Po co pielgrzymujesz?

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Dzisiejsza Niedziela – to uroczystość Matki Boskiej Częstochowskiej. Życząc wszystkim błogosławionego dnia i najgłębszych, religijnych przeżyć, stawiam to jedno pytanie, które zamieściłem w tytule i na końcu rozważania. A co do szczegółów – to polecam treść rozważania.
     Posyłam kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Uroczystość
Matki Boskiej Częstochowskiej
w 21
Niedzielę Zwykłą,
do czytań z
t. VI Lekcjonarza:  Iz 2,2–5;  Ga 4,4–7; 
J 2,1–11
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA: 
Stanie
się na końcu czasów, że góra świątyni Pana stanie mocno na wierzchu gór i
wystrzeli ponad pagórki.
Wszystkie
narody do niej popłyną, mnogie ludy pójdą i rzekną: „Chodźcie, wstąpmy na Górę
Pana do świątyni Boga Jakuba. Niech nas nauczy dróg swoich, byśmy kroczyli Jego
ścieżkami. Bo Prawo wyjdzie z Syjonu i słowo Pana z Jeruzalem”. 
On
będzie rozjemcą pomiędzy ludami i wyda wyroki dla licznych narodów. Wtedy swe
miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi
nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny. Chodźcie, domu Jakuba, postępujmy w
światłości Pana.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW: 
Bracia:
Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z niewiasty,
zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli
otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do
serc naszych Ducha Syna swego, który woła: „Abba, Ojcze”. A zatem nie jesteś
już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA: 
W
Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa.
Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A
kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. 
Jezus
Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie
nadeszła godzina moja”. 
Wtedy
Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. 
Stało
zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z
których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. 
Rzekł
do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem
do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci
zaś zanieśli. A gdy starosta
weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi,
ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział
do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas
gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. 
Taki to początek znaków
uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego
Jego uczniowie.
Z okazji sześćsetlecia
Jasnogórskiego Sanktuarium, Jan Paweł II tak mówił w homilii: „Maryja w Kanie
Galilejskiej współpracuje ze swoim Synem. To
samo dzieje się na Jasnej Górze.
Iluż w ciągu tych sześciu wieków przeszło
przez jasnogórskie Sanktuarium pielgrzymów? Iluż tutaj się nawróciło, przechodząc od złego do dobrego użycia swojej
wolności?
Iluż odzyskało prawdziwą godność przybranych synów Bożych?
Jak wiele o tym mogłaby
powiedzieć kaplica jasnogórskiego Obrazu? Jak
wiele mogłyby powiedzieć konfesjonały całej bazyliki?
Ile mogłaby
powiedzieć Droga Krzyżowa na wałach? Olbrzymi
rozdział historii ludzkich dusz!
To jest też chyba najbardziej podstawowy
wymiar jasnogórskiego sześćsetlecia. Pozostał on i nadal pozostaje w żywych
ludziach, synach i córkach tej ziemi, gdy do ich serc Bóg zsyła Ducha Syna
swego tak, że w całej wewnętrznej
prawdzie mogą wołać: Abba! Ojcze!
Chrystusa pragniemy, wedle
słów dzisiejszej Ewangelii, zaprosić w
dalszy ciąg dziejów naszej Ojczyzny
tak, jak został zaproszony wraz ze swą
Matką do Kany Galilejskiej. Mówimy do Chrystusa przez Maryję: Bądź z nami w każdy czas! I to zaproszenie
składamy tu, na Jasnej Górze.
Jeszcze raz obejmujemy
wzrokiem i sercem nasze jasnogórskie Sanktuarium, wsłuchując się w słowa psalmu
dzisiejszej liturgii: Obejdźcie dokoła Syjon, policzcie jego
wieże, by powiedzieć przyszłym pokoleniom, że Bóg jest naszym Bogiem na wieki
!”
Trudno nie zachwycić się
pięknem rozważań Jana Pawła II, wypowiedzianych wówczas, gdy myślą i sercem, a
jeszcze bardziej – kiedy osobiście
przybywał On na to szczególne miejsce.
W słowach tych – jak i w wielu
innych – jasno i zdecydowanie pokazywał, czym
dla niego jest to miejsce,
czym dla niego jest pielgrzymowanie na Jasną
Górę, po co tam przybywa, a wreszcie także: kim dla niego jest Matka Boża. Jakże łatwo dopatrzeć się w słowach
Papieża owego zachwytu, który emanuje także z Proroctwa Izajasza, z
dzisiejszego pierwszego czytania. Rzeczywiście bowiem, Jasna Góra stanęła mocno w naszej Ojczyźnie i wybiła się ponad inne
miejsca,
także ponad inne sanktuaria. Dlatego to właśnie mnogie ludy do niej płyną, aby tutaj uczyć
się postępowania w światłości Pana.
I aby tutaj, jak mówił Jan
Paweł II – nawiązując do drugiego dzisiejszego czytania – uczyć się wolności. I aby tutaj przynosić swoje ludzkie przeżycia,
zmartwienia i rozczarowania, ale także radości i nadzieje – i Panu je przedstawiać. Szczególnie –
by prosić Go o pomoc w obliczu ludzkiej
bezradności,
jakiej doświadcza każdego dnia wielu z nas.
Naprzeciw tym wszystkim
ludzkim problemom i dramatom wychodzi
Maryja, każdą i każdego z nas bierze za rękę, prowadzi do swego Syna i mówi:
zrób, co ci powie.
Zrób dokładnie tak, jak powie Ci Jezus. A znajdziesz rozwiązanie
swoich problemów.
Kochani, to właśnie po to przybywał na Jasną Górę Jan Paweł II
i wielu Pielgrzymów z całego dosłownie świata, szukających tam wsparcia i
nadziei. A my – po co tam przybywamy?
My, pielgrzymi wędrujący szlakami
polskiej ziemi
przez wiele dni w bardzo różnych warunkach atmosferycznych. My,
którzy zdążamy tam w pielgrzymkach autokarowych, samochodowych, rowerowych… A
wreszcie także i my, którzy włączamy się
w duchowe pielgrzymowanie,
a więc w Różaniec, czy inne formy
pielgrzymkowych spotkań, stając się w ten sposób prawdziwymi pątnikami.
Bo przecież dobrze zdajemy
sobie sprawę, że pielgrzymka to nie jest
wędrowanie czy podróżowanie do Obrazu.
Obrazek – większy, czy mniejszy –
każdy ma w domu. A jeżeli nawet zapragnęłoby się zobaczyć ten jeden i jedyny,
ten na Jasnej Górze, to przecież można wsiąść do pociągu i przemierzyć całą drogę w jakieś trzy godziny, wpaść na pięć minut do
Kaplicy, zobaczyć Obraz i wrócić. A tu wędrówka kilkunastodniowa. Po co?
I
codzienne wydreptywanie ścieżki do kościoła, aby uczestniczyć w pielgrzymkowym
Różańcu… Po co? Co chcemy tak
naprawdę osiągnąć w ten sposób? Do czego dążymy?
Kochani, na te pytania
trzeba naprawdę poważnie odpowiedzieć. Ja sam przez wiele lat byłem związany z
Pielgrzymką Podlaską, wędrującą ze wszystkich zakątków diecezji siedleckiej. A
pracując przez kilka lat w jej sztabie organizacyjnym, sporo rozmawiałem z
Pątnikami i pytałem o motywy ich wędrowania,
o intencje, o powody, dla których podejmują trud drogi…
Naprawdę, przeróżne
to były motywy… Także – te poniekąd
rozrywkowe, turystyczne,
bo nie brakło takich, którzy nie do końca
zrozumieli ideę pielgrzymki, traktując ją jako rajd wędrowny.
Dla innych jeszcze,
zwłaszcza zaangażowanych w różne pielgrzymkowe
służby, była to niekiedy okazja do jakiegoś zrealizowania siebie,
czasem
też – pokazania się przed innymi, tak
zwanego „zaszpanowania”
… Niekiedy ci ludzie w rzeczywistości dużo „kręcili
się” przy Pielgrzymce, a tak naprawdę wcale w niej nie uczestniczyli.
I wiele różnych jeszcze
sytuacji my, Przewodnicy, obserwowaliśmy na trasie, na odpoczynkach i
noclegach, a to wszystko skłaniało nas do tego, aby na codziennych Mszach
Świętych i w codziennych biuletynach, pisanych do Pątników – często stawiać to pytanie: Po co pielgrzymujemy? Jaki cel nam przyświeca?
Droga Siostro, Drogi
Bracie! Ja dzisiaj to pytanie stawiam Tobie – bez względu na to, czy na
własnych nogach idziesz do Tronu Pani Jasnogórskiej, czy angażujesz się w jakichś
służbach, czy pielgrzymujesz autokarem, rowerem, pociągiem, czy może jesteś Pątnikiem
duchowym – stawiam Ci dzisiaj te pytania: Po
co pielgrzymujesz? Co chcesz osiągnąć? Co udało Ci się osiągnąć? Zmieniło się
coś w Twoim życiu – czy jest to tylko zmarnowany czas? Powiedz tak szczerze: Po
co pielgrzymujesz?

4 komentarze

  • Poemat Boga-Człowieka Maria valtorta

    «Chodźmy sprawić radość Mojej Matce» – mówi Jezus uśmiechając się. Idzie w kierunku domu, poprzez pola, z dwoma towarzyszami.

    Zapomniałam napisać, że miałam wrażenie, jakby Maryja była albo krewną, albo wielką przyjaciółką rodziców oblubieńca, widziałam bowiem ich wielką zażyłość.

    Kiedy przybywa Jezus, człowiek wypatrujący gości ogłasza to innym. Pan domu – razem ze swoim synem, oblubieńcem, i Maryją – schodzi na spotkanie Jezusa. Wita Go z szacunkiem. Pozdrawia też dwóch pozostałych. Oblubieniec czyni to samo. Szczególnie podoba mi się pełne miłości i szacunku powitanie Syna przez Maryję i Maryi przez Syna. Nie ma wylewności, tylko słowa powitania: “Pokój Tobie”. Towarzyszy temu takie spojrzenie i taki uśmiech, że wart jest setek pocałunków i pieszczot. Wydaje się, że pocałunek drży na ustach Maryi, lecz go nie daje. Kładzie jedynie Swą małą, białą rękę na ramieniu Jezusa i muska pasmo Jego długich włosów. Dyskretna pieszczota Kochającej.

    Jezus wchodzi po schodach razem z Matką. Za Nim idą dwaj uczniowie oraz gospodarz [domu]. Wchodzi do sali biesiadnej, w której niewiasty są zajęte dostawianiem miejsc i nakryć dla trzech gości, których chyba nie oczekiwano. Sądzę, że przybycie Jezusa nie było pewne, a dwóch pozostałych – całkiem nieprzewidziane. Słyszę wyraźnie głęboki, męski i bardzo łagodny głos Jezusa, który mówi wchodząc do sali: «Pokój temu domowi i błogosławieństwo Boga dla was wszystkich!»

    Pozdrowienie wspólne i dostojne wszystkich obecnych.

    Jezus dominuje nad wszystkimi postawą i wyglądem. Nieoczekiwany gość wydaje się królem tego przyjęcia, bardziej niż oblubieniec, bardziej niż gospodarz. Pokorny i uległy Jezus budzi szacunek……….
    ………….
    Rozpoczyna się uczta. Zapewniam was, że nie brakuje apetytu ani pragnienia. Tylko dwoje je i pije mało: to Jezus i Jego Matka, która także bardzo mało mówi. Jezus mówi nieco więcej. Nawet jednak gdy mówi niewiele, nie jest ani posępny, ani lekceważący. Zachowuje się jak człowiek grzeczny, lecz małomówny. Kiedy Go pytają, odpowiada, interesuje się tym, co się do Niego mówi. Wypowiada Swoje zdanie, a potem trwa w skupieniu, jak ktoś przyzwyczajony do medytacji. Uśmiecha się, lecz nigdy się nie śmieje. Jeśli słyszy żart zbyt zuchwały, zachowuje się tak, jakby go nie słyszał. Maryja karmi się kontemplacją Swego Jezusa. Także Jan, znajdujący się na końcu stołu, słucha Go z natężoną uwagą. Maryja zauważa, że słudzy rozmawiają ze starostą i że jest on bardzo strapiony. Rozumie, że stało się coś bardzo nieprzyjemnego.

    «Synu! – mówi cicho przyciągając tym słowem uwagę Jezusa. – Synu, oni nie mają już wina…»

    «Niewiasto, cóż nam odtąd do Siebie?»

    Jezus, wypowiadając to zdanie, uśmiecha się jeszcze łagodniej. Również Maryja uśmiecha się. Są jak dwoje znających prawdę, stanowiącą ich radosny sekret, inni zaś nic o nim nie wiedzą. Maryja nakazuje sługom: «Uczyńcie, co wam powie.»

    Maryja wyczytała w uśmiechniętych oczach Syna przyzwolenie, zawierające wielkie pouczenie dla wszystkich ‘wezwanych’.

    Jezus nakazuje sługom: «Napełnijcie stągwie wodą.»

    Widzę, jak słudzy napełniają stągwie wodą przyniesioną ze studni. (Słyszę szczęk pracującej studni oraz wiadra, które – po napełnieniu – wciągane jest do góry, a potem znowu opada.) Widzę jak starosta weselny ze zdumionym spojrzeniem nalewa sobie trochę tego płynu i kosztuje z miną największego zaskoczenia. Rozmawia z panem domu oraz z panem młodym. Maryja patrzy na Syna i uśmiecha się. Kiedy Jezus uśmiecha się do Niej, opuszcza głowę, lekko się czerwieniąc. Jest szczęśliwa.

    W sali słychać szept. Głowy zwracają się w kierunku Jezusa i Maryi. [Goście] wstają, aby lepiej widzieć. Idą w kierunku stągwi. Zapada cisza. Potem chórem chwalą Jezusa. On jednak wstaje i wypowiada tylko jedno zdanie: «Podziękujcie Maryi.»

    Wychodzi. Na progu powtarza: «Pokój temu domowi i błogosławieństwo Boże nad wami wszystkimi. – Dodaje: – Pozdrawiam Cię, Matko.»

  • Poemat Boga-Człowieka Maria Valtorta

    «To ‘odtąd’, które wielu tłumaczy pomija milczeniem, jest kluczem tego zdania i wyjaśnia jego prawdziwy sens.

    Byłem Synem poddanym Matce aż do chwili, w której wola Mego Ojca wskazała Mi godzinę, która nadeszła, abym został Nauczycielem. Od chwili rozpoczęcia Mojej misji, nie byłem już Synem poddanym Matce, lecz Sługą Boga. Więzy, łączące Mnie z Tą, która Mnie zrodziła, zostały przerwane. Przemieniły się w więzy wyższego rzędu. Wszystkie schroniły się w duchu. Duch nadal nazywał “Mamą” Maryję – Moją Świętą. Miłość nie ustała ani nie oziębła. Przeciwnie: nigdy nie była tak doskonała, jak wtedy gdy – rozdzielając się ze Mną dla drugiego narodzenia – Maryja zrodziła Mnie dla świata jako Mesjasza, jako Głoszącego Ewangelię. Jej trzecie, najwyższe mistyczne macierzyństwo urzeczywistniło się, kiedy w męce Golgoty zrodziła Mnie dla Krzyża, jako Odkupiciela świata.

    «Niewiasto, cóż nam odtąd do siebie?»

    Najpierw byłem Twój, tylko Twój. Wydawałaś Mi polecenia, a Ja byłem Ci posłuszny. Byłem “poddany”. Teraz należę do Mojej misji. Czyż tego nie powiedziałem? “Ten, kto przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, by się pożegnać z tymi, którzy zostają, nie jest gotowy do Królestwa Niebieskiego.”

    Ja przyłożyłem rękę do pługa, aby otworzyć lemieszem nie glebę, lecz serca, i zasiać w nich słowo Boże. Oderwałem tę rękę dopiero wtedy, gdy Mi ją wyrwano, aby ją przybić do Krzyża i otworzyć przez jego męczarnię Serce Mego Ojca i sprawić, że z rany tej wyjdzie przebaczenie dla ludzkości.

    To ‘odtąd’, zapominane przez wielu [tłumaczy], miało powiedzieć: “Byłaś dla Mnie wszystkim, o Matko, gdy byłem Jezusem, synem Maryi z Nazaretu. Jesteś nadal dla Mnie wszystkim w Moim duchu. Jednak odkąd wypełniam misję oczekiwanego Mesjasza, należę do Mojego Ojca. Poczekaj jeszcze trochę, a gdy skończy się Moja misja, znowu będę cały Twój. Otrzymasz Mnie jeszcze w Swoje ramiona jak wtedy, gdy byłem mały, i nikt już Ci więcej Mnie nie wyrwie. [Nikt Ci nie wyrwie] tego Syna, który należy do Ciebie, a na którego będzie się patrzeć jak na hańbę ludzkości. Zwłoki zostaną Ci rzucone, aby i Ciebie okryć wstydem z tego powodu, że jesteś Matką skazańca. Potem będziesz Mnie na nowo posiadać – tryumfującego. Na końcu będziesz Mnie miała – również i Ty zwycięska – na zawsze, w Niebie. Teraz jednak należę do wszystkich ludzi i do Ojca, który Mnie do nich posłał.”

    Oto, co oznacza to małe ‘odtąd’, tak pełne znaczenia.»

    Jezus dał mi następujące pouczenie:

    «Gdy powiedziałem do Moich uczniów: “Chodźmy sprawić radość Mojej Matce”, nadałem temu zdaniu znaczenie o wiele głębsze, niż się wydawało. To nie była [tylko] przyjemność ujrzenia Mnie, lecz [radość] bycia Inicjatorką Mojej cudotwórczej działalności oraz [radość bycia] Pierwszą Dobrodziejką ludzkości.

    Zachowajcie na zawsze to wspomnienie. Mój pierwszy cud dokonał się dzięki Maryi. Pierwszy. Jest to znak, że Maryja posiada klucz do cudów. Nie odmawiam niczego Mojej Matce i dzięki Jej modlitwie, nawet przyspieszam czas łaski. Znam Moją Matkę, drugą w Dobroci po Bogu. Wiem, że udzielić wam łaski znaczy uszczęśliwić Ją, Ona bowiem jest “Samą Miłością”. Oto dlaczego powiedziałem – Ja, który wiedziałem – “Chodźmy zrobić Jej przyjemność”.

    Ponadto chciałem objawić światu Jej moc, równocześnie z Moją. [Maryja była] przeznaczona do zjednoczenia ze Mną w ciele. Stanowiliśmy jedno ciało: Ja w Niej, a Ona – wokół Mnie, jak płatki lilii wokół pachnącego i życiodajnego słupka. [Maryja] była zjednoczona ze Mną w boleści, bo byliśmy na krzyżu: Ja – cieleśnie, a Ona – duchowo. Tak jak lilia wydzielająca woń z korony i dająca zapach wtedy, gdy się ją rozgniata. Było więc słuszne, aby [Moja Matka] była ze Mną zjednoczona w mocy ujawniającej się światu. Mówię wam to, co powiedziałem zaproszonym gościom: “Podziękujcie Maryi. To dzięki Niej mieliście Twórcę cudu i macie wszystkie łaski, szczególnie łaskę przebaczenia.”

    Dasiek

  • Jeśli nasza wiara jest prawdziwa, to obejmuje całe nasze życie.
    Nie nam oceniać dlaczego tak się właśnie dzieje, że zbyt często redukujemy ją na różne możliwości. Czy do rytuałów, czy do jednorazowego spotkania z Bogiem, czy do prywatnych wyborów, a nawet kwestii chcenia albo jego braku w wierzeniu. Czasem wiarę mylimy z wierzeniami czy z gusłami. Zatracamy przy tym i tu jeden z większych problemów, pojmowanie wiary jako osobistej więzi z Bogiem osobowym. Znów nikomu z nas osądzać ludzi myślących inaczej. Jendak człowiek mądry i roztropny przygląda się owocom takich a nie innych wyborów.
    Wiara to przede wszystkim wybory.
    Te boskie, które są zaproszeniem i te ludzkie, które są odpowiedzią na wołanie Boga.
    Staje przed każdym z nas postać Matki Pana , Maryi, Tej, która w naszym kraju ma bardzo szczególne miejsce. I wcale się tego nie wstydzimy. Chociaż są też tacy, którzy w pielgrzymkach widzą tylko tanie, wygodne wakacje. Tak samo jak się dzieje z wiarą obdziera się z tego, co istotne i nasze życie. Jak prosto dziś przychodzi człowiekowi widzieć złe strony, braki, niedoskonałości, potknięcia, one się jakby same narzucają, a zapominamy o istocie spraw. Prosty przykład , wesele w Kanie , pewnie większość zaproszonych gości opowiadałaby o tym, że podczas wesela zabrakło wina, a nie o tym, że zdarzyło się coś wspaniałego dla dwojga młodych ludzi.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.