Apostołowie po raz piewszy w Europie!

A

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Przedstawiam do rozważenia kilka bieżących spraw:
1.   Bardzo dziękuję za wszystkie wpisy i ciekawe dyskusje. Ponawiam jednak prośbę, już kiedyś wyrażoną, aby nowe wpisy czynić pod bieżącą datą, dlatego że wpisy dokonywane przed tygodniem, czy nawet przed miesiącem, mają małą szansę na ich znalezienie. A szkoda by było, gdyby czyjś głos pozostał pominięty. Dlatego prosiłbym, aby zaznaczyć, jakiego problemu czy wpisu dotyczy wypowiedź, ale żeby zamieszczać ją pod aktualną datą. Albo ewentualnie poinformować nas, że pod jakąś wcześniejszą datą pojawił się nowy wpis. Póki co, polecam Wam wiersz w jednym z ostatnich wpisów z 10 kwietnia (o tym informował nas Robert), oraz dwa wpisy z 26 maja – z bardzo ciekawymi inicjatywami okazania szacunku Mamom…
2.    Zapraszam do modlitwy za siebie nawzajem – we wszystkich formach, w jakich lubimy się modlić, natomiast ja szczególnie polecam łączność poprzez Ojcze nasz…, odmawiane o 20.00. Jeżeli ktoś nie wie, o co chodzi, to proszę o odczytanie wpisu wstępnego, punktu 4, z 13 marca. Tam jest cały opis propozycji. Dziękuję natomiast bardzo serdecznie tym, którzy już do tej pory włączyli się i systematycznie się modlą. Przedmiotem naszej modlitwy czynimy nasze sprawy – tak te stałe, jak i bieżące, jak na przykład: modlitwa za nasze Mamy w dniu ich święta.
3.   Jeszcze raz polecam Waszej uwadze wczorajszy wpis wstępny, dotyczący stroju, jaki mamy na sobie w świątyni. Prognozy na najbliższe dni zapowiadają upały (niestety! – jak dla mnie), więc problem będzie aktualny. Zechciejcie, moi Drodzy, przemyśleć te sprawy i porozmawiać o nich między sobą. Proszę również o komentarze we wpisach!
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek 6 tygodnia wielkanocnego,
do czytań:  Dz 16,11–15;  J 15,26–16,4a
Paweł i jego ekipa – zgodnie z przyjętą strategią –zatrzymują się w większych miastach i głównych metropoliach, raczej omijając małe miejscowości. To właśnie dlatego tylko na krótko zatrzymali się w Samotrace i Neapolu, chcieli bowiem, aby pierwsze ziarna Słowa padały w większych społecznościach – aby w ten sposób Dobra Nowina intensywnie się rozprzestrzeniała.
Dlatego na dłużej zatrzymują się w Filipii – dużym mieście w Macedonii – próbując nawiązać kontakt ze wspólnotą żydowską. Okazuje się jednak, że w tym akurat mieście Żydów było bardzo mało. Nie mieli bowiem nawet synagogi, a taka sytuacja miała miejsce, jeżeli w danej miejscowości było mniej, niż dziesięciu Żydów – mężczyzn, gdyż akurat to była liczba minimalna do utworzenia wspólnoty synagogalnej.
W Filipii – jak słyszymy – Żydzi, a dokładniej: żydowskie kobiety gromadziły się na tak zwanym „miejscu modlitwy”, znajdującym się poza miastem. To właśnie tam, do niewielkiej liczby owych niewiast, dołącza również Lidia, poganka, która wskutek nauczania Pawła przyjmuje Chrzest. I to ona właśnie zaprasza Apostołów do siebie. Słyszymy dziś wręcz w czytaniu stwierdzenie: I wymogła to na nas.
Kochani, mamy zatem do czynienia z pierwszą wspólnotą chrześcijańską na kontynencie europejskim i pierwszą wspólnotą, w której dominującą rolę odgrywają nawróceni wprost z pogaństwa.
W Ewangelii słyszymy natomiast z jednej stronyzapowiedź daru Ducha Świętego, z drugiej jednak – zapowiedź prześladowań. To jakby dwa różne obrazy: ten z pierwszego czytania i ten z Ewangelii. Czy jednak naprawdę różne?
Nie, bo obu przypadkach mamy do czynienia z działaniem Ducha Świętego, a bujne rozprzestrzenianie się Dobrej Nowiny bardzo często wiązało się z prześladowaniami. Dzisiaj Jezus je wprost zapowiada, mówiąc: Powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem. A zatem, wydarzenia te, kiedy przyjdą, nie mogą uczniów zaskoczyć, bo Jezus je wprost zapowiada! Nie mogą one zatem zachwiać Bożego planu.
Moi Drodzy, to wszystko, co tu sobie dzisiaj rozważamy, tylko potwierdza i przypomina nam prawdę, że żadne pochodzenie, żaden status społeczny czy materialny, żaden zawód, jak również – żadne przeciwności i trudności nie są w stanie przeszkodzić dziełu Bożemu w sercu człowieka,o ile tylko to serce jest otwarte, chętne i gotowe do współpracy z Bogiem.
To, że my nieraz tłumaczymy się przeróżnymi trudnościami, czy warunkami; że odkładamy na później głębsze zainteresowanie sprawami wiary; że brakiem czasu tłumaczymy opuszczanie Mszy Świętej lub zaniedbywanie modlitwy; że nie znajdujemy czasu ani „nastroju” na lekturę prasy katolickiej czy udział w jakiejś pielgrzymce – to wszystko tylko staje się dla nas sygnałem do pewnego uporządkowania w sercu hierarchii ważności i wartości! I otwarcia tegoż serca na sprawy Boże! Tui teraz! Już dzisiaj! Natychmiast!
W tym kontekście pomyślmy:
  • Czy wypowiadane na Spowiedzi postanowienie poprawy zaczynam realizować od razu?
  • Czy sprawy związane z Bogiem i wiarą stanowią część mego życia istotną, czy tylko dodatkową?
  • Czy nawet jeżeli systematycznie uczestniczę we Mszy Świętej i często się modlę – to czy uważnie słucham i rozważam Boże Słowo, czy uważam, że nie muszę, bo ja już wszystko wiem i rozumiem?
To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze.

8 komentarzy

  • Wpierw małe odniesienie do wpisu z 18 maja

    Ks. Jacku
    Ależ ja się nie obraziłam za Twój komentarz.
    Nawet mi to nie przyszło do głowy..

    W tym co napisałeś o użalaniu się, zgodzę się z Tobą.
    I to nie tylko jeśli chodzi o sferę duchową, ale również i o życie…

    Swoim postem chciałam tylko pokazać księdzu, że mozna ''ciężko pracować'' nie użalając się nad sobą, i mieć bardzo ''pod górkę''

    Ale pewnie to wiesz…

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 09:17

    No, to wszystko jasne! Dzięki za to wyjaśnienie. Kulturalni ludzie mogą się nawet nie zgadzać w wysokim stylu. A na pewno – do gruntu wyjaśniać wszystkie wątpliwości. Bardzo serdecznie dziękuję!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-30 16:07

    ks. Jacku
    W takim razie myślimy podobnie 🙂

    A nawet jeśli mamy odmiene zdanie, to zawsze warto poznać co myśli drugi Człowiek w danym temacie. Odmienne poglądy, mogą wiele nauczyć, a już na pewno dać do myślenia …..

    Gość – A

    ~Gosć -, 2011-05-30 16:52

    I właśnie o to chodzi!

    ~Ks. Jacek, 2011-06-01 08:41

    Postanowienie poprawy = bycie lepsza, dobrą, konkretne działanie, konkretny uczynek
    Wiara jeśli nie ma w sobie uczynków jest martwą wiarą.
    Życie i wiara nalezą do siebie.
    Wiara bez uczynku jest martwą wiarą, tzn nie rośnie więcej, jest bez ciepła, bez zycia.
    Wiara w samego Najwyższego bez wpływu na codzienne zycie jest niczym.
    Wiara w Jezusa stawia za zadanie przepojenie chrześcijaństwem powszedniego dnia.
    Wierzyć to nie znaczy tylko mówić słowami, to coś więcej
    To zaświadczać swoją postawą, uczynkami..

    Wierzę , że Jego słowa są Prawdą, i ze On jest celem mojego zycia.
    Wiem, co powinnam czynić , a konkretnie traktować Jego słowa poważnie.
    Powinnam znać Jego słowa tak dobrze, bym mogła według nich działać w każdej sytuacji.
    Wtedy, gdy ktoś potrzebuje mojego czasu – powinnam mu go oddać chętnie
    Kiedy ktos irytuje mnie, wkurza, nie tracić cierpliwości
    kiedy Przyjaciel nie potrafi mnie zrozumieć, powinnam obdarzyć go większym zaufaniem.
    Kiedy ktoś mnie rozgniewa, nie powinnam innym z tego faktu utrudniać życia…
    Powinnam tylko zawsze nasladować Chrystusa, i kochać ludzi, a wtedy całe moje zycie byłoby jednym wielkim wyznaniem wiary…

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 09:44

  • Piękne to! Niczym poemat! A na pewno – wspaniałe świadectwo wiary i życia wiarą! Podpisuję się pod tym całym sercem! Dziękuję!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-30 16:14

    W sprawie stroju rzeczywiście pojawiają się obecnie pytania na forach internetowych, dla mnie pewne rzeczy są oczywistością, ale może to kwestia kindersztuby. I chociaż sam nie przywiązuję wagi do wskakiwania w spodnie "w kant" i białą koszulę, to z pewnością na mszę nie założyłbym bermudów i koszulki do gry w kosza. Nie widzę jednak nic z braku szacunku, jeżeli idzie się na mszę w schludnych dżinsach, lekkich spodniach i czystym T-shircie (oczywiście bez wyzywających napisów czy rysunków 🙂 ). Zresztą, w sprawach ubioru chyba kobiety mają gorzej ;).
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-05-30 10:33

    hmm
    Jestem kobietą, ale noszę spodnie…
    Nie widzę nic niestosownego jeśli są czyste, nie ''przyklejone'' do ciała…
    Idąc do Kościoła nie zamieniam spodni na spódnicę, czy sukienkę…
    Czy to brak szacunku?
    nie ….
    Po prostu jest mi tak wygodniej….
    Nie gorszę swoim wyglądem nikogo…
    A tak na marginesie..
    Ludzie powinni przychodzić do Kościoła się modlić, i skupiać się na tym co najważniejsze , czy na tym co ma drugi człowiek ubrane…
    Jeśli ktoś ma ulec pokusie, to i kombinezon nie pomoże…

    Ale, zgodzę się, że niektóre stroje zwłaszcza kobiet, są niejednokrotnie niestosowne….

    Pozdrawiam
    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 12:07

    Kochani, ja naprawdę nie znam się na rodzajach strojów i na urokach mody. I nie mam nic przeciwko temu, że kobiety chodzą w spodniach. Zwracam tylko uwagę na strój całkowicie niestosowny w miejscu świętym. I wcale nie miałem na uwadze od razu stroju galowego, chociaż pracując w Żelechowie, a wcześniej jeszcze w innych Parafiach, starałem się uczyć Lektorów i Ministrantów przychodzenia w niedziele w strojach galowych. I bardzo wielu to czyniło. Naturalnie, to nie było na zasadzie absolutnego nakazu. Wiem jednak, że z czasem chłopaki widzieli sens takiego stylu. W dni powszednie nie było takiego wymogu.
    Tak zatem, każdy sam odpowiada za swój strój i ja na przykład nie widzę żadnej przesady w stroju odświętnym na Mszy Świętej niedzielnej. Ale z pewnością – jaki to by strój nie był – powinien to być ubiów czysty i zadbany. Jednocześnie zgadzam się z tym, że nie idziemy do kościoła, żeby się rozglądać dookoła, jednak – bądźmy szczerzy – nikt nie chodzi z zamkniętymi oczami. A niektóre stroje zdecydowanie urągają świętości miejsca – chyba się z tym zgadzamy!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-30 16:29

    Chciałam trochę zażartować, ale nie znam poczucia humoru ks Jacka, więc napiszę tylko grzecznie – Tak jest księże Jacku z tym się zgadzamy 🙂

    Pozdrawiam
    Gość- A

    ~Gość – A, 2011-05-30 17:06

    Zgadzamy, zgadzamy :). Z kolei ja pisząc, że kobiety mają gorzej, też trochę żartowałem :). Chodziło mi o to, że kobieca moda – oferując o wiele większy wachlarz ubraniowych rozwiązań – częściej może sprzyjac założeniu czegoś, czego lepiej byłoby do kościoła nie zakładac ;).
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert
    PS. Zasada podstawowa dla faceta: bycie schludnym i "stonowanym" w stroju gwarantuje nie popełnienia faux pas w kościele 😉

    ~Robert, 2011-05-30 17:50

    Moja Mama zawsze mi powtarzała ….
    '' jak Cię widzą, tak Cię piszą… ''
    Nic dodać, nic ująć….

    Pozdrawiam
    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 18:44

  • No, to już wszystko sobie wyjaśniliśmy! Polecam raz jeszcze artykuł O. Dariusza Kowalczyka, o którym ostatnio pisałem.

    ~Ks. Jacek, 2011-06-01 08:49

    Napisał Ksiądz że żadne przeciwności nie mogą nas oderwać od działania Ducha Świętego jeżeli się otworzymy, a czy tak samo jest z miłością do drugiego człowieka? Chodzi mi o to czy jeżeli planowaliśmy inną przyszłość niż ta druga osoba to czy Bóg może "zrobić piskusa" i zniszczyć nasze plany miłością do tej osoby?

    ~Magda, 2011-05-30 13:51

    Przepraszam najmocniej, ale nie zrozumiałem istoty pytania, a nie chciałbym odpowiadać na pytanie niejasne. To znaczy – dla mnie niejasne. Pozdrawiam serdecznie!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-30 16:20

    Też niezbyt,a może wcale nie rozumiem wpisu Magdy, ale próbuję ….
    Może Magdzie chodziło o to..hmm…
    Jest dwoje ludzi, Ona się zastanawia czy nie zostać zakonnicą
    On zakochany w niej '' po uszy''
    A ten '' psikus'' Pana Boga miałby polegać na tym, że Ona zaczyna odwzajemniać uczucia mężczyzny, i w końcu zamiast zakonnicy zostaje żoną ?
    uff ale wymyśliłam….
    chyba dostanę nagrodę Nobla 🙂
    A poważnie…
    tylko to mi się nasunęło na myśl, ale mam nadzieję, ze Magda wytłumaczy nam konkretnie o co jej chodzi….

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 16:47

    Faktycznie trochę zamotałam tamten wpis;) wielkie "przepraszam" za to:) No chodzi prawie dokładnie o to co napisałas, planowałam sobie inną przyszłość, chciałam gdzieś wyjechać i takie tam… A teraz od dwóch lat jestem z chłopakiem i wiem że on chce zostać tu gdzie jest. Kocham go i to bardzo chce z nim być już zawsze tylko chyba boję się że coś przez to stracę… I tak myślę że może Bóg ma inny plan niż ja i robi mi właśnie taki mały "psikus"…

    ~Magda, 2011-05-30 18:15

  • '' Kocham go i to bardzo chce z nim być już zawsze tylko chyba boję się że coś przez to stracę… I tak myślę że może Bóg ma inny plan niż ja i robi mi właśnie taki mały "psikus"…'

    Hmmm
    Skoro piszesz, że kochasz bardzo , i chcesz być już z nim na zawsze, to skąd lęk, że coś przez to stracisz ?

    Bóg ma plan w stosunku do Ciebie od chwili Twego poczęcia…
    Możesz próbować go poznać zaakceptować , albo się z nim nie zgodzić odrzucić… Masz wolną wolę, i decyzja należy do Ciebie….

    '' psikusem'' byłoby to gdybyś chciała być mistrzynią w pływaniu, a spędzałabyś życie na wózku inwalidzkim.. Ale tak '' dzięki Bogu nie jest ''
    Podsuwa Ci kogoś kto Cię kocha, kogo Ty kochasz…
    Miłość….
    Człowiek bez miłości jest jak kwiat na pustyni…
    usycha – umiera….
    Skąd wiesz, że idąc Twoim planem na życie, nie czekałaby Cię '' śmierć'' , życie w samotności, bez bliskiej Ci osoby ?

    Tak sobie myślę, że niejedna osoba by się dała ''pokroić'' za takiego ''psikusa'' Bożego…

    Proszę Magdo nie odbierz tego jako ataku na Ciebie, bo nie temu ma służyć ten wpis…
    Życzę Ci miłości, jeśli chcesz kochać i być kochaną.. Życzę Ci wyjazdu jeśli tego naprawdę pragniesz….Po prostu życzę Ci…. szczęścia….

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 18:41

    Dziękuję:) Napewno wezmę sobie Twoje rady do serca…

    ~Magda, 2011-05-30 18:55

    A ja myślę, że Pan Bóg ponieważ dał nam dar wolnej woli to musiał liczyć się z tym, że Jego plany muszą być bardzo elastyczne. On jest taki wspaniały, że ze wszystkich naszych czasem nie za dobrych decyzji potrafi zrobić dobro. I tak jest. Myślę, że On z nas nigdy nie zrezygnuje i zawsze będzie robił wszystko, abyśmy mogli spędzić z Nim całą wieczność. Więc nawet jeśli nie wybierzemy tego co aktualnie Pan Bóg uważa za najlepsze dla nas to trochę szkoda, ale On ze wszystkim sobie poradzi. Wczoraj kiedy już czułam jak świat wali mi się pod nogami moja znajoma podeszła do mnie i powiedziała "Pan Bóg jakoś sobie z tym poradzi, nie martw się" i myślę, że poradzi sobie napewno!

    ~KB, 2011-05-30 19:01

    Ale cudowne jest to że mimo że ciągle upadamy On wciąż pozwala nam zacząć od nowa. Gdyby nie wiara w to że Tam na Górze jest przygotowany dla mnie pokój to moje życie by było bez sensu. To jest największy cel z którego wychodzą wszystkie inne. A najlepsze jest właśnie to że mimo moich błędów On z każdego czynu wyciąga jakieś dobro i ze wszystkim umie sobie poradzić:)

    ~Magda, 2011-05-30 19:26
    On nie wyciąga z czynów dobra…
    On przyjmuje wszystko co Mu '' rzucamy''
    każdy z nas jest Wdową z Biblii
    Wrzucamy o każdej porze, w dzień kiedy pada deszcz, i w ciepłą pogodną noc. Wrzucamy milion deklaracji typu Boże bardzo Cię kochamy, wrzucamy chwile uniesień..Wrzucamy każdą niedopracowaną pracę, niedokończone, przerwane, połowiczne rozmowy,wrzucamy nasz pośpiech, nasze wysiłki by było chociaż trochę lepiej.. Ale tak naprawdę nie potrafimy wrzucić samych siebie, wrzucic całych, bez reszty.. Zatrzymujemy się w ostatnim momencie, aby chociaż odrobinę czegoś zatrzymac dla siebie, moze to być jakiś głupi drobiazg, coś co sprawia nam radość,
    A On siedzi naprzeciw skarbony, przygląda się i milczy…
    Domyslam się co On chce powiedzieć, uboga wdowa wrzuciła wszystko co posiadała….
    i robi się jakoś…nieprzyjemnie, gorzko…

    To my , to ja mam wyciągać z każdego czynu, decyzji, porażki dobre wnioski, dobro….

    On na pewno ze wszystkim sobie poradzi
    w koncu jest Bogiem…
    To my, ja muszę się każdego dnia uczyć radzenia…

    przepraszam, taki jakiś dzień mam na refleksje
    mam nadzieję, ze mi wybaczycie

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 19:58

  • No pewnie że wybaczymy:-D a już tak bardziej poważnie to bez Jego pomocy nie damy rady wyciągać ze wszystkich sytuacji dobrych wniosków to On nam w tym pomaga. Co prawda musimy się na to otworzyć, musimy włożyć pracę i wysiłek w nasze działanie ale bez Niego nic uczynić nie możemy bo tylko On wie co jest tak naprawdę dobre i tylko On może pomóc nam rozpoznać to dobro nawet wtedy gdy upadniemy, gdy jesteśmy na samym dnie i kiedy wydaje się, po ludzku patrząc, że już nic nie możemy zrobić. Możemy wtedy liczyć tylko na Jego ogromne morze Miłości i Przebaczenia.

    ~Magda, 2011-05-30 20:18

    '' to On nam w tym pomaga. Co prawda musimy się na to otworzyć, musimy włożyć pracę i wysiłek w nasze działanie ale bez Niego nic uczynić nie możemy bo tylko On wie co jest tak naprawdę dobre i tylko On może pomóc nam rozpoznać to dobro nawet wtedy gdy upadniemy, gdy jesteśmy na samym dnie i kiedy wydaje się, po ludzku patrząc, że już nic nie możemy zrobić.''

    Chyba pomaga nam też w tym trudnym zadaniu Duch Święty , który '' oświeca serca i umysły nasze ''

    Magda, dzięki za wyrozumiałość 😀

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 20:36

    "Chyba pomaga nam też w tym trudnym zadaniu Duch Święty" – oczywiście, ale trochę to wygląda jak politeizm ;), a wszak mamy w katolicyzmie trynitaryzm :).
    Pozdrawiam
    Robert

    ~Robert, 2011-05-30 20:56

    Ja to mimo wszystko uważam, że Pan Bóg podchodzi do nas z niezrozumiałą dla nas ludzi miłością i nie rozlicza nas i nie stoi nad skarboną. Ja kiedy patrzę na kochających rodziców to widzę, że gdy dziecko zbłądzi i popełni jakiś błąd to mimo wszystko starają się, aby ich dziecko wyszło na prostą i w możliwie dużym stopniu wyciągnęło jak najwięcej dobra i oni, rodzice, mu w tym pomagają jak tylko mogą. Tak robią ludzie, którzy kochają miłością niedoskonałą i zależną. A jak wielkie starania muszą być Boga, który kocha nas nieskończoną, niezależną i doskonałą miłością? To jest coś czego ja nie umiem sobie wyobrazić i wyrazić swojego zachwytu nad tym.

    ~KB, 2011-05-30 22:06

    Bóg na pewno ma w tym swój jakiś cel, jeśli w danym momencie postawił Ci na drodze tego jedynego, kochanego człowieka. Trzeba mu zaufać, bo na pewno Jego cel jest dobry. Otworzyć się, poddać Jego działaniu i zaufać. On już sam będzie działał i będzie wiedział jak Cię pokierować. 🙂

    ~Paulina, 2011-05-30 23:03

    Cieszę się, że poruszył ksiądz temat godnego stroju do kościoła. Nie mogę pojąć, że ludzie na rozmowę o pracę, na audiencje do prezydenta, papieża potrafią poprzez ubiór wyrazić swój szacunek a na msze wpadają często jak na plażę. Myślę, że wśród chrześcijan nie jest niestety powszechna świadomość, że na każdej mszy staje przed nami żywy Bóg. Gdybyśmy tylko zechcieli w to uwierzyć, to ubieralibyśmy się i zachowywali w kościele inaczej. A może warto powielać hasło: W progi Boże wejdź w godnym ubiorze. To pamiętam jeszcze z liceum a było to dosyć dawno.

    ~Urszula, 2011-05-30 20:37

  • ' Gdybyśmy tylko zechcieli w to uwierzyć, to ubieralibyśmy się i zachowywali w kościele inaczej. A może warto powielać hasło: W progi Boże wejdź w godnym ubiorze.''

    Adam i Ewa nie mieli odświętnego stroju ( chyba, że coś mnie ominęło) , Bogu to nie przeszkadzało …
    To nie tyle chyba chodzi o strój ja – Bóg…
    Bóg zna moją nagość….
    Wchodząc do szpitalnej kaplicy z drenem który wystaje spod szpitalnej koszuli,która ma więcej rozcieć , niż pozszywanych boków, nie jestem chyba mniej kochana przez Boga, niż Pani odwiedzająca kogoś zapięta pod samą szyję na ostatni guzik….Tak naprawdę to chyba chodzi o to, co my robimy z naszm ciałem..Czy jest ono '' świątynią'' szanujemy je, czy wystawiamy na pokaz jak najlepszy hit tygodna w supermarkecie na sprzedaż…

    Poruszyłaś dwie rózne sprawy
    ubiór i zachowanie
    Niestosowny ubiór nie oznacza złego zachowania się podczas Mszy.
    Tak samo złe zachowanie nie zawsze jest wynikiem niestosownego ubioru

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 20:53

    Zgadzam się w 100%. Tyle, że Adam i Ewa jak zgrzeszyli, to dostrzegli, że są nadzy i się zaczęli wstydzic i zakrywac ;). Tak powstała "moda" :).

    ~Robert, 2011-05-30 21:01

    Dzięki Robercie za zgodność 🙂

    Gość – A

    ~Gość A, 2011-05-30 21:09
    Nie chodzi mi o to, by w kościołach przebywali wyłącznie mężczyźni w garniturach oraz panie w garsonkach, ale o to, by ludzie byli wierzący, bo tylko jeśli będą wierzący będą widzieli w apelach o godny strój jakiś sens a nie wyłącznie przykład na staroświeckość. Gdy na mszy niedzielnej widzę kogoś, kto ubrał się jak na squasha, względnie do ginekologa to mam po prostu ochotę zwrócić mu uwagę. Wiem, wiem, że Bóg przenika swym wzrokiem odzież a patrzy na serce i intencje człowieka…

    ~Urszula, 2011-05-30 21:16

    '' ale o to, by ludzie byli wierzący, bo tylko jeśli będą wierzący będą widzieli w apelach o godny strój jakiś sens a nie wyłącznie przykład na staroświeckość. Gdy na mszy niedzielnej widzę kogoś, kto ubrał się jak na squasha, względnie do ginekologa to mam po prostu ochotę zwrócić mu uwagę.''

    Nie tylko ludzie wierzący, widzą stosowność stroju…

    To się różnimy
    Ja widząc kogoś takiego,podczas Mszy nie zwrócę uwagi
    Sama w swej grzeszności zasługuję na pouczenie ze strony Najwyższego, a dostaję w zamian Jego Ciało i Krew
    Mogę to jedynie uczynić po Mszy…
    i nie dlatego by zaakcentować swoje morale,ale na zasadzie dobrej rady…

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 21:47

    Łapiesz mnie dosłownie za słowa, przecież ja nie napisałam, że podczas Mszy Świętej podejdę do kogoś, żeby zwrócić mu uwagę, i zupełnie nie rozumiem dlaczego ten godny ubiór podczas niedzielnej Mszy Świętej wzbudza tyle kontrowersji u nas w Polsce, a ci sami Polacy wchodząc do rzymskiej Bazyliki Świętego Piotra zakrywają często ramiona ręcznikiem, czy wydłużają zbyt krótkie spódnice. Jeszcze raz podkreślam, jest to kwestia szacunku i to powinno nas powstrzymywać przed przychodzeniem do kościoła nago

    ~Urszula, 2011-05-30 22:10

    Urszulo, nie łapię Cię za słowa…
    Czytam tylko co piszesz…
    Jeśli tak to odebrałaś, to przepraszam

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-30 22:30

  • Urszulo – zgadza się. Przecież wszyscy mówimy tutaj to samo, jeśli chodzi o szatę w kościele :). Wyjście na mszę to nie wypad na plażę 🙂 , ale też nie musi – moim zdaniem i Twoim również, jak wyczytałem – stanowic o tak galowej formie jak np. na ślub ;).
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-05-31 08:11

    Może kilka słów mojej osobistej refleksji, co mi się ostatnio zrodziło w głowie.
    Otóż obserwuję w swojej parafii młodzież, która obecnie przygotowuje się do Bierzmowania. Po Mszy Św. w niedzielę cała gromada rusza do zakrystii po wpis do indeksu, ze w tej mszy uczestniczyli. I dosyć spora część dziewcząt ubrana jak na plażę. Albo krótkie spodenki, albo spódniczki mini ledwo zakrywające tę część ciała gdzie się plecy kończą. O dekoltach nie wspominając.
    Ja takowym osobom żadnego podpisu bym nie udzieliła ze względu na sam strój…. I chyba bym im kazała poważnie zastanowić się, czy chcą do tego Sakramentu przystąpić.
    Martwi mnie też fakt, że rodzice wcale nie zwracają uwagi swoim dzieciom na to, gdzie i jak należy się zachować…. Pewnie też dlatego dzisiejsza młodzież nie ma szacunku dla niektórych miejsc.

    ~Paulina, 2011-05-30 22:59

  • Oczywiście, że rodzice mają w kwestii ubioru swych pociech do odegrania zasadniczą rolę. Ale o czym tu mówić, jeżeli sami rodzice przychodzą tak, a nie inaczej ubrani. Ja pamiętam, że kiedy – będąc dzieckiem – wychodziłem do kościoła, to Rodzice albo wprost kazali się odpowiednio ubrać, albo – gdy byłem już starszy – to patrzyli, czy jestem ubrany dobrze. W każdym razie, wyjście do kościoła różniło się od wyjścia na rower.
    A co do powyższej dyskusji o strojach, to zgadzam się i z tym stwierdzeniem, że u podstaw właściwego traktowania tych spraw powinna znajdować się głęboka wiara. Jeśli ona będzie, to odejdą problemy z doborem odpowiedniego stroju.
    Co do dyskusji na temat tego, że Bóg z każdej złej sytuacji może wyprowadzić dobro, to tylko jedno konieczne uściślenie: zaufanie nasze do Boga owocuje tym, że Bóg nie pozwoli złu wygrać i z każdego doświadczenia rzeczywiście jest w stanie wyprowadzić dobro, nie pozwoli złu wygrać. Ale w żadnym wypadku nie oznacza to, że Bóg zaakceptuje zło, lub złe czyny nagle w Jego oczach staną się dobrymi. Nie! Po prostu – zło, pozostając sobą, nie będzie tylko oddziaływać w zły sposób, albo może zaowocować powstaniem dobra, na zasadzie trudnego doświadczenia, które zwykle dobrem owocuje.
    A co do dylematu Magdy, to cały czas, kiedy czytałem dyskusję z Jej stwierdzeniami, zastanawiałem się, czy nie da się uratować jednego i drugiego dobra: miłości do tego ukochanego człowieka i realizacji swoich planów? Może najzwyczajniej w świecie da się dogadać pewne sprawy, a wtedy z czasem może dojdzie się do takiego porozumienia, że się i razem będzie, i znajdzie się swoje upragnione miejsce na ziemi?…
    Dziękuję za dyskusję i serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-06-05 16:12

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.