Jezus – żywy, osobowy, realnie obecny!

J

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, serdecznie pozdrawiam w kolejnym dniu wakacji. Ja
od wczoraj samodzielnie czuwam nad Parafią, bo Ksiądz Proboszcz na
wyjeździe. I tak będzie do 20 lipca. Miejmy nadzieję, że za
dziesięć dni będzie miał do czego wracać…
Życzę
Wszystkim odpoczywającym, aby naprawdę odpoczęli, a tym, którzy
czekają na urlop – aby nie tracili nadziei, że się go jednak
doczekają!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
14 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Oz 8,4–7.11–13; Mt 9,32–37

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:
To
mówi Pan: „Synowie Izraela czynili sobie królów, lecz wbrew
mojej woli, książąt mianowali, też bez mojej wiedzy. Czynili
posągi ze srebra swego i złota, na własną zagładę. Odrzucam
cielca twojego, Samario, gniew mój się przeciw niemu zapala; jak
długo jeszcze nie będą mogli być uniewinnieni synowie Izraela?
Wykonał go rzemieślnik, lecz nie jest on bogiem; w kawałki się
rozleci cielec samaryjski. Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę.
Zboże bez kłosów nie dostarczy mąki; jeśliby nawet dało,
zabierze ją obcy.
Wiele
ołtarzy Efraim zbudował, ale mu służą jedynie do grzechu.
Wypisałem im moje liczne prawa, lecz je przyjęli jako coś obcego.
Lubią ofiary krwawe i chętnie składają, lubią też mięso, które
wówczas jedzą, lecz Pan nie ma w tym upodobania. Wspominam wtedy na
ich przewinienia i karzę ich za grzechy, niech wrócą znów do
Egiptu”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Przyprowadzono
do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy
odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: „Jeszcze się
nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”.
Lecz
faryzeusze mówili: „Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy”.
Tak
Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych
synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie
choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się
nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające
pasterza.
Wtedy
rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników
mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na
swoje żniwo”.

Gdyby
chcieć krótko streścić przesłanie dzisiejszego pierwszego
czytania, to moglibyśmy powiedzieć, że Bogu nie podoba się
zarówno kult fałszywych bóstw
– wytworów rąk ludzkich –
jak i zewnętrzny jedynie kult, Jemu samemu składany.
Słyszeliśmy wyraźnie: Synowie Izraela czynili sobie królów,
lecz wbrew mojej woli, książąt mianowali, też bez mojej wiedzy.
Czynili posągi ze srebra swego i złota, na własną zagładę,

a także: Wykonał
go rzemieślnik, lecz nie jest on bogiem; w kawałki się rozleci
cielec samaryjski. Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę;

a następnie: Wiele
ołtarzy Efraim zbudował, ale mu służą jedynie do grzechu.
Wypisałem im moje liczne prawa, lecz je przyjęli jako coś obcego.
Lubią ofiary krwawe i chętnie składają, lubią też mięso, które
wówczas jedzą, lecz Pan nie ma w tym upodobania.

I
wreszcie ostatnie zdanie, w którym pada dramatyczne stwierdzenie
Boga, dotyczące Jego narodu: niech wrócą do Egiptu!
Czyż po to Bóg wyprowadzał stamtąd swoje dzieci, aby te
miały tam wrócić?
Ale może
właśnie trzeba, żeby wróciły, bo jedynie
wtedy nastąpi jakieś otrzeźwienie
i wróci właściwe myślenie. Skądinąd wiemy, że na naród
wybrany spadały rozliczne kary i klęski
– z niewolą babilońską włącznie – za to, że tak otwarcie
lekceważył on swego Boga i
jego Prawo.
Nigdy
bowiem cześć i miłość do Boga nie może być stawiana na
równi z kultem jakichkolwiek fałszywych bóstw,

rzeźb i posągów. Nie może się także sprowadzać jedynie
do zewnętrznych form
– bo to
także jest swoiste bałwochwalstwo. Kult
okazywany Bogu winien być szczery i motywowany miłością.
To powinna być po prostu miłość, wyrażona w konkretnej
postawie człowieka.
A dlaczego
tak?
A
choćby dlatego, że tylko w ten sposób człowiek może uczciwie
odpowiedzieć na konkretną i szczerą miłość,
okazywaną mu przez Boga. Przykład takowej mamy w dzisiejszej
Ewangelii: Jezus najpierw wyrzucił
złego ducha z opętanego niemowy, po czym – jak słyszymy w
dalszej części ewangelicznego przekazu – obchodził
wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił
Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie
słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli
znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza.

Co
nam to mówi? Na pewno to, że Jezus nie udawał miłości
i troski
o człowieka, tylko ją
w stu procentach realizował. Pracowicie i wytrwale. Dokonywał
bardzo dużo bardzo konkretnego dobra,
skierowanego do bardzo konkretnego człowieka.
Jego miłość nie była zatem jakaś symboliczna, umowna, nie
dotyczyła jakiegoś ogólnego, mglistego obrazu ludzkości, tylko
skierowana była do bardzo konkretnego człowieka.
Owszem,
dzisiaj słyszymy, że Jezus leczył wszystkie choroby i
wszystkie słabości,
ale
to właśnie oznacza, że ze swoją miłością docierał do
konkretnych
ludzi. Do wielu – ale konkretnych,
pojedynczych ludzi, z ich osobistymi, jednostkowymi problemami,
dramatami, przeżyciami…
Można powiedzieć, że
Jezus nie widział przed sobą jakichś statystycznych przypadków
ludzkich, ale żywych ludzi
swoich przyjaciół, których bezgranicznie kocha i którym właśnie
dlatego chce pomóc.
I
my właśnie dlatego w Jezusie możemy i powinniśmy
ale nade wszystko: chcemy

widzieć Pana i Boga, ale
też Przyjaciela, a wręcz Brata, którego obdarzymy szczerą,
osobową miłością. O tym, moi Drodzy, trzeba nam zawsze pamiętać
i nigdy tej świadomości nie tracić, że mówiąc o Jezusie –
zawsze winniśmy mieć
na myśli żywą Osobę, kochającą nas bezgranicznie,
którą my też mamy bezgraniczną miłością obdarzyć.
Żywą
Osobę – a nie mit, postać
z baśni, czy jakąś
bezosobową siłę, albo też
byt tak rozmyty i odległy,
że właściwie trudno nim sobie nawet zawracać głowę… Nie!
Jezus – to prawdziwa Osoba, w najwyższym stopniu realna!
I w najwyższym stopniu –
w życiu naszym obecna.
Ktoś
powie: przecież to oczywiste! Czy jednak na pewno?… Czy
rzeczywiście – w taki właśnie sposób zawsze myślę o
Jezusie?…

9 komentarzy

  • Jezusie zapracowany, ale nie zmęczony ciągłym ratunkiem człowieka, spójrz na dzisiejszego człowieka umęczonego do granic możliwości pracą i zmęczonego po pracy, że już nic mu się nie chce. Przywróć właściwe proporcje między pracą konieczną, odpoczynkiem i rodziną. Pasterzu owiec, wyprowadź nas z naszych niemocy i nakarm nas do syta swoim Ciałem, Baranku Boży. Boże, Dawco czasu, naucz nas ludzi współczesnych wykorzystywać czas, by przez palce nam nie przelatywał i pomóż budować relacje między nami a Tobą i sobą wzajemnie. Duchu Święty nadawaj kierunek naszemu życiu, naszym pragnieniom. Powołuj nowych robotników na swoje żniwo i miej pieczę nad dotychczasowymi żniwiarzami. Amen.

    • To niby Jezus ma za Ciebie wszystko zrobić, a Ty co? Ciągle tylko bezproduktywne ple-ple-ple i ble-ble-ble? Nie łaska popracować nad sobą? Sługusa sobie znalazła!

    • Ja też dziękuję za tę modlitwę! Jest mądra i piękna. A ta wcześniejsza wypowiedź o tym rzekomym "sługusie" – niech już pozostanie bez komentarza…
      xJ

  • B. słusznie Księże Jacku. Wy się módlcie, a Jezus niech za was robi wszystko – od tego jest. Po co sobie męczyć rączki utrudzone czynieniem znaków Krzyża? A to "bez komentarza" – typowe. Taka pokorna księżowska splendid isolation? Ora et non labora…

    • Do ciebie żadne argumenty nie trafiają, zresztą jak do każdego wojującego z Jezusem zacietrzewieńca – i wiele razy dałeś temu wyraz. Cóż, w każdej wiosce jest "wioskowy głupek" – pewnie na blogach też tak jest i najwyraźniej na tym blogu ty zająłeś tę funkcję…

    • Jestem otwarty na dyskusję, ale życie już nauczyło mnie, że na ludzi upartych i złośliwych po prostu szkoda czasu. I tyle. Trzeba siły i energię zachowywać dla tych, którzy naprawdę na tym skorzystają. Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.