tłumu. Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze”. Na to rzekli Mu uczniowie: „Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba, żeby nakarmić takie mnóstwo?”. Jezus zapytał ich: „Ile macie chlebów?” Odpowiedzieli: „Siedem i parę rybek”. Polecił ludowi usiąść na ziemi; wziął siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów.

Bogu Najwyższemu i Jedynemu w Trójcy Świętej niech będzie cześć i uwielbienie za wszystkie łaski, jakich nam każdego dnia udziela ze swojej hojności, a wśród nich – za łaskę tego świętego czasu, tego Adwentu, który dane nam jest przeżywać. Zaledwie go rozpoczęliśmy – w ostatnią niedzielę – a już niedługo dojdziemy do jego końca, wszak w tym roku jest on bardzo krótki, najkrótszy z możliwych, bo liczy zaledwie trzy pełne tygodnie. Ostatnia, czwarta Niedziela Adwentu, to już Wigilia…

Dlatego trzeba nam się – by tak to ująć – mocno duchowo sprężyć, żeby czasu tego nie zmarnować, ale właśnie jak najlepiej wykorzystać go dla duchowej pracy, która oby przyniosła trwałe i błogosławione owoce!

I temu właśnie również mają służyć Rekolekcje, które dziś wspólnie rozpoczynamy, a u progu których witam całym sercem Rodzinę parafialną w Rozkopaczewie, na czele z jej Proboszczem, Księdzem Stanisławem, któremu już dzisiaj serdecznie dziękuję za zaproszenie. To nie jest pierwsze zaproszenie, jakie Ksiądz Proboszcz do mnie skierował, ale pierwsze w tej Parafii. Jestem u Was po raz pierwszy – i już cieszę się, że jestem! Mam bowiem wielką nadzieję na przeżycie wraz z Wami tego wyjątkowego czasu.

Jest on bardzo krótki, bo liczy tylko dwa dni – dzisiaj i jutro – ale wierzę, że będzie to czas dobry i owocny. Jeśli się wszyscy o to postaramy! A do tego właśnie zachęcam – do takiej wspólnej, intensywnej i solidnej duchowej pracy: refleksji nad Bożym słowem, połączonej z modlitwą.

Sam osobiście także bardzo bym chciał ten czas przeżyć jako ważny dla siebie. I chociaż to nie są jedyne Rekolekcje, jakie w tym Adwencie prowadzę, to jednak z każdych z nich chciałbym wziąć jakąś nową myśl dla siebie i jakoś ukierunkować swoją własną pracę. Dlatego mówię tu o współpracy – właśnie o tym, byśmy razem szukali tych myśli i przesłań, jakie Pan kieruje do nas w swoim Słowie, i razem wyciągali z nich wnioski dla siebie.

Jutro, na zakończenie rozważania, te wnioski zamienimy na końcowe postanowienie z Rekolekcji, które każda i każdy z nas, w ciszy serca, będzie mógł podjąć przed Jezusem.

Tymczasem, pochylamy się nad Bożym słowem, jakie liturgia Kościoła daje nam w tych dniach: dzisiaj i jutro. To chciałbym bardzo mocno podkreślić, moi Drodzy, że właśnie Boże słowo tych dni będzie dla nas podstawą do refleksji. Zatem, nie dobieramy jakichś czytań do przygotowanych wcześniej kazań, ale dokładnie z tego Słowa, które odczytujemy dzisiaj i jutro, wyprowadzimy myśl do naszych rozważań.

Skoro bowiem takie właśnie, a nie inne czytania otrzymujemy w tych dniach, to na pewno nie jest to przypadek, a jest to dokładnie to Słowo, jakie Pan daje nam na te Rekolekcje. To jest właśnie to Jego przesłanie, z którym się do nas zwraca. Właśnie to Słowo – a nie inne. I dlatego właśnie to Słowo będziemy zgłębiać.

Aby zaś ta nasza refleksja była jakoś uporządkowana i nie była mówieniem o wszystkim naraz, proponuję główną myśl – hasło tych naszych Rekolekcji. Proponuję, aby było to zdanie, jakie usłyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, a jakie wypowiedział Jezus do swoich Apostołów: ŻAL MI TEGO LUDU. Przy czym możemy się spotkać z różnymi tłumaczeniami tego zdania na język polski i w niektórych tłumaczeniach możemy natrafić na słowo: „tłumu” zamiast: „ludu”.

To kwestia tłumaczenia – chyba niezbyt trafnego i szczęśliwego, jeśli się weźmie pod uwagę, że Jezus nigdy nie widział przed sobą jakiegoś bezkształtnego tłumu, tylko zawsze widzi konkretnego człowieka, z jego konkretnymi przeżyciami, z jego osobistą historią. I nawet, jeśli tych ludzi jest wielu, to nigdy nie jest to jakaś – przepraszam za to wyrażenie – rozmyta ludzka masa, ale są to konkretni ludzie. Nawet, jeśli jest ich bardzo wielu!

Dlatego my będziemy trzymali się tego tłumaczenia: ŻAL MI TEGO LUDU. I każdego dnia będziemy rozważali, jak Pan zaradza potrzebom swego ludu, jak reaguje na to, że jest Mu tego ludu żal. Słowo Boże wyraźnie wskazuje i podpowiada, że dzisiaj tą formą pomocy jest zaproszenie na ucztę, a jutro – budowa domu.

Oczywiście, to takie symboliczne ujęcie sprawy, pod którym chcielibyśmy zobaczyć odpowiednio: dzisiaj – zaspokojenie doczesnych potrzeb człowieka, a jutro: zaspokojenie potrzeb duchowych. Ale już samo stwierdzenie: ŻAL MI TEGO LUDU – pokazuje, jak czułe i wrażliwe serce ma Jezus, jak głęboko w tym sercu przeżywa los całego ludu i każdego człowieka – co w przypadku Jezusa oznacza jedno i to samo. Raz jeszcze podkreślmy, że Jezus – nawet mając przed sobą wielką rzeszę ludzi – zawsze dostrzega każdego, pojedynczego człowieka. Nigdy żaden człowiek w tej wielkiej liczbie ludzi ani się przed Nim nie ukryje, ani jakoś się nie „rozmyje”, nie wtopi w tłum. Jezus widzi każdego, pojedynczego człowieka – i z każdym nawiązuje osobistą relację. I każdemu stara się pomóc. I każdego zaprasza na ucztę, i każdemu buduje dom.

Dzisiaj zwrócimy uwagę na to pierwsze. Już cały kontekst, w jakim padło zdanie, które uczyniliśmy hasłem naszych Rekolekcji, wskazuje na troskę Jezusa o zaspokojenie nawet tych najbardziej podstawowych i – powiedzielibyśmy – prozaicznych potrzeb człowieka. Może prozaicznych, ale jednak ważnych! Bo chyba trudno powiedzieć, że potrzeba pokarmu, potrzeba zaspokojenia głodu, jest potrzebą mało istotną.

Dlatego Jezus mówi dzisiaj: Żal Mi tego tłumu. Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze. Zobaczmy, to taka bardzo zwyczajna, taka bardzo ludzka, taka bardzo serdeczna troska o drugiego człowieka: trzeba mu dać coś zjeść, bo zasłabnie w drodze, bo w ogóle zasłabnie, bo będzie po prostu głodny. Ale dlaczego będzie głodny? Dlaczego ci ludzie, którzy byli przy Jezusie, zwrócili Jego uwagę na tyle, że sam zatroszczył się o pokarm dla nich?

Odpowiedź mamy w tym zacytowanym zdaniu: bo już trzy dni trwali przy Nim. A dlaczego przy Nim trwali? Po co? A właśnie po to, by słuchać Jego słowa! Zatem, tak się przejęli sprawami duchowymi, tak bardzo chcieli nasycić swoje serca strawą duchową, że zapomnieli o tej doczesnej! A skoro oni zapomnieli, bo tak bardzo chcieli być z Jezusem i słuchać Jego słowa, to On sam zatroszczył się o strawę doczesną dla nich. Niesamowita wymiana, prawda?

Zwykle to ludzie bardziej dbają o to doczesne utrzymanie, a Jezus – w swoim Słowie, czy przez swój Kościół – przypomina i upomina, żeby nie zapominali o tym, co ważniejsze, co duchowe, co bardziej potrzebne. A oto dzisiaj – sytuacja zupełnie odwrotna i zaskakująca: to Jezus zatroszczył się o doczesne potrzeby człowieka, bo człowiek skoncentrował się tylko na tych duchowych. Żeby nie powiedzieć: zapomniał się najeść! Na szczęście, Jezus nie zapomniał.

Ale cała ta sytuacja pokazuje, że potrzeb człowieka – tych doczesnych i tych duchowych – tak naprawdę nie powinno się rozdzielać. Chociaż my je dzisiaj trochę rozdzielamy i na jedne i drugie spoglądamy odrębnie, to jednak nie w całkowitym oderwaniu jednych od drugich. Bo takie całkowite oderwanie na pewno nie jest dobre, ani pożyteczne. A nawet chyba – nie jest tak do końca możliwe. Bo człowiek, jako istota fizyczno – duchowa, ma potrzeby takie i takie, dlatego jedne i drugie stara się zaspokoić. I nie jest dobrze, jeśli zbytnio koncentruje się na jednych, zapominając o drugich.

Zwraca nam na to uwagę chociażby dzisiejsza liturgia Słowa. Zauważmy, że już sam fakt, iż Jezus zatroszczył się pokarm doczesny po tym, jak ludzie skupili się tak bardzo na sprawach duchowych, wskazuje na połączenie jednych i drugich. Poza tym: zauważmy, jak Jezus zaspokoił ten głód doczesny? Możemy chyba powiedzieć: z zaangażowaniem czynnika duchowego, bo nie wysłał uczniów do piekarni i do sklepów, żeby nakupili żywności, tylko – jak słyszeliśmy – polecił ludowi usiąść na ziemi; wziął siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów.

Także pierwsze czytanie wskazuje nam na połączenie czynnika duchowego z doczesnym. Oto bowiem, we fragmencie Proroctwa Izajasza, słyszmy: W owym dniu: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody. Raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę swego ludu po całej ziemi, bo Pan przyrzekł.

Chociaż mamy tu obraz przygotowywanej przeobfitej uczty, to raczej nie mamy wątpliwości, że tym razem nie chodzi o dosłowne rozumienie tych słów. Chodzi natomiast o wszelkie dobro, o wszelki dostatek, o pokój i harmonię, jaka zapanuje na ziemi, jaka zapanuje wśród ludzi, kiedy Pan przyjdzie. Za pomocą obrazu doczesnej uczty Bóg zapowiada obdarzenie swego ludu wszelkimi dobrodziejstwami duchowymi. Także tymi doczesnymi, ale niekoniecznie tylko dostatkiem pokarmu – także innymi.

To dla nas bardzo ważny sygnał, moi Drodzy, że my także mamy troszczyć się o sprawy doczesne i zaspokajanie swoich potrzeb w taki sposób, aby to nie szkodziło sprawom duchowym. To znaczy – powiedzmy sobie wprost – potrzeby doczesne trzeba zaspokajać i trzeba się o to starać. Zatem, nie można założyć rąk, albo nawet złożyć ich do modlitwy i całymi dniami modlić się, odmawiając wszystkie możliwe Różańce, koronki i litanie, a zaniedbując swoje codzienne obowiązki. Moi Drodzy, to żadna pobożność!

A – niestety – nie są to sytuacje jakieś wymyślone tutaj, na potrzeby tej homilii. My, Duszpasterze, znamy takie osoby, które widzimy w różnych wspólnotach i grupach modlitewnych, gdzie przesiadują godzinami, uczestnicząc w różnego rodzaju spotkaniach, adoracjach i pielgrzymkach, podczas gdy są to jednocześnie matki lub ojcowie, których dzieci w wieku szkolnym. Widząc takie zaangażowanie tych osób, nieraz zastanawiałem się, kiedy te matki czy ci ojcowie mają czas dla swoich dzieci? Ile tego czasu mają?

Czy wiedzą chociaż, jak ich dzieciom idzie nauka w szkole? A może trzeba im pomóc przy odrabianiu lekcji? A może trzeba z nimi tak po prostu, zwyczajnie porozmawiać, posłuchać ich problemów?… Kiedy oni mają na to czas, gdy ciągle „zbawiają świat”, godzinami modląc się i wznosząc ręce na różnych adoracjach. Przepraszam za to stwierdzenie, ale psu na budę taka pobożność! I wszelkie angażowanie się w sprawy nawet dobre, ale z pominięciem dobra własnej rodziny, z zaniedbaniem własnej rodziny – swego współmałżonka i swoich dzieci – nie jest niczym dobrym!

Akurat tutaj te potrzeby doczesne, począwszy od tych najbardziej podstawowych, jak przygotowanie posiłku, zorganizowanie pożywienia, zwykłe zakupy – domagają się docenienia i zaspokojenia. Także inne potrzeby doczesne, jak ubranie, jak ogrzanie domu, jak wspólny wyjazd, czy godziwa rozrywka – to wszystko trzeba zorganizować w rodzinie, o to trzeba zadbać, dlatego niewłaściwie postępuje ten, kto angażuje się w różne sprawy poza domem, a o swoim domu nie pamięta. I nie ma znaczenia, czy to będzie zaangażowanie we wspomniane grupy modlitewne czy charyzmatyczne, czy w działalność społeczną lub polityczną, albo naukową.

Można realizować wzniosłe idee, można głosić najbardziej szczytne hasła, można tworzyć wielkie intelektualne dzieła – ale najpierw „trzeba swoim dzieciom ugotować zupy w garnku”, jak się niedawno wyraziła moja Znajoma. Nie można zapomnieć o tych doczesnych potrzebach. Także swoich własnych.

Dlatego nie jest właściwą sytuacja, w której człowiek tak angażuje się we wszelkie sprawy duchowe, czy społeczne, czy intelektualne, że zaniedbuje troskę o samego siebie, a więc zarywa noce, nie odżywia się normalnie, nie ma czasu na odpoczynek albo naraża swoje zdrowie, niszcząc je takim stylem życia, albo nie podejmując koniecznego leczenia. To nie jest właściwa postawa!

Wszak nie jest żadną tajemnicą, że przemęczony kierowca naraża własne życie, ale stanowi też poważne zagrożenie dla innych kierowców. Ktoś, kto nie dba kompletnie o siebie i w ten sposób powoduje skrócenie swego życia, tym samym unieszczęśliwia swoich najbliższych, którzy – często przedwcześnie – tracą członka swojej rodziny. Nie można zatem zaniedbywać potrzeb doczesnych – zarówno swoich własnych, jak i potrzeb innych osób, szczególnie tych z najbliższej rodziny.

Natomiast, nie można także – by tak to ująć potocznym językiem – „przegiąć” w drugą stronę i tylko na tych sprawach doczesnych skoncentrować całej uwagi. Niestety, jak się wydaje, z tym także bardzo często mamy do czynienia. To się wyraża w przesadnej trosce o pieniądze, o utrzymanie – i może nawet nie tyle o zaspokajanie potrzeb, co już takie nadmierne dogadzanie sobie, poprzez zdobywanie i kupowanie rzeczy niepotrzebnych, zbyt drogich, albo przesadną troskę o wygodę i komfort życia – kosztem tych spraw najważniejszych.

I tutaj należałoby wspomnieć przede wszystkim o nadmiernym kupowaniu żywności, którą się potem wyrzuca, bo nie jest się w stanie jej wykorzystać, przez co tyle jedzenia się marnuje! Moi Drodzy, to jest jakiś naprawdę wielki skandal: wyrzucanie jedzenia na śmietnik! A już wyrzucanie chleba – woła o pomstę do Nieba! Żeby nas Bóg nie musiał pokarać jakimś głodem, byśmy nauczyli się szanować pokarm. Po co kupować na zapas, jeżeli wiemy, że tego nie przejemy? A jeżeli nawet coś zostanie i jest już nieświeże, oddajmy to zwierzętom, ale nie wyrzucajmy jedzenia na śmietnik! A przede wszystkim – nie kupujmy za dużo.

Ale także: czy koniecznie trzeba mieć w domu sprzęty „z najwyższej półki”, najdroższe z możliwych? Swego czasu, w mojej rodzinnej miejscowości, w sklepie papierniczym, chciałem zakupić pióro do pisania. Bo od lat piszę piórem, tak mi się dobrze pisze, a w starym złamała się stalówka. Udało mi się zakupić fajnego „parkera”, za jakąś nieznaczną kwotę.

Ale tak z czystej ciekawości zapytałem Znajomą, która prowadzi ten sklep, jakie najdroższe pióro ma w sprzedaży? Pokazała mi wówczas takie bogato zdobione, oprawione w złote obstalowania, z elementami jakichś kamieni i chyba kawałkami kości słoniowej. Wiecie za ile? Za dwanaście tysięcy! I podobno znalazł się ktoś, kto je kupił, a zaraz pojawił się następny, który o takie pytał. No, cóż… pomyślałem sobie: kto bogatemu zabroni? Tylko – z drugiej strony – zadałem sobie pytanie, w jakiż to sposób inaczej, albo lepiej pisze się takim piórem, niż tym, które ja nabyłem?

Albo ostatnio był u mnie Kolega, którego poczęstowałem kawą z ekspresu. A ponieważ mam taki zwykły, mały i prosty ekspres, który właściwie robi tylko jeden rodzaj kawy, wspomniałem Koledze, że tylko taką kawę mogę mu zaproponować, bo wyboru po prostu nie ma. Na co on – po jej wypiciu – stwierdził, że smakowała mu tak samo, jak ta, którą poczęstował go niedawno jego kolega, a zrobiona z ekspresu, kosztującego dwadzieścia tysięcy! I znowu: kto bogatemu zabroni?… Pytanie jednak, czy tych pieniędzy naprawdę nie można by wydać bardziej pożytecznie – chociażby pomagając potrzebującym? To jest właśnie przesadne skoncentrowanie na dogadzaniu – już nawet nie tyle doczesnym potrzebom, co jakimś wymyślnym kaprysom. Z pewnością, nie jest to właściwa postawa!

Podobnie, jak i ta, kiedy to ktoś tak angażuje się w pracę i zarabianie pieniędzy, że zaniedbuje modlitwę, Mszę Świętą, szeroko rozumiane życie religijne, albo świętowanie w rodzinie… Albo kiedy tak intensywnie myśli o tym, co tu i teraz – o tych sprawach ziemskich, a więc o swoich interesach, ale też o robieniu kariery politycznej czy naukowej – że nie stawia pytań o to, co po śmierci i z czym stanie na Sądzie Bożym. Wszystkie tego typu sytuacje domagają się natychmiastowej zmiany! Bo jednak kiedyś trzeba będzie na tym Bożym Sądzie stanąć. A wówczas również można będzie usłyszeć słowa Jezusa: Żal Mi tego człowieka”… Tylko, że wtedy na pomoc będzie już za późno.

Dlatego zaspokajajmy swoje potrzeby doczesne, pracujmy uczciwie, zarabiajmy na życie, dbajmy o wygodę i komfort życia, pozwalajmy sobie na coś więcej, niż tylko zaspokojenie doraźnego głodu, a więc na zakupienie jakichś ciekawych i fajnych rzeczy, na wyjazd gdzieś poza dom na urlop, czy wyjście do kina, czy na koncert, czy na jakąś zabawę – dbajmy o to, bo to wszystko jest bardzo ważne i potrzebne! Ale nie może się stać celem samy w sobie! I nie można za tą górą gadżetów i doczesnych spraw – przestać widzieć Boga i drugiego człowieka. Bo wtedy nie będzie dobrze…

******

Teraz natomiast, moi Drodzy – żeby nie sprowadzić całych Rekolekcji tylko do „gadania” Rekolekcjonisty, ale by przeżywać je jako nasze wspólne duchowe dzieło, o czym wspomniałem na początku – będzie zadana praca domowa. I to podwójna!

Pierwszym jej elementem będzie nasza wspólna modlitwa za te Rekolekcje i o ich owoce. Dlatego proszę, abyśmy ten czas wspierali naszą modlitwą. Proszę, abyśmy wszyscy intencje tych Rekolekcji dołączyli do naszych codziennych modlitw – tych, które zwyczajowo, codziennie odmawiamy. Bo przecież wiemy doskonale, że każdy z nas ma wypracowany jakiś swój własny styl modlitwy, jakiś swój osobisty sposób kontaktowania się z Bogiem – i ten styl jest najlepszy. To znaczy: najlepszy dla mnie. Bo jest mój.

On wcale nie musi odpowiadać mojemu sąsiadowi, mojemu znajomemu – on będzie miał swój styl, który dla niego będzie najlepszy. Bo będzie jego. Tak, Bóg z każdym z nas układa osobiste relacje. I właśnie w te relacje zechciejmy wpisać intencję naszych Rekolekcji.

Aby zaś zaznaczyć jedność pomiędzy nami, jako członkami tej rekolekcyjnej Wspólnoty, to proszę, abyśmy codziennie odmówili jedną, taką samą modlitwę, którą będę tutaj wskazywał. Obojętnie, o której porze dnia, ale tę jedną modlitwę wszyscy odmawiamy. Ja również! I – uwaga! – odmawiamy ją w domu, nie w kościele, właśnie dlatego, aby w naszych domach także było widać i czuć rekolekcyjną atmosferę. Czyli – przeżywamy Rekolekcje nie tylko w kościele, ale także w naszych domach.

Natomiast tam, w naszych domach, można – jak najbardziej to polecam – odmówić ją wspólnie z domownikami, albo z sąsiadem lub sąsiadką, zwłaszcza, jeśli są osobami samotnymi. Dzisiaj niech tą modlitwą, która nas zjednoczy, będą trzy dziesiątki Różańca Świętego, tajemnica pierwsza, druga i trzecia radosna: Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny, oraz Nawiedzenie Świętej Elżbiety. Jutro będą dwa następne i Litania Loretańska. Tak zatem dzisiaj: trzy pierwsze tajemnice radosne. W jakich zaś intencjach będziemy się modlić?

Chciałbym tu zaproponować takie cztery, stałe intencje rekolekcyjne:

o błogosławione i liczne owoce duchowe tego czasu dla nas wszystkich;

za Rekolekcjonistę i Spowiedników – o światło Ducha Świętego i odwagę w jasnym i konkretnym przekazywaniu Bożej prawdy;

za tych, którzy mogą w tych Rekolekcjach uczestniczyć, ale z różnych względów nie chcą – często już od wielu lat – aby jak najszybciej zechcieli skorzystać z Bożego zaproszenia;

i za tych, którzy chociaż bardzo chcą w nich uczestniczyć, to jednak nie mogą – z powodu wieku, stanu zdrowia czy innych, niepokonalnych przeszkód, uniemożliwiających im przybycie do świątyni.

Tych ostatnich szczególnie gorąco pozdrawiamy (przekażcie im te pozdrowienia w Waszych domach) i prosimy – zwłaszcza Starszych czy Chorych – aby chociaż cząstkę swego cierpienia, swego codziennego krzyża, ofiarowali w intencji tego czasu. Bardzo im za to już teraz dziękujemy. Niech uważają się za pełnoprawnych Uczestników tych Rekolekcji. Niech ten czas będzie i dla nich owocny!

Zatem, modlitwa za rekolekcje – to pierwsza część pracy domowej. Druga zaś – to konkretne zadanie do wypełnienia. I tutaj chciałbym prosić o piętnaście minut lektury Pisma Świętego. Proponuję którąś z Ewangelii, albo Dzieje Apostolskie, bo te Księgi – być może – najłatwiej nam będzie od razu zrozumieć. Ale mogą być oczywiście inne fragmenty…

Najlepiej, gdyby to czytanie odbyło się w gronie rodziny, albo w gronie sąsiedzkim. Szczególnie proszę o włączenie w nie osób starszych, albo samotnych – takich, którym może być trudno, choćby ze względu na słaby wzrok, samemu czytać.

Proponuję zatem, aby takie spotkanie odbyło się przy wspólnym stole, na przykład po obiedzie lub po kolacji, kiedy to na stole ustawimy świeczkę i kiedy wszyscy wokół się zgromadzą, a wówczas ktoś jeden tę świeczkę zapali, ze słowami: „Światło Chrystusa!”, na co wszyscy odpowiedzą: „Bogu niech będą dzięki!”, po czym krótka modlitwa do Ducha Świętego, następnie wszyscy usiądą i ktoś jeden na głos zacznie czytać. Potem przejmie to ktoś następny – i tak przynajmniej przez piętnaście minut. Potem wszyscy wstaną i odmówią: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”…

Jeżeli komuś będzie trudno spotkać się z innymi, aby to uczynić, niech sam poczyta. A jeżeli ktoś ma słaby wzrok i nie ma możliwości włączenia się w jakieś wspólne czytanie, to proszę, aby w zamian odmówił Koronkę do Bożego Miłosierdzia. To zadanie na dzisiaj – druga część pracy domowej. Jutro sprawdzimy, jak się to nam udało…

Teraz zaś – by dopełnić tej rekolekcyjnej refleksji pierwszego dnia naszych spotkań – odpowiedzmy sobie w ciszy serca na kilka pytań. Oczywiście, tu nie będzie czasu na pełną odpowiedź, dlatego niech te pytania chociaż wybrzmią w naszych sercach, natomiast niech wrócą później, w ciągu dnia, a może na modlitwie wieczornej, albo przy rachunku sumienia, jaki będziemy przeprowadzali przed rekolekcyjną Spowiedzią.

Zatem:

Czy nie dziękuję Bogu za to, że mam co jeść, że mam mieszkanie i nie żyję w nędzy? Jak często za to dziękuję?

Czy nie marnuję jedzenia, nie wyrzucam go na śmietnik?

Czy nie wydaję pieniędzy na rzeczy naprawdę niepotrzebne, zbyt drogie, wystawne?

Czy poświęcając się codziennej pracy – nie zaniedbuję modlitwy i życia sakramentalnego?

ŻAL MI TEGO LUDU! – mówi dzisiaj Pan, wyrażając w ten sposób troskę o każdą i każdego nas. On sam chce zaspokajać nasze potrzeba, ale oczekuje w tym naszej współpracy… Mądrej współpracy… Zatem, dbajmy – z Jego pomocą – o to, co doczesne! Ale nie zapominajmy o Nim samym, o Jezusie – i o drugim człowieku…

3 komentarze

  • W Rosji dziś obowiązkowe wspomnienie św. Mikołaja: https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/12-06.php3
    Od 4 października 2020 r.rosyjscy katolicy mają «własnego» biskupa Mikołaja. Biskup pomocniczy archidiecezji moskiewskiej Mikołaj Dubinin, OFMConv.; który dziś obchodzi imieniny.
    ***
    Moje rodzinne miasto jest również związane ze Świętym Mikołajem.
    Historia miasta zaczyna się od budowy pierwszego mostu kolejowego przez rzekę Ob.
    Miasto zostało założone w 1893 roku. Pierwotna nazwa wsi Aleksandrowski. Na cześć cesarza Aleksandra III. W 1896 roku po śmierci Aleksandra III cesarzem rosyjskim został jego najstarszy syn Mikołaj II. W jego imieniu, w 1898 roku, wsi Aleksandrowski został przemianowany na Nowo-Mikołajewski. Status miasta uzyskano w 1903 roku, na mocy dekretu Mikołaja II.
    Patronem św. Mikołaja II był św. biskup Mikołaj,którego dziś wspominamy w liturgii.
    W imperium rosyjskim imieniny cesarza, jego żony i dzieci były oznaczone w kalendarzu kościelnym. wraz z wraz z wielkimi świętami religijnymi.
    Na pamiątkę tego w centrum miasta zainstalowano prawosławną kaplicę, poświęconą w imię św. Mikołaja. Została zbudowana w 1914 roku i zburzona w 1930 roku. Odrestaurowana i poświęcona ponownie w 1993 roku.
    Zmiana nazwy na Nowosybirsk nastąpiła w 1926 roku pod rządami sowieckimi.
    Dzień miasta obchodzony jest w ostatnią niedzielę czerwca. Jest obchodzony przez cały dzień z udziałem burmistrza. Zaczyna się od poranną gimnastyką na nabrzeżu, a kończy dużym pokazem sztucznych ogni późnym wieczorem.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.