Ujrzałem drzwi otwarte w Niebie…

U

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Profesor Roman Krawczyk, przez cztery pierwsze lata mojej seminaryjnej formacji – Rektor naszego siedleckiego Seminarium, a do końca pobytu w Seminarium: Wykładowca Starego Testamentu; obecnie zaś – Wykładowca Uniwersytetu Przyrodniczo – Humanistycznego w Siedlcach, przy którym przyszło mi pełnić posługę Duszpasterza akademickiego.

Dziękując Księdzu Rektorowi za wiele dobra, jakie od Niego otrzymałem, a szczególnie za dwa piękne gesty, które wobec mnie uczynił, a które pokazały mi Go jako Człowieka o naprawdę wielkiej klasie i wielkim formacie ludzkim i kapłańskim, życzę Bożego błogosławieństwa w posłudze kapłańskiej i pracy naukowej!

Urodziny natomiast przeżywa Magda Martyniuk, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Oboje świętujących zapewniam o modlitwie!

Teraz zaś zapraszam Wszystkich do wsłuchania się w Boże słowo i odnalezienia tego osobistego przesłania, z jakim Pan do mnie konkretnie się zwraca.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 33 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Bł. Karoliny Kózkówny, Dziewicy i Męczennicy,

18 listopada 2020.,

do czytań: Ap 4,1–11; Łk 19,11–28

CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Ja, Jan, ujrzałem oto drzwi otwarte w niebie, a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem, jak gdyby trąby mówiącej ze mną, powiedział: „Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać”. Doznałem natychmiast zachwycenia: A oto w niebie stał tron i na tronie ktoś siedział.

A Siedzący był podobny z wyglądu do jaspisu i do krwawnika, a tęcza dokoła tronu podobna z wyglądu do szmaragdu. Dokoła tronu dwadzieścia cztery trony, a na tronach dwudziestu czterech siedzących Starców, odzianych w białe szaty, a na ich głowach złote wieńce. A z tronu wychodzą błyskawice i głosy, i grzmoty, i płonie przed tronem siedem lamp ognistych, które są siedmiu Duchami Boga.

Przed tronem niby szklane morze podobne do kryształu, a w środku tronu i dokoła tronu cztery Zwierzęta pełne oczu z przodu i z tyłu: Zwierzę pierwsze podobne do lwa, Zwierzę drugie podobne do wolu, Zwierzę trzecie mające twarz jak gdyby ludzką i Zwierzę czwarte podobne do orła w locie.

Cztery Zwierzęta, a każde z nich ma po sześć skrzydeł, dokoła i wewnątrz są pełne oczu i spoczynku nie mają, mówiąc dniem i nocą: „Święty, Święty, Święty, Pan Bóg wszechmogący, Który był i Który jest, i Który przychodzi”. A ilekroć Zwierzęta oddadzą chwałę i cześć, i dziękczynienie Siedzącemu na tronie, Żyjącemu na wieki wieków, upada dwudziestu czterech Starców przed Siedzącym na tronie i oddaje pokłon Żyjącemu na wieki wieków, i rzuca przed tronem wieńce swe, mówiąc: „Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, odebrać chwałę i cześć, i moc, boś Ty stworzył wszystko, a dzięki Twej woli istniało i zostało stworzone”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus opowiedział przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi.

Mówił więc: „Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić.

Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: «Zarabiajcie nimi, aż wrócę».

Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: «Nie chcemy, żeby ten królował nad nami».

Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał.

Stawił się więc pierwszy i rzekł: «Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min». Odpowiedział mu: «Dobrze, sługo dobry; ponieważ w dobrej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami».

Także drugi przyszedł i rzekł: «Panie, twoja mina przyniosła pięć min». Temu też powiedział: «I ty miej władzę nad pięciu miastami».

Następny przyszedł i rzekł: «Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał».

Odpowiedział mu: «Według słów twoich sądzę cię, zły sługo. Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał».

Do obecnych zaś rzekł: «Odbierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min».

Odpowiedzieli mu: «Panie, ma już dziesięć min».

Powiadam wam: «Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach»”.

Po tych słowach ruszył na przedzie, zdążając do Jerozolimy.

Wraz z Janem Apostołem, Autorem ostatniej Księgi Nowego Testamentu i ostatniej Księgi Pisma Świętego – Księgi najbardziej tajemniczej – zaglądamy dzisiaj za zasłonę Nieba. I cóż tam widzimy?

To, co zobaczył Jan, a o czym tak pisał: Ujrzałem oto drzwi otwarte w niebie, a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem, jak gdyby trąby mówiącej ze mną, powiedział: „Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać”. Doznałem natychmiast zachwycenia: A oto w niebie stał tron i na tronie ktoś siedział.

Potem słyszymy opis owego Siedzącego na tronie, a wokół Niego – dwadzieścia cztery trony, a na tronach dwudziestu czterech siedzących Starców, odzianych w białe szaty, a na ich głowach złote wieńce. A z tronu wychodzą błyskawice i głosy, i grzmoty, i płonie przed tronem siedem lamp ognistych, które są siedmiu Duchami Boga.

Owe dwadzieścia cztery trony zajmowali kolejno: Patriarchowie Starego Testamentu – dwunastu synów Izraela, będący jednocześnie protoplastami dwunastu rodów; następne zaś dwanaście tronów zajmowało dwunastu Apostołów Jezusa Chrystusa. W ten sposób miejsce przy Tronie Bożym zajęli przedstawiciele całej historii zbawienia. A Zwierzęta – również bardzo tajemnicze i bardzo różnorodne w swoim wyglądzie – symbolizują tu wszelkie stworzenie na ziemi.

I właśnie owe stworzenia spoczynku nie mają, mówiąc dniem i nocą: „Święty, Święty, Święty, Pan Bóg wszechmogący, Który był i Który jest, i Który przychodzi”. A ilekroć Zwierzęta oddadzą chwałę i cześć, i dziękczynienie Siedzącemu na tronie, Żyjącemu na wieki wieków, upada dwudziestu czterech Starców przed Siedzącym na tronie i oddaje pokłon Żyjącemu na wieki wieków, i rzuca przed tronem wieńce swe, mówiąc: „Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, odebrać chwałę i cześć, i moc, boś Ty stworzył wszystko, a dzięki Twej woli istniało i zostało stworzone”.

Tak wygląda Niebo w wizji, którą otrzymał Jan. I chociaż z pewnością doznał wówczas zachwycenia – jak i my byśmy doznali, gdybyśmy taki obraz zobaczyli – to jednak musimy mieć w świadomości, że jest to tylko obraz, tylko symbol, tylko wyobrażenie. Owszem, ukazane Janowi z samego Nieba, ale to nie jest rzeczywisty obraz Nieba. Tego bowiem ani Jan, ani my – nie bylibyśmy w stanie zobaczyć na ludzki sposób.

My, żyjący na tej ziemi, nie jesteśmy w żaden sposób w stanie ujrzeć prawdziwego obrazu Nieba – to by nas po wielekroć przerosło! Dopiero będąc tam – zobaczymy prawdziwy obraz. Jednak już to, co dzisiaj zostało nam pokazane, daje pewne wyobrażenie wielkości chwały i majestatu Boga oraz uwielbienia, jakie oddają Mu wszyscy ludzie i całe stworzenie – od początku istnienia świata, od początku historii.

My sobie zapewne na co dzień tego nie uświadamiamy, ani o tym nie myślimy – do jakiej to rzeczywistości tak naprawdę zmierzamy, jak wielka i niezmierzona perspektywa przed nami. Owszem, kiedy czytamy świadectwa wielkich Świętych, którym ta wizja była dana, a przede wszystkim – kiedy wsłuchamy się w słowa Pisma Świętego, mówiące o tym ogromnym szczęściu, jakie czeka nas w owej wspaniałej rzeczywistości, wówczas cokolwiek o tym myślimy.

Natomiast na co dzień zajęci jesteśmy pomnażaniem talentów, jakie otrzymaliśmy od Pana! Bo to dzięki nim organizujemy sobie naszą codzienność i zapewniamy utrzymanie. A to jest czymś oczywistym, bo samo się to nie dokona – mamy zabiegać uczciwą pracą i pomnażaniem swoich talentów, jakie otrzymaliśmy od Pana, aby zapewnić sobie godziwy byt na tej ziemi, aby także maksymalnie udoskonalić się duchowo, osobowościowo i intelektualnie, ale też – i to może najważniejsze – w ten sposób „zapracować” na Niebo.

Oczywiście, w sensie dosłownym – o żadnym „zapracowaniu” na Niebo nie ma mowy, bo jest ono darem od Boga i łaską, na którą nie jesteśmy w stanie zasłużyć. Niemniej jednak, mamy uczynić tyle, ile uczynić możemy – mamy wykorzystać talenty, dane od Pana i współpracować z Jego łaską. Tyle możemy – i tyle powinniśmy zrobić.

Nawet, jeżeli w codziennym zabieganiu i zapracowaniu nie mamy czasu, żeby wczytywać się w takie opisy, jak ten z pierwszego dzisiejszego czytania, lub w inne wizje Nieba – i rozmyślać o nim zbyt długo – to jednak powinniśmy zachowywać w sercu stałą świadomość, że wszystko, co tu, na ziemi, robimy, właśnie do tego Nieba nas prowadzi.

Do rzeczywistości, której nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, ale o której wiemy, że jest rzeczywistością pełnego i niczym nie zmąconego szczęścia, radości, miłości i pokoju. Niech ta świadomość stale nam towarzyszy, kiedy będziemy podejmowali trud codziennego pomnażania talentów.

W dzisiejszej Ewangelii usłyszeliśmy, że każdy ze sług Pana otrzymał po jednej minie. W innym opisie słyszymy, że było to po kilka talentów. Co by to nie było – z pewnością, Pan w nas zainwestował. Dał nam szansę i zaprosił do współpracy. A jednocześnie, w zdaniu, wypowiedzianym przez króla z dzisiejszej przypowieści: Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach uświadomił nam, że panowanie Boga nad światem jest absolutne, bezapelacyjne i bezdyskusyjne!

W połączeniu z treścią pierwszego czytania, w którym usłyszeliśmy o nieustannym oddawaniu chwały Majestatowi Bożemu przez całą historię świata i wszelkie stworzenie na ziemi – daje nam to obraz niezmierzonej wielkości Boga. Nie zapominajmy o tym w naszej codzienności. Przypominajmy sobie o tym jak najczęściej – niech to będzie dla nas ważną motywacją do codziennego pomnażania talentów i „zdobywania” Nieba.

Tak, jak swoim pobożnym życiem, a ostatecznie także męczeństwem – zdobyła je Patronka dnia dzisiejszego, Błogosławiona Karolina Kózkówna.

Urodziła się w podtarnowskiej wsi Wał–Ruda, 2 sierpnia 1898 roku, jako czwarte z jedenaściorga dzieci. Pięć dni później otrzymała Chrzest Święty w kościele parafialnym w Radłowie. Jej rodzice posiadali niewielkie gospodarstwo. Pracowała z nimi na roli.

Wzrastała w atmosferze żywej i autentycznej wiary, która wyrażała się we wspólnej rodzinnej modlitwie wieczorem i przy posiłkach, w codziennym śpiewaniu „Godzinek”, częstym przystępowaniu do Sakramentów i uczestniczeniu we Mszy Świętej – także w dzień powszedni.

Ich uboga chata była nazywana „kościółkiem”. Krewni i sąsiedzi gromadzili się tam często na wspólne czytanie Pisma Świętego, żywotów Świętych i religijnych czasopism. W Wielkim Poście śpiewano tam „Gorzkie Żale”, a w okresie Bożego Narodzenia – kolędy.

Karolina od najmłodszych lat ukochała modlitwę i starała się wzrastać w miłości Bożej. Nie rozstawała się z otrzymanym od matki różańcem – modliła się nie tylko w ciągu dnia, ale i w nocy. We wszystkim była posłuszna rodzicom, z miłością i troską opiekowała się licznym młodszym rodzeństwem.

W 1906 roku rozpoczęła naukę w ludowej szkole podstawowej, którą ukończyła w 1912 roku. Potem uczęszczała jeszcze na tak zwaną naukę dopełniającą trzy razy w tygodniu. Uczyła się chętnie i bardzo dobrze, z religii otrzymywała zawsze najwyższe oceny, była pracowita i obowiązkowa.

Duży wpływ na duchowy rozwój przyszłej Błogosławionej miał jej wuj, Franciszek Borzęcki, człowiek bardzo religijny i zaangażowany w działalność apostolską i społeczną. Karolina pomagała mu w prowadzeniu świetlicy i biblioteki, do której przychodziły często osoby dorosłe i młodzież. Prowadzono tam kształcące rozmowy, śpiewano pieśni religijne i patriotyczne, deklamowano utwory wieszczów.

Karolina odkrywała w sobie talent katechetyczny. Nie poprzestawała na tym, że poznała jakąś prawdę wiary lub usłyszała ważne słowo – zawsze spieszyła, by przekazać je innym. Z potrzeby serca katechizowała swoje rodzeństwo i okoliczne dzieci, śpiewała z nimi pieśni religijne, odmawiała Różaniec i zachęcała do życia według Bożych przykazań. Wrażliwa na potrzeby bliźnich, chętnie zajmowała się chorymi i starszymi. Odwiedzała ich, oddając im różne posługi i czytając pisma religijne. Przygotowywała w razie potrzeby na przyjęcie Wiatyku i Namaszczenia Chorych.

Zginęła w wieku zaledwie siedemnastu lat, na początku pierwszej wojny światowej, w dniu 18 listopada 1914 roku. Carski żołnierz uprowadził ją przemocą i bestialsko zamordował, gdy broniła się, pragnąc zachować dziewictwo. Nie było świadków samego momentu śmierci. Po kilku dniach, 4 grudnia 1914 roku, w pobliskim lesie znaleziono jej zmasakrowane zwłoki.

Pogrzeb Karoliny był wielką manifestacją wiary okolicznej ludności, która z wielkim przekonaniem mówiła, że uczestniczy w pogrzebie Męczennicy. Karolinę pochowano w parafialnym kościele we wsi Zabawa. W dniu 10 czerwca 1987 roku, Jan Paweł II, w Tarnowie, ogłosił ją Błogosławioną.

A oto co mówił w homilii, w trakcie Mszy Świętej beatyfikacyjnej: „Orędzie Ośmiu Błogosławieństw, siejba Bożej Ewangelii, idzie przez stulecia. […] I oto za naszych czasów, w tym stuleciu, […] ognisty język Ducha Prawdy, Parakleta, zatrzymał się nad postacią prostej, wiejskiej dziewczyny: Bóg wybrał właśnie to, co niemocne, aby mocnych poniżyć, aby zawstydzić mędrców.

Czyż Święci są po to, ażeby zawstydzać? Tak. Mogą być i po to. Czasem konieczny jest taki zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub odkryć na nowo właściwą hierarchię wartości. Potrzebny jest nam wszystkim, starym i młodym. Chociaż ta młodziutka córka Kościoła tarnowskiego, którą od dzisiaj będziemy zwać Błogosławioną, swoim życiem i śmiercią mówi przede wszystkim do młodych. Do chłopców i dziewcząt. Do mężczyzn i kobiet.

Mówi o wielkiej godności kobiety: o godności ludzkiej osoby. O godności ciała, które wprawdzie na tym świecie podlega śmierci, jest zniszczalne, jak i jej młode ciało uległo śmierci ze strony zabójcy, ale nosi w sobie – to ludzkie ciało – zapis nieśmiertelności, jaką człowiek ma osiągnąć w Bogu wiecznym i żywym, osiągnąć przez Chrystusa.

Tak więc Święci są po to, ażeby świadczyć o wielkiej godności człowieka. Świadczyć o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym – dla nas i dla naszego zbawienia; to znaczy równocześnie świadczyć o tej godności, jaką człowiek ma wobec Boga. Świadczyć o tym powołaniu, jakie człowiek ma w Chrystusie. Karolina Kózkówna była świadoma tej godności. Świadoma tego powołania.

Psalm responsoryjny, który dziś wyśpiewaliśmy, pozwala nam niejako odczytać poszczególne momenty tego świadectwa. Tego męczeństwa. Czyż to nie ona tak mówi – ona, Karolina? Zachowaj mnie, Boże, bo chronię się u Ciebie, mówię Panu: Tyś jest Panem moim. Czyż to nie ona mówi poprzez słowa Psalmisty?

W momencie straszliwego zagrożenia ze strony drugiego człowieka, wyposażonego w środki przemocy, chroni się do Boga. A okrzyk Tyś jest Panem moim oznacza: nie zapanuje nade mną brudna przemoc, bo Ty jesteś źródłem mej mocy – w słabości. Ty, jedyny Pan mojej duszy i mego ciała, mój Stwórca i Odkupiciel mego życia i mojej śmierci. Ty, Bóg mojego serca, z którym nie rozstaje się moja pamięć i moje sumienie.

Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, On jest po mojej prawicy, nic mnie nie zachwieje. Bo serce napomina mnie nawet nocą. Tak Psalmista. I tak Karolina w momencie śmiertelnej próby wiary, czystości i męstwa. Jakbyśmy szli po śladach ucieczki tej dziewczyny, opierającej się zbrojnemu napastnikowi, szukającej ścieżek, na których mogłaby pośród tego rodzimego lasu w pobliżu jej wsi ocalić życie i godność.

Ty ścieżkę życia mi ukażesz. Ścieżka życia. Na tej ścieżce ucieczki został zadany ostatni, zabójczy cios. Karolina nie ocaliła życia doczesnego. Znalazła śmierć. Oddała to życie, aby zyskać Życie z Chrystusem w Bogu. W Chrystusie bowiem, wraz z Sakramentem Chrztu, który otrzymała w kościele parafialnym w Radłowie, zaczęło się jej nowe Życie. I oto padając pod ręką napastnika, Karolina daje ostatnie na tej ziemi świadectwo temu Życiu, które jest w niej. Śmierć cielesna go nie zniszczy. Śmierć oznacza nowy początek tego Życia, które jest z Boga, które staje się naszym udziałem przez Chrystusa, za sprawą Jego śmierci i zmartwychwstania.

Ginie więc Karolina. Jej martwe ciało dziewczęce pozostaje wśród leśnego poszycia. A śmierć niewinnej zdaje się odtąd głosić ze szczególną mocą tę prawdę, którą wypowiada Psalmista: Pan jest moim dziedzictwem, Pan jest moim przeznaczeniem. To On mój los zabezpiecza. Tak. Karolina porzucona wśród lasu rudziańskiego jest bezpieczna. Jest w rękach Boga, który jest Bogiem Życia. I męczennica woła wraz z Psalmistą: Błogosławię Pana.

Dziecko prostych rodziców, dziecko tej nadwiślańskiej ziemi, Gwiazdo twojego ludu, dziś Kościół podejmuje to wołanie twojej duszy, wołanie bez słów i nazywa Ciebie Błogosławioną! Chrystus stał się twoją mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem. Stał się twoją mocą. Dziękujemy Chrystusowi za tę moc, jaką objawił w twoim czystym życiu i w twojej męczeńskiej śmierci.” Tyle z pięknej homilii Jana Pawła II.

Słuchając tych słów, wpatrując się w świetlany przykład niezwykłej odwagi tej „prostej, wiejskiej Dziewczyny”, a jednocześnie wsłuchując się w Boże słowo dzisiejszej liturgii, postawmy sobie osobiście tylko jedno pytanie: Czy wszystko, co w swojej codzienności myślę, mówię i czynię – prowadzi mnie wprost do Nieba? I czy staram się chociaż czasami uświadamiać sobie, do jak wielkiej rzeczywistości zmierzam?…

4 komentarze

  • Takich świętych nam jak Karolina kozkowna potrzeba byśmy brali z nich przykład i oddawali trudy życia codziennego Bogu przez wstawiennictwo naszej mamy niebieskiej

  • Odnajduję w tym Człowieku, który wybrał się daleko, by uzyskać dla siebie godność królewską samego Jezusa, który mówił do Ojca w innym miejscu ( J 17,4-5) „Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał. „. Zostawiwszy nam wprzódy po „minie” abyśmy nią zarządzali w czasie Jego nieobecności zanim wróci z powrotem na ziemię jako Król Chwały na końcu czasów. Co jest moją miną?…, czy już wiem…, jak nią gospodarze?… i czy pamiętam , że jest własnością mojego Pana i co Jemu oddam jak powróci….. To są pytania, które może nie powinny mi zabierać snu z oczu, ale powinnam jednak mieć ciągle w pamięci , że muszę zdać przed Jezusem moim Panem, Królem i Zbawcą, sprawę ze swojego włodarstwa.

    • Z pewnością, warto czasami zastanowić się nad tym, czy nie marnujemy darów, jakie otrzymaliśmy od Pana… W końcu, On w nas naprawdę dużo duchowo – i nie tylko duchowo – zainwestował…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.