Stań tu na środku!

S

Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam Was w mroźną środę. U mnie dzisiaj – dyżur na Wydziale Nauk Ścisłych, przy ul. 3 Maja, od 10:00 do 15:00. O 17:00 – spotkanie Wspólnoty formacyjno – dyskusyjnej NIMFA (Nietuzinkowa Intelektualno – Modlitewna Formacja Akademicka), a o 19:00 – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Potem adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy – do godziny 21:00. jakby co, to zapraszam! Przynajmniej – do duchowej łączności z nami!

Moi Drodzy, jeszcze refleksja z wczoraj… W czasie protestu, jakie codziennie odbywają się w pobliżu aresztów, gdzie przetrzymywani są Więźniowie polityczni, w którymś momencie zadecydowano o wspólnym odśpiewaniu Hymnu narodowego, a potem – pieśni: „Boże, coś Polskę”. I wtedy Prezes Kaczyński zażądał, aby zaśpiewać to z zakończeniem: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!”, co oczywiście wszyscy ochoczo podjęli.

Otóż, chcę powiedzieć, że jestem osobiście przeciwny czemuś takiemu i – kiedy tylko będzie to ode mnie zależało – będę śpiewał i będę prosił o śpiewanie: „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie!” Bo ileż to razy Bóg ma „raczyć” nam tę wolność przywracać?! Może wreszcie, jako Polacy, zacznijmy tę wolność szanować i mądrze ją wykorzystywać! Bo, póki co, to mamy z tym problem!

Dla wielu Polaków wolność to jakieś totalne rozpasanie i bezkarna samowola. I nawet, jeżeli my ją traktujemy właściwie i mądrze, to nie jesteśmy zwolnieni z obowiązku modlitwy za Ojczyznę, ale też budowania odpowiedniej świadomości w swoim otoczeniu. Choćby poprzez spokojną rozmowę, na argumenty, w gronie rodziny, czy znajomych. Zrzucanie wszystkiego na Boga, żeby za nas załatwiał sprawy, którymi to my powinniśmy się zająć, jest zwyczajnie nieuczciwe! To taka moja refleksja… Co Wy na to?

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim osobistym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, działaj…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Świety. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 2 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Antoniego, Opata,

17 stycznia 2024.,

do czytań: 1 Sm 17,32–33.37.40–51; Mk 3,1–6

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:

Dawid rzekł do Saula: „Niech pan mój się nie trapi. Twój sługa pójdzie stoczyć walkę z tym Filistynem”. Saul odpowiedział Dawidowi: „To niemożliwe, byś stawił czoło temu Filistynowi i walczył z nim. Ty jesteś jeszcze chłopcem, a on wojownikiem od młodości”.

Powiedział Dawid: „Pan, który wyrwał mnie z łap lwów i niedźwiedzi, ocali mnie również z ręki tego Filistyna”. Rzekł więc Saul do Dawida: „Idź, niech Pan będzie z tobą”.

Wziął w rękę swój kij, wybrał sobie pięć gładkich kamieni ze strumienia, włożył je do torby pasterskiej, którą miał zamiast kieszeni, i z procą w ręce skierował się ku Filistynowi.

Filistyn przybliżał się coraz bardziej do Dawida, a giermek jego szedł przed nim. Gdy Filistyn spostrzegł Dawida i mu się przyjrzał, wzgardził nim dlatego, że był młodzieńcem, i to rudym, o pięknym wyglądzie. I rzekł Filistyn do Dawida: „Czyż jestem psem, że przychodzisz do mnie z kijem?” Złorzeczył Filistyn Dawidowi przez swoich bogów. Filistyn zawołał do Dawida: „Zbliż się tylko do mnie, a ciało twoje oddam ptakom powietrznym i dzikim zwierzętom”.

Dawid odrzekł Filistynowi: „Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i oszczepem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś. Dziś właśnie odda cię Pan w moją rękę, pokonam cię i utnę ci głowę. Dziś oddam trupy wojsk filistyńskich na żer ptactwu powietrznemu i dzikim zwierzętom; niech się przekona cały świat, że Bóg jest z Izraelitami. Niech wiedzą wszyscy zebrani, że nie mieczem ani oszczepem Pan ocala. Ponieważ jest to wojna Pana, On więc odda was w nasze ręce”.

I oto gdy wstał Filistyn i zbliżał się coraz bardziej ku Dawidowi, ten również pobiegł szybko na pole walki naprzeciw Filistyna.

Sięgnął do torby pasterskiej i wyjąwszy z niej kamień, wypuścił go z procy, trafiając Filistyna w czoło, tak że kamień utkwił w czole i Filistyn upadł twarzą na ziemię.

Tak to Dawid odniósł zwycięstwo nad Filistynem: kamieniem z procy trafił Filistyna i zabił go, chociaż nie użył miecza.

Dawid podbiegł i stanął nad Filistynem; chwycił jego miecz, a dobywszy z pochwy, dobił go i odciął mu głowę. Gdy spostrzegli Filistyni, że ich wojownik zginął, rzucili się do ucieczki.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.

On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa.

A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.

Wydarzenie, opisane w dzisiejszym pierwszym czytaniu, działo się już w tym czasie, kiedy Dawid został namaszczony na króla, ale Saul pełnił jeszcze faktyczną władzę, chociaż Bóg już podjął co do niego decyzję. I oto właśnie dzisiaj słyszymy o wielkim zwycięstwie Dawida, niemożliwym wręcz do osiągnięcia według ludzkich kategorii myślenia i rozumienia świata, ale które to zwycięstwo musiało pokazać królowi, że ręka Boża naprawdę wspiera Dawida.

Zresztą, to nie jedyne zwycięstwo i niezwykłe dokonanie, jakim mógł poszczycić się Dawid w czasie służby u króla Saula, jednak akurat to wydaje się takim najbardziej spektakularnym. Bo oto naprzeciwko wyjątkowo wyrośniętego, silnego i groźnego wojownika, przed którym skapitulowało całe wojsko izraelskie, stanął prosty pasterz owiec, który nawet nie był w stanie założyć żadnej zbroi, bo wszystko było dla niego albo za duże, albo w ogóle niedopasowane…

Dlatego po prostu – jak słyszymy – wziął on w rękę swój kij, wybrał sobie pięć gładkich kamieni ze strumienia, włożył je do torby pasterskiej, którą miał zamiast kieszeni, i z procą w ręce skierował się ku Filistynowi.

Oczywiście, reakcja olbrzyma mogła być tylko jedna: Filistyn przybliżał się coraz bardziej do Dawida, a giermek jego szedł przed nim. Gdy Filistyn spostrzegł Dawida i mu się przyjrzał, wzgardził nim dlatego, że był młodzieńcem, i to rudym, o pięknym wyglądzie. I rzekł Filistyn do Dawida: „Czyż jestem psem, że przychodzisz do mnie z kijem?” Złorzeczył Filistyn Dawidowi przez swoich bogów. Filistyn zawołał do Dawida: „Zbliż się tylko do mnie, a ciało twoje oddam ptakom powietrznym i dzikim zwierzętom”.

Ale z kolei reakcja na to Dawida także mogła być tylko jedna. Rzekł on Filistynowi: Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i oszczepem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś. Dziś właśnie odda cię Pan w moją rękę, pokonam cię i utnę ci głowę. Dziś oddam trupy wojsk filistyńskich na żer ptactwu powietrznemu i dzikim zwierzętom; niech się przekona cały świat, że Bóg jest z Izraelitami. Niech wiedzą wszyscy zebrani, że nie mieczem ani oszczepem Pan ocala. Ponieważ jest to wojna Pana, On więc odda was w nasze ręce. I tak się dokładnie stało!

Bóg, który od samego początku wspierał Dawida i na każdym kroku uświadamiał wszystkim, iż jest on Jego wybrańcem, jego rękami sam pokonał Goliata, a tak naprawdę nie tylko samego Goliata, ale w jego osobie – pychę tych wszystkich, którym się wydaje, że to oni są niemalże bogami i to oni wszystkie karty rozdają, bo są niezwyciężeni i cały świat ma się ich bać. Iluż to dzisiaj takich chodzi po świecie!

Iluż to się wydaje, że choć żaden tyran i satrapa przed nimi nie osiągnął tego, co chciał, bo każdy – wcześniej czy później – przegrał z kretesem i właściwie poszedł w zapomnienie, to ciągle pojawiają się tacy, którym się jakoś dziwnie obłędnie wydaje, że im to się akurat uda. I że oni skutecznie wezmą ten świat „w garść” i pokażą, kto tu rządzi. Oczywiście, że nic nie pokażą, bo przegrają całkowicie i odejdą skompromitowani w niepamięć – podobnie, jak dzisiaj Goliat – ale co krwi ludziom napsują, to napsują. I ile cierpienia spowodują, to będą wiedzieli tylko ci, których to cierpienie dotknie. Bóg jednak na końcu zwycięży!

Dzisiaj także – wszyscy, którzy sieją zamęt na świecie i w naszej Ojczyźnie, i w Kościele – niech sobie głęboko przemyślą treść dzisiejszego pierwszego czytania. I treść Ewangelii, w której jesteśmy świadkami bardzo wyjątkowego wydarzenia, polegającego na uzdrowieniu człowieka, który miał uschłą rękę. I choć każde uzdrowienie – samo w sobie – jest wyjątkowe, bo jest ewidentnym cudem Bożym, dokonanym przez Jezusa, to jednak to wydarzenie jest wyjątkowe także z powodu tego, co się stało bezpośrednio przed uzdrowieniem.

A był to niezwykły i spektakularny gest, jakim było wyprowadzenie owego człowieka z zakamarków,których się ukrywał – i postawienie go na środku! Tak, Jezus bardzo zdecydowanie zwrócił się do niego ze słowami: Stań tu na środku!

Moi Drodzy, to nie była tylko uwaga logistyczna, służąca temu, by łatwiej było Jezusowi dokonać cudu, który zamierzał dokonać. Bo może akurat tam, na środku, było nieco luźniej, a może było więcej światła, a może lepiej wszystko było widać, dlatego zebrani mogli zaobserwować, co się będzie działo… Nie, tu chodziło o coś znacznie większego i ważniejszego.

Jezus chciał w ten sposób pokazać, że człowiek – każdy, nie tylko ten, którego sprawa bezpośrednio dotyczyła, ale każdy – jest w środku Jego, to jest Jezusa, osobistego zainteresowania. Człowiek ze swoimi wszystkimi biedami i bólami – jest w środku Jezusowego serca. A wówczas nikt i nic nie jest mu w stanie tak naprawdę zagrozić: żaden Goliat, żadna złość wrednych faryzeuszy, czy zwolenników Heroda, czy zwolenników współczesnych herodów, czy samych współczesnych herodów!

Jeżeli człowiek tylko jest w środku Jezusowego serca! Jeżeli chce tam być – tak, jak Dawid ufał Bogu i był w środku serca i zainteresowania samego Boga. Cóż mu wtedy mógł zrobić Goliat! A nam, moi Drodzy, gdzie będzie lepiej i bezpieczniej, jak nie przy Jezusie? Oby nam więc nigdy nie przyszło do głowy – szukać pomocy i ratunku gdziekolwiek indziej lub u kogokolwiek innego, niż u Jezusa! Obyśmy nigdy nie chcieli stać w środku ludzkich sensacji i ludzkich sposobów postrzegania świata, a zawsze i przede wszystkim – i tylko! – chcieli być w środku serca Jezusa, w środku Jego troski i Jego zainteresowania, Jego miłości.

Wtedy zawsze zwyciężymy i wyjdziemy na prostą – z każdego zakamarka, z każdej ciemności, z każdego bólu i rozpaczy, z każdego cierpienia: duchowego i fizycznego! Odważmy się tylko posłuchać Jezusa, kiedy będzie do nas mówił: Stań tu na środku!

Tak, jak czynił to całym swoim życiem Patron dnia dzisiejszego, Święty Antoni, Opat.

Urodził się w Środkowym Egipcie w 251 roku. Miał zamożnych i religijnych rodziców, których jednak wcześnie stracił – kiedy miał lat dwadzieścia. Po ich śmierci, kierując się wskazaniem Ewangelii, sprzedał ojcowiznę, a pieniądze rozdał ubogim. Młodszą siostrę oddał pod opiekę szlachetnym paniom, zabezpieczając jej byt materialny. Sam zaś udał się na pustynię w pobliżu rodzinnego miasta. Tam oddał się pracy fizycznej, modlitwie i uczynkom pokutnym. Podjął życie pełne umartwienia i milczenia.

Nagła zmiana trybu życia kosztowała go wiele wyrzeczeń, a nawet trudu. Musiał znosić jawne ataki ze strony szatana, który go nękał, pokazując mu się w różnych postaciach. Doznawał wtedy umacniających go wizji nadprzyrodzonych.

Początkowo Antoni mieszkał w grocie. Około 275 roku przeniósł się jednak na Pustynię Libijską. Dziesięć lat później osiadł w ruinach opuszczonej fortecy Pispir na prawym brzegu Nilu. Miał dar widzenia rzeczy przyszłych. Słynął ze świętości i mądrości.

Jego postawa znalazła wielu naśladowców. Sława i cuda sprawiły, że zaczęli ściągać uczniowie, pragnący poddać się jego duchowemu kierownictwu. Początkowo nie zgadzał się na to, jednak po wielu sprzeciwach zdecydował się ich przyjąć i odtąd oaza Farium na pustyni zaczęła zapełniać się rozrzuconymi wokół celami eremitów. Niektórzy uważają, że mogło ich być około sześciu tysięcy!

W 311 roku Antoni gościł w Aleksandrii, wspierając duchowo chrześcijan, prześladowanych przez cesarza Maksymiana. Tam również z wielkim zaangażowaniem bronił czystości wiary w obliczu tego, że w roku 318 wystąpił – tam właśnie – z błędną nauką kapłan Ariusz, znajdując dla swych teorii wielu zwolenników. Jednym z nich był nawet cesarz. I to w odpowiedzi na te błędy, Antoni podjął żarliwą obronę czystości wiary wśród swoich uczniów.

Cieszył się przy tym wielkim poważaniem. Korespondował – między innymi – z cesarzem Konstantynem Wielkim i jego synami. Zachowane listy Antoniego do mnichów zawierają głównie jego nauki moralne: szczególny nacisk kładzie on w nich na poszukiwanie indywidualnej drogi do doskonałości, wsparte lekturą Pisma Świętego.

Według podania, Święty Antoni zmarł 17 stycznia 356 roku, w wieku stu sześciu lat. Jego życie było przykładem dla wielu nie tylko w Egipcie, ale i w innych stronach chrześcijańskiego świata, a jego kult rychło rozprzestrzenił się na całym Wschodzie i w całym Kościele.

Żywocie Świętego Antoniego”, napisanym przez Świętego Atanazego, biskupa, czytamy między innymi takie słowa:

Po śmierci rodziców Antoni pozostał sam wraz ze swoją młodszą siostrą. Mając wtedy osiemnaście czy dwadzieścia lat, zajmował się domem i opiekował siostrą. Gdy nie minęło jeszcze sześć miesięcy od śmierci rodziców, szedł zgodnie ze zwyczajem do kościoła, zatopiony w rozmyślaniu. Rozważał, dlaczego Apostołowie, opuściwszy wszystko, poszli za Zbawicielem oraz kim byli ci ludzie, którzy – jak podają Dzieje Apostolskie – sprzedawali swe dobra i składali u stóp Apostołów pieniądze, aby oni rozdawali je potrzebującym.

Zastanawiał się także, jakiego rodzaju i jak wielka nagroda została wyznaczona im w niebie. Tak rozmyślając przybył do świątyni, gdy właśnie odczytywano Ewangelię. Usłyszał słowa, które Pan powiedział do bogatego młodzieńca: Jeśli chcesz być doskonałym, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, potem przyjdź i pójdź za Mną, a będziesz miał skarb w niebie.

Antoniemu zdawało się, jak gdyby sam Bóg przemówił do niego słowami Ewangelii, jakby czytanie to przeznaczone było dla niego. Wyszedł natychmiast z kościoła i rozdał mieszkańcom wioski odziedziczoną po rodzicach ziemię, aby odtąd nie była dla niego i jego siostry ciężarem. Sprzedał także wszelkie inne dobra, a pieniądze rozdał ubogim. Tylko niewielką ich część zachował ze względu na siostrę.

Przyszedłszy znowu do kościoła, usłyszał słowa Pana z Ewangelii: Nie troszczcie się o jutro. Nie mogąc ich słuchać obojętnie, natychmiast wyszedł i pozostałą część rozdał ubogim. Siostrę oddał na wychowanie i naukę znanym z prawości dziewicom. Sam zaś poświęcił się praktykowaniu życia ascetycznego, mieszkając w pobliżu swego domu.

W ciągłym czuwaniu nad sobą prowadził życie pełne wyrzeczeń. Pracował własnymi rękoma, ponieważ usłyszał: Kto nie chce pracować, niech też nie je. Otrzymaną w ten sposób zapłatę przeznaczał na swoje utrzymanie i na potrzebujących. Modlił się nieustannie, albowiem dowiedział się, że „zawsze należy się modlić”. Czytał tak uważnie, że nic nie uchodziło jego uwagi, ale przeciwnie, zapamiętywał wszystko. Z czasem pamięć mogła zastąpić mu księgi. Wszyscy mieszkańcy wioski oraz pobożni ludzie, z którymi często się spotykał, widząc jego sposób życia, nazywali go przyjacielem Boga – jedni miłowali go jak syna, inni jak brata.” Tyle z „Żywota” Świętego Antoniego, Opata.

Wpatrzeni w jego piękną postawę, a jednocześnie wsłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze pomyślmy o tym, czy chcemy – i jesteśmy – zawsze w środku Jezusowego serca i Jego zainteresowania każdą i każdym z nas… Czy nie szukamy innych miejsc i sposobów pomocy i ratunku, a ufamy wyłącznie Jezusowi?…

5 komentarzy

  • Ja z kolei odwrotnie, niż Ks. Jacek zawsze śpiewałem i śpiewam „ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Jakoś nigdy nie uległem po 1989 roku iluzoryczności Polski wolnej, bo też wciąż więcej tu mają do powodzenia siły zewnętrzne, obce, niż my sami…

    • Które my jednak dopuszczamy do głosu, głosując na nie. Pisząc „my” – mam na myśli cały nasz Naród – in gremio. Kiedy więc i w jaki sposób mamy podjąć trud wolności, jeżeli ciągle będziemy uciekali od odpowiedzialności za nią?…
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wypowiedź!
      xj

      • Trud działań na rzecz wolności powinniśmy podejmować przez cały czas. Pod słowem „działania” nie rozumiem braku odpowiedzialności, ale wręcz przeciwnie: aktywność zmierzającą do wprowadzania w życie właściwej hierarchii wartości i ordo caritatis.

          • Myślę, że lista takich działań jest długa: począwszy od modlitwy za Ojczyznę i w ogóle: prowadzenia intensywnego życia religijnego i sakramentalnego, poprzez zwyczajną codzienną uczciwość i prawość postępowania, poprzez dokonywanie zgodnych z wiarą wyborów moralnych i politycznych, poprzez budowanie na co dzień wspólnoty z ludźmi – także tymi, mającymi odmienne poglądy… I poprzez dbałość o swoje słowa, ponoszenie odpowiedzialności za każde z nich… To kilka spraw, które przyszły mi na myśl tak „ad hoc”, a gdyby się dłużej zastanowić, to myślę, że długie kazanie dałoby się o tym powiedzieć…
            Pozdrawiam! xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.