Przyjąć styl Nikodema…

P
Szczęść Boże! Pozdrawiam w sobotę – pierwszą sobotę miesiąca – i polecam Was opiece Matki Bożej! Zapraszam do refleksji nad Bożym Słowem i do wypowiadania się! Dobrego dnia!
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
4 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Jr 11,18–20; J 7,40–53
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Pan
mnie pouczył i dowiedziałem się; wtedy przejrzałem ich postępki.
Ja
zaś jak baranek oswojony, którego prowadzą na rzeź, nie
wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany: „Zniszczmy
drzewo wraz z jego mocą, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego
imienia niech już nikt nie wspomina!”
Lecz
Pan Zastępów jest sprawiedliwym sędzią, bada sumienie i serce.
Chciałbym zobaczyć Twoją zemstę nad nimi, albowiem Tobie
powierzam swoją sprawę.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Wśród
tłumów słuchających Jezusa odezwały się głosy: „Ten
prawdziwie jest prorokiem”. Inni mówili: „To jest Mesjasz”.
Jeszcze inni mówili: „Czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż
Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa
Dawidowego i z miasteczka Betlejem?” I powstało w tłumie
rozdwojenie z Jego powodu. Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz
nikt nie odważył się podnieść na Niego ręki.
Wrócili
więc strażnicy do kapłanów i faryzeuszów, a ci rzekli do nich:
„Czemuście Go nie pojmali?” Strażnicy odpowiedzieli: „Nigdy
jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak Ten człowiek przemawia”.
Odpowiedzieli
im faryzeusze: „Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze
zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego? A ten tłum, który
nie zna Prawa, jest przeklęty”.
Odezwał
się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem
przyszedł do Niego: „Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go
wpierw przesłucha i zbada, co czyni?” Odpowiedzieli mu: „Czy i
ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje
z Galilei”. I rozeszli się każdy do swego domu.
Tak
się akurat składa, że z Galilei pochodził Prorok Jonasz, a
w Talmudzie zapisano, że nie ma takiego miasta w Izraelu, z którego
by nie pochodził jakiś Prorok. Zatem, przeciwnicy Jezusa nie
mieli zupełnie racji
– także pod tym względem, że bez
przesłuchania
i skonfrontowania swoich oskarżeń z Jego
argumentacją chcieli Go pojmać, a zapewne
także podjąć kolejne represje. Z tego zacietrzewienia w tym
momencie – na szczęście – wybudził ich Nikodem, wiemy jednak,
że przyszedł taki moment, w którym Jezus stanął przed swymi
oskarżycielami niczym ów baranek, prowadzony na rzeź,
o którym
w pierwszym czytaniu wspomina Prorok Jeremiasz.
Udręczony
przez swoich przeciwników Prorok nawet nie wiedział – jak
sam stwierdza – że wrogowie powzięli przeciwko niemu zgubne
plany, Jezus wiedział o wszystkim, co knują zawistni
faryzeusze i uczeni w Piśmie, co nie zmienia faktu, że ich
zarzuty były absurdalne. Zarówno
bowiem w jednym, jak i w drugim przypadku mamy do czynienia nie z
jakimś uczciwym dochodzeniem do prawdy
i podejmowaniem działań
na podstawie tych właśnie ustaleń, ale ze zwykłą nagonką. I
ze zwykłym osaczaniem człowieka.
Tak,
są takie momenty, kiedy człowiek staje oko w oko z ludźmi sobie
przeciwnymi, nieraz nawet wrogimi, i jest przez nich krzywdząco,
niesprawiedliwie oskarżany, a sam nawet nie zdąży ust otworzyć,
żeby powiedzieć coś w swojej obronie.
Równie
dramatyczna sytuacja ma miejsce wówczas, gdy nie ma się nawet
możliwości spojrzenia w oczy swoim oskarżycielom,
a człowiek
dowiaduje się jedynie z tak zwanej „drugiej ręki”, czy nawet i
„trzeciej ręki”, że są wobec niego jakieś zarzuty i
oskarżenia, po czym sam widzi, że narasta wokół niego
mur niechęci,
zawiści; że coraz więcej osób
patrzy na niego w sposób podejrzliwy, albo w ogóle wrogi; że coraz
więcej osób unika jego towarzystwa,
odzywa się do niego
zdawkowo albo opryskliwie, lekceważy jego prośby lub pytania,
wyraźnie okazując złe nastawienie.
Jest
to bardzo trudna i smutna sytuacja, bo człowiek wówczas czuje się
odrzucony i w jakimś sensie osaczony, wie bowiem, że wszyscy
wokół – albo większość – ma o nim jakieś złe zdanie, o coś
go oskarża, o coś ma do niego pretensje, a on nawet do końca
nie wie, o co…
I jak tu się bronić w takiej sytuacji? Przed
kim? Z kim rozmawiać?… Ma się wówczas poczucie jakiejś
strasznej krzywdy, niesprawiedliwości, odrzucenia…
I co w
takiej sytuacji robić? U kogo szukać ratunku? I skąd wziąć siły
do tego, by całkowicie nie poddać się, nie załamać i nie
zrezygnować z dobra?
Prorok
Jeremiasz modli się – właśnie w takim położeniu będąc –
następującymi słowami: Lecz
Pan Zastępów jest sprawiedliwym sędzią, bada sumienie i serce.
Chciałbym zobaczyć Twoją zemstę nad nimi, albowiem Tobie
powierzam swoją sprawę.
A
z kolei Jezus dzisiaj znalazł
obrońcę w osobie Nikodema.

I to nam nasuwa także pewne skojarzenia i pewne refleksje.
Pierwsza
to taka, że my
również powinniśmy bezgranicznie ufać Bogu,

bo On naprawdę widzi wszystko i On sam będzie kiedyś – a nawet
może szybciej, niż później – wypłacał
zarówno pokrzywdzonym, jak i krzywdzicielom i oskarżycielom.

Po prostu, każdą taką sprawę trzeba oddać całkowicie Bogu –
niech On wszystko rozstrzygnie według swej sprawiedliwości.
Druga
refleksja to taka, że my
też mamy takich swoich Nikodem
ów,
ludzi nam życzliwych, wspierających nas – jeżeli nie otwarcie,
to skrycie, ale jednak wspierających; ludzi mówiących o nas
dobrze, dobrze nam życzących, dobrze
do nas nastawionych.
I
teraz chodzi o to, aby ich zauważyć, aby się nimi ucieszyć, aby
za nich Bogu podziękować i mieć z nimi kontakt, dać
sobie pomóc,
a
nie budować takiego oto przekonania, że
wszyscy przeciwko mnie i cały świat się ode mnie odwrócił.
Naprawdę,
nie trzeba dodawać sobie zmartwień i na siłę tworzyć jakiegoś
dramatycznego obrazu poza tym, co i tak jest trudne. Trzeba
dostrzegać i doceniać każdy odruch dobra ze strony życzliwych
ludzi.
To
refleksja druga.
A
trzecia jest taka, że kiedy się jest doświadczonym owym
niesłusznym
oskarżaniem i ma się poczucie niesprawiedliwości i krzywdy, to
naprawdę warto
zapamiętać sobie, jak się wtedy człowiek czuje i co wówczas
myśli i mówi.

Bo oto nagle sytuacja
się zmienia,

człowiek wychodzi gdzieś na piedestał, od jego decyzji zaczyna
coraz więcej zależeć, zaczyna mu się – tak po ludzku – coraz
bardziej powodzić i co się okazuje?
Okazuje
się, że ten nie tak dawno niesprawiedliwie oskarżany – sam
teraz niesprawiedliwie oskarża!

I ten nie tak dawno przez innych skrzywdzony i osaczony – teraz
sam innych krzywdzi i osacza!

Jak to możliwe, Kochani? Jak to jest możliwe także w kręgach
kościelnych?! Jak
można tak szybko zapomnieć, co się w takich momentach czuło i
jakie poczucie krzywdy się miało?
Oto
role się odwróciły i wszystko na głowie stanęło.
Niech
nas Bóg broni przed czymś takim! Niech nas w każdej takie sytuacji
nauczy
postawy mądrego i rozważnego Nikodema… 

5 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.